czwartek, 30 stycznia 2014

Kuzynki

Jeszcze trochę zdjęć z wizyty dziewczyn. Przez większość dni była piękna pogoda, więc część niedzieli spędziliśmy na powietrzu.


Obiad zjedlismy w restauracji w Menton.

Wcześniej posiedzieliśmy przy promenadzie a dzieci w tym czasie budowały szałas z galęzi wyrzuconych przez morze w czasie sztormu.





Chwila odpoczynku przy muzyce na żywo...


niedziela, 26 stycznia 2014

Sklep

W Nicei jest sklep ze zwierzętami, jednak nie są to chomiki i rybki, lecz szczenięta i kocięta. Przy wystawie można spędzieć cały dzień, a do środka to chyba lepiej nie wchodzić, o ile nie chce się wyjść ze zwierzakiem pod pachą...






sobota, 18 stycznia 2014

Trochę koloru w szary dzień

Podczas przeglądania zdjęć w komputerze, okazało się, że nie pokazałam tu pięknej parady, która się odbyła w naszym miasteczku 15go sierpnia. Teraz pamiętam, że miałam jakiś problem ze ściągnięciem tych zdjęć z aparatu i potem o nich całkiem zapomniałam! Pokazuję więc to teraz - miło popatrzeć na coś kolorowego w taki szary dzień jak dziś.
Parada była niesamowita! Wszystkim postaciom towarzyszyła głośna muzyka, dym i kolorowe race. Na koniec wieczoru odbył się pokaz fajerwerków z podkładem muzycznym, który już oglądaliśmy z naszego balkonu.









Ten "rycerz" chciał Lidkę wziąć na ręce, ale oczywiście sie nie dała - wyglądał dosyć strasznie





piątek, 17 stycznia 2014

Leje

U nas dziś straszna ulewa i paraliż komunikacyjny. Pada już od wczoraj, w nocy jeszcze była wichura, więc nie bardzo nam się chciało rano wstać z łóżek. Pociągi opóźnione, spróbowalismy więc zawieźć Olka do pracy samochodem, ale na drodze był korek, który sie wogóle nie poruszał, więc wróciliśmy na dworzec. Z opóźńieniem, ale udało się dotrzeć do pracy.
Planujemy jutro pojechać na rajd Monte Carlo, zobaczyć jak Kubica jeździ, ale nie wiadomo, czy to się uda. Po pierwsze dlatego, że taka okropna pogoda ma się utrzymać przez cały weekend, a po drugie rano powiedziano w radiu, że droga, którą tam mielismy jechać jest przywalona skałami, które spadły... Na szczęście jest lokalne radio anglojęzyczne, więc jesteśmy poinformowani o lokalnych wydarzeniach.

Morze - zwykle turkusowe -  ma dziś kolor brudnoszary.... Brrr!


czwartek, 16 stycznia 2014

Wiosenne porządki

Początek roku zawsze inspiruje mnie do zmian w domu. Tutaj mieszkamy w wynajetym, umeblowanym mieszkaniu, więc nie można zmienić zbyt wiele. Mamy tu kilka swoich drobiazgów, ale większość naszych rzeczy, jak np. wielki zegar w ogóle tu nie pasuje, więc leżą schowane i czekają na jakąś przeprowadzkę.

Trzeba było jednak jakoś spożytkować tę noworoczną energię więc wzięłam się za odgruzowanie sypialni. Nie było tam brudno, bo regularnie odkurzam i myję podłogę, prałam też niedawno zasłony i firany ale za to było tam mnóstwo rzeczy, z którymi nie wiedziałam co zrobić. W rogu stoi fotel i aż się prosi, żeby położyć na niego ubrania, które tam potem leżą i czekają aż ktoś je schowa, a ja tak nie lubię tego robić i zawsze optymistycznie wierzę, że zrobi to ktoś inny albo może schowają się same... No i oczywiśćie cała sterta rzeczy do prasowania, która jakoś dziwnie rośnie zamiast maleć. Na szczęście dzięki kilku fajnym, wspierającym tekstom na temat sprzątania i utrzymania domu w czystości, które przeczytałam na stronie apartmenttherapy.com, w końcu udało mi się trochę ten nieszczęsny pokój zmienić. A tak naprawdę, to wcale nie wymagało to dużo pracy.

Żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia przed sprzątaniem, żeby pokazać róznicę, przed i po operacji, ale może w sumie lepiej, bo nie muszę się teraz wstydzić. Ci którzy u nas byli, to i tak wiedzą, jak to wygladało wcześniej i pewnie się zgodzą, że lepiej tego nie pokazywać...














wtorek, 14 stycznia 2014

Jak było w święta

Kilka obrazków z naszych świąt...









Lidce zawsze gorąco, więc szybko przebrała się ze świątecznej sukienki w strój innego rodzaju, ale jak najbardziej w klimacie świątecznym...



poniedziałek, 13 stycznia 2014

Wiosna?

Dla mnie tulipany w sklepie (nie w kawiaciarni, tylko w zwykłym supermarkecie) oznaczają wiosnę. Nie ważne, że to styczeń - w sercu już wiosennie.





czwartek, 9 stycznia 2014

Jak tu jest

Wiele aspektów życia wygląda we Francji inaczej, niż wydaje się ludziom w Polsce.
Trzeba dużo pracować a wiele osób wcale nie zarabia dużo, szczególnie kobiety. Na zabiegi medyczne często trzeba długo czekać. Za każdą wizytę u lekarza się płaci, dopiero później dostaje się zwrot kosztów i potrzebne jest specjalne dodatkowe ubezpieczenie, żeby odzyskać wszystko.

Ludzie na ulicy nie wyglądają tak jak to się widzi na zdjęciach z Paryża. Tu widać, że sporo ubrań jest starych, bo większości nie stać na to, żeby często kupować coś nowego, a ceny porządnych rzeczy są wysokie. Dużo mam, które widzę koło szkoły, nosi ciągle to samo. Większość młodych ludzi ubiera się na sportowo, tak więc sporo tu "dresiarzy"... Natomiast Francuzi ogólnie dbają o siebie. Kobiety maja ładne włosy, czyste i często długie. Ogólnie widzi się ludzi szczupłych i mało jest grubