środa, 14 grudnia 2016

Jeszcze dwa dni!

Piątek to ostatni dzień szkoły przed feriami świątecznymi w Francji. Czekamy na to jak na zbawienie, bo mamy dość tego wczesnego wstawania. Ja wstaję pierwsza, muszę wtedy wejść po schodach na górę - bo kuchnia jest na poziomie wyżej niż sypialnie - wstawiam wodę na herbatę i włączam radio. Jak napiję się wody, to dopiero tak naprawdę robię się przytomna i wtedy już jest w miarę przyjemnie, ale moment, kiedy się obudzę i widzę, że za 5 minut muszę wstać, to nie jest nic fajnego.
Tutaj mamy teraz bardzo ładną pogodę, przeważnie słonecznie, ale rano jest bardzo zimno - w  końcu tu też jest zima. Ludzie ubierają się bardzo różnorodnie. Niektórzy idą do pracy w kozakach z futrem i ciepłych kurtkach z kapturami, obwiązani ciepłym szalem a inni w bluzie dresowej, ewentualnie ocieplanej kamizelce i nie widać, żeby trzęśli się z zimna. No i wiele osób, głównie młodzież, chodzi w krótkich skarpetkach do podwiniętych spodni, czyli kostki mają gołe! Brrrr! Za to w Monako kobiety wyjęły z szafy futra. Zwykle są to krótkie kurteczki z rękawami 3/4, w różnych kolorach. Nawet kiedy w ciągu dnia jest czasem bardzo ciepło - futro musi być! Myślę, że obrońcy zwierząt nie mogliby spokojnie tam spacerować ulicami. Mnie również oczy bolą od tego, ale niestety w pewnych kręgach futro wciąż jest tym, czego kobiety chcą, bez względu na wszystko.

W piątek po południu jedziemy do Limone Piemonte na narty. Takie krótkie, bo tylko na weekend, jednak czekamy na to z utęsknieniem, codziennie sprawdzając podstawową kwestię: czy jest śnieg???
Jest! I do soboty raczej nie stopnieje, ufff. Nocleg trzeba było zarezerwować już dawno, bo z małym wyprzedzeniem jest to raczej niemożliwe, więc nie było wiadomo było czy da się pojeździć, czy nie. Takie ryzyko, jak to w życiu. Buty narciarskie na szczęście jeszcze pasują na dzieci, Emi odziedziczyła już spodnie narciarskie po mnie, bo jej zeszłoroczne ledwo się dopięły - rośnie i rośnie, ciekawe jak długo jeszcze? W Limnone oprócz jazdy na nartach jest jeszcze to co lubię, czyli przytulna atmosfera górskiego miasteczka, piękne dekoracje i dobre jedzenie. Można też pojeździć na łyżwach, pospacerować wdychając rześkie górskie powietrze i po prostu cieszyć się urokami zimy. To tak blisko a jest całkowicie inaczej niż tu gdzie mieszkamy.
Byle do piątku!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz