poniedziałek, 27 listopada 2017

Czas na oliwę

Jak co roku pojechaliśmy do Imperii na festiwal oliwy. To już taka nasza lokalna tradycja. Było przyjemnie, tak samo jak za każdym razem. Co ciekawe, to są takie same stoiska w tych samych miejscach, już kojarzymy niektórych producentów po etykietkach i pamiętamy, co smakowało nam poprzednim razem. No i na szczęście to najsmaczniejsze świeże pesto również można znaleźć w tym samym miejscu.




Po posmakowaniu kilkunastu rodzajów oliwy, kupiliśmy dwie. Jedna jest całkowicie mętna, żółtozielona, druga w czarnej puszce - obie pyszne. Oprócz tego wzięliśmy oczywiście pesto, pomidory suszone w oliwie i pikantną pastę z takich pomidorów.


Jak w końcu się załapałam na jakieś zdjęcie, to mam prawie zamknięte oczy...


Po "męczącym" spacerze poszliśmy do kawiarni, która jest bardzo stara. Bywał w niej również Mussolini i podobno został tam spoliczkowany przez jakąś kobietę za niewybredny komplement.




Dobrze, że były tam też sklepy bardziej atrakcyjne dla dzieci...



czwartek, 23 listopada 2017

Morskie klimaty

Niedawno ponownie udało mi się spędzić kilka godzin na żaglowcu "Royal Clipper", a nawet zrobić mini rejs. Było bardzo przyjemnie, jak zawsze. Wcześniej tego dnia zobaczyłam go jak na pełnych żaglach płynie w stronę portu w Monako, wzdłuż plaży w Roquebrune Cap Martin. Widok wspaniały! A świadomość, że tego dnia wieczorem i ja tam będę na pokładzie - bezcenna...





poniedziałek, 20 listopada 2017

Jeszcze trochę jesieni

Na pograniczu Francji i Włoch nad morzem, pogoda zmienia się powoli i delikatnie. Bywają długie okresy pogodowej "nudy" kiedy codziennie jest tak samo. Nikt na to oczywiście nie narzeka. Pory roku trwają długo i poza temperaturą aż tak bardzo się między sobą nie różnią. Tylko długość dnia się zmienia. Jak już przyszła jesień, to będzie trwać aż do... wiosny. Większość drzew, które tutaj rosną jest przez cały rok zielona, a im bliżej do końca roku, tym więcej widać owoców: oliwki, mandarynki, cytryny, pomarańcze... Niestety te zerwane z drzewa w parku, nie nadają się do jedzenia. Za to małe drzewko mandarynkowe w naszym ogródku daje bardzo smaczne, słodkie owoce, choć dojrzewają dopiero w styczniu. Na drzewie oliwnym za oknem sypialni też jest już mnóstwo ciemnych kuleczek. Ciekawe, czy podobnie jak rok temu, wszystkie będą zjedzone przez ptaki.

Póki co, na zdjęciach wciąż jesień...




sobota, 18 listopada 2017

Już to czuć

Chociaż do Bożego Narodzenia daleko, już można wyczuć tę ekscytującą atmosferę przedświąteczną, którą bardzo lubię.
Zaczyna się od tego, że powietrze jakoś tak zimowo pachnie, chociaż tu u nas temperatury raczej złoto-jesienne... W Menton montuje się mnóstwo światełek - to miasto jest zawsze bardzo mocno oświetlone w okresie świątecznym, chyba konkuruje z innymi okolicznymi miejscowościami, a nie jest to łatwe, bo Monako również nie żałuje funduszy, żeby pięknie rozbłysnąć. No a tam już szykują lodowisko na powierzchni basenu przy porcie (nie na wodzie oczywiście, tylko basen jest pokryty specjalnymi płytami i przewodami które będą chłodzić taflę od spodu) a potem będzie jeszcze jarmark świąteczny, na który co roku czekam z niecierpliwością.

W sklepach gorączka przedświąteczna też już się oczywiście zaczęła. Wszędzie można kupić najróżniejsze kalendarze adwentowe - po tych tradycyjnych ze słodyczami i zabawkami, teraz też z kosmetykami, wczoraj widziałam taki z biżuterią - nowy drobiazg na każdy dzień adwentu. Ciekawe, co jeszcze ludzie wymyślą... Ja wpadłam na pomysł innego kalendarza (mniej przyjemnego ale bardzo związanego ze świętami) żeby każdego dnia grudnia wyciągać karteczkę ze wskazówką co posprzątać właśnie dziś, jako część przedświątecznych porządków. Nie ma tu dogadzania sobie każdego dnia (wręcz przeciwnie!) za to na koniec wielka nagroda, pięknie posprzątany dom... Może to dziwny pomysł, ale taki właśnie zawitał w mojej głowie i pomyślałam, że warto się nim podzielić.


Na naszym balkonie jeszcze dekoracje jesienne, ale już niedługo będę wymyślać coś zimowego. I do tego użyję kwiatów, bo tu nie ma mrozu, więc kwiaty na balkonie można mieć przez okrągły rok. Teraz królują cyklameny i są też już bratki i stokrotki, choć te drugie i trzecie bardziej kojarzą mi się z wiosną, więc nie mam zamiaru na razie ich używać. Uwielbiam takie zmiany dekoracji! Nie wymyślam nigdy tego z wyprzedzeniem, tylko najpierw muszę zobaczyć, co jest dostępne, tam gdzie zwykle kupuję rośliny i z tego co zobaczę od razu powstaje mi w głowie pomysł, całkiem sam. Potem już tylko nie mogę się doczekać, żeby wprowadzić go w życie, jak najszybciej. Ciekawe, co wyjdzie tym razem???

piątek, 17 listopada 2017

Tymczasem w Warszawie...

Niedawno byliśmy w Polsce przez kilka dni i wracaliśmy do Francji przez Warszawę. Najpierw jechaliśmy pociągiem z Sopotu. Tamtejszy nowy dworzec na początku nie podobał mi się, ale jak już się przyzwyczaiłam do jego wyglądu, to uważam że powstało przyjemne nowe miejsce. Co jest jednak dziwne, to cały budynek jest bardzo duży, ale pomieszczenie gdzie są kasy i poczekalnia jest zdecydowanie za małe. Ludzie się tłoczą w kolejce po bilety, a miejsc do siedzenia dla czekających na swój pociąg bardzo niewiele. Na szczęście perony są bardzo eleganckie, takie jak były tu od dawna, tylko odnowione.


W pociągu był luksus: czysto, ciepło, przytulnie. Bardzo miła obsługa częstująca napojami, czy zbierająca śmieci. Proszę uprzejmie, dziękuję uprzejmie - dawno nie słyszałam tylu zwrotów grzecznościowych w ciągu kilku minut. Za oknami padał deszcz i chwilami nawet śnieg, a w pociągu przyjemnie i atmosfera relaksu. Aż szkoda było wysiadać...ja bym mogła tak jechać do samej Francji!

W Warszawie było lodowato!. Chcieliśmy pójść na spacer, bo mieliśmy kilka godzin do odlotu, ale nie dało rady, bo bardzo zimny ostry wiatr kazał nam się gdzieś schować. Obeszliśmy tylko dookoła Dworzec Centralny, żeby dzieci mogły zobaczyć serce stolicy i poszliśmy na obiad. Pałac Kultury zrobił na dziewczynach wielkie wrażenie i naprawdę nie mogą zrozumieć, dlaczego ktoś chce zburzyć taką ładną budowlę...


Teraz nabraliśmy ochoty, żeby wybrać się do Warszawy na dłużej, żeby lepiej zobaczyć, jak to miasto obecnie wygląda. Trzeba tylko pojechać tam w cieplejszej porze roku...

czwartek, 16 listopada 2017

Passiflora

Jakiś czas temu zobaczyłam niesamowity kwiat. Wyglądał jak jakieś żywe stworzenie, owad, czy coś podobnego ale okazało się, że to akurat kwitła Męczennica błękitna. Jadalna odmiana tej rośliny daje owoce, które często widzi się na opakowaniach soków o tropikalnych smakach czy obecne w egzotycznych deserach. Dużo ładniejsza według mnie jest nazwa łacińska Passiflora, która była słowem dobrze mi znanym, ale nigdy nie wiedziałam o co tak na prawdę chodzi. Teraz zobaczyłam to na własne oczy i był to tak oryginalny widok, że trzeba było uwiecznić go na zdjęciu. Miałam szczęście, można powiedzieć, bo taki pojedynczy kwiat kwitnie podobno tylko przez 24 godziny!

Oto ona w całej okazałości, przepiękna!


Mieszkając na południu Francji, mamy okazję zobaczyć wiele egzotycznych roślin, które rosną tu, bo klimat jest bardzo łagodny. Różnego rodzaju kwiaty kwitną przez okrągły rok i to jest bardzo przyjemne. Inne moje ulubione to takie:





























Aż bolą oczy od intensywności koloru. Ta roślina kwitnie tu latem i nie wiem jeszcze jak się nazywa. Wiem za to, że uwielbiam takie kolory i tutaj widać, że kontrowersyjne połączenie ostrego różu z pomarańczowym daje ciekawy efekt i wygląda bardzo naturalnie.

czwartek, 9 listopada 2017

Ciągle pada

Ostatnio pisałam o burzach. Od tego czasu ciągle pada! No może z małymi przerwami ale na pewno ilość wody, która ostatnio wsiąka w ziemię wyrównała średnią roczną - mimo że przez całe lato i pół jesieni deszczu było jak na lekarstwo. Ja nie narzekam na taką aurę, bo w domu jest wtedy przytulnie i ciepło. Najlepiej smakuje herbata z pomarańczą, goździkami i miodem a jak trzeba wyjść z domu to mam ciepły, nieprzemakalny płaszcz, którego normalnie nie noszę zbyt często. Przydałyby mi się jeszcze kalosze - wczoraj widziałam takie, które wyglądają jak eleganckie botki, tyle ze zrobione z błyszczącej gumy. Trochę za drogie są niestety, ale może uda się trafić na przecenę. Tu we Francji jest bardzo dużo wyprzedaży i różnego rodzaju promocji, że chyba nic z ubrań i kosmetyków nie trzeba kupować w regularnej cenie. I to jest bardzo fajne, bo dzięki temu większość ludzi stać na markowe perfumy, czy porządne buty.

W pochmurne dni za to morze wygląda obłędnie!




Na chwilę wyszło słońce...



Już jutro ma znowu być słonecznie...

poniedziałek, 6 listopada 2017

Burza

Ostatnie dwie noce były burzowe. I to nie była zwykła burza, ale taka przez duże B! Błyskawice jedna po drugiej, grzmoty, ulewa, wiatr. Brrr! Dziś rano zimno i wietrznie, a w Limone (czyli nabliższej nam stacji narciarskiej) śnieg! Już nie możemy doczekać się pierwszego wyjazdy na narty, a tu trzeba czekać do grudnia...
Listopad to taki w sumie nijaki miesiąc. Zimno i mokro, do Bożego Narodzenia i wszystkich przygotowań jeszcze daleko, co tu robić w te długie, ciemne wieczory? Mnie od razu chce się spać, jak tylko zapada zmrok.
Na szczęście przed nami coroczna atrakcja - festiwal oliwy w Imperii. Już pod koniec tego tygodnia, 3 dni imprez związanych z tym wydarzeniem. My jedziemy tam oczywiście tylko raz, żeby degustować wszystkie dostępne tam oliwy i wybrać tę która najbardziej zasmakuje dzieciom, bo to one wybierają i oczywiście zrobić zapas na zimę. Ceny są bardzo przystępne, a oliwy pyszne. Wczoraj miałam okazję spróbować oliwy, którą znajomy mojej koleżanki robi sam w Toskanii.
Intensywnie zielona, mętna, o wyrazistym smaku - pyszna! Już nie mogę doczekać się soboty, bo ten coroczny festiwal sprawia nam dużą frajdę. A trafiliśmy tam całkowicie przypadkiem - to się nazywa szczęście! A swoją drogą, to aż trudno uwierzyć, że znowu minął następny rok...





czwartek, 2 listopada 2017

Seborga

Jeszcze trochę klimatu Halloween.

Rok temu, pierwszego listopada, odwiedziliśmy miejscowość Seborga. Jest to małe miasteczko we Włoszech, na szczycie wzgórza, które od 1954 roku symbolicznie deklaruje swoją niepodległość jako Księstwo Seborgi. Dojazd był trudny, krętą drogą pod górę, ale miasteczko bardzo przyjemne - podobne do innych starówek w Ligurii. I jako, że było to dzień po Halloween, było udekorowane w tak jak to tego dnia być powinno.

Seborga ma swoją flagę i herb, który widać na skrzynkach na listy.



Po dzieciach widać, że to zdjęcia robione rok temu...













środa, 1 listopada 2017

W poszukiwaniu Halloween

Tu gdzie mieszkamy obchodzi się Halloween, ale nie bardzo hucznie. Już od wielu dni wcześniej można było zobaczyć w witrynach sklepów "straszliwe" dekoracje, sztuczne pajęczyny i dynie.
Podobno w Menton jest taki zwyczaj, że przebrane osoby mogą przychodzić do sklepów po cukierki i rzeczywiście od rana można było spotkać na ulicach małe czarownice i kościotrupy. Jednak w prywatnych domach próżno szukać jakichkolwiek dekoracji, czy wydrążonych dyń.

My bardzo lubimy Halloween. Gdy mieszkaliśmy w Polsce, cała nasza ulica brała czynny udział w odwiedzaniu domów przez grupę przebranych dzieci w akcji "cukierek albo psikus" i wszyscy bardzo to lubili. Teraz brakuje nam takiego świętowania tego dnia. Ktoś powiedział mi, że podobno nasze lokalne stare miasteczko jest zwykle bardzo "strasznie" udekorowane tego dnia, więc pojechałyśmy sprawdzić, czy to prawda. Niestety, tylko odrobinę "halloweenowego" nastroju tam znalazłyśmy, jednak był to przyjemny spacer, jak zawsze w tym miejscu.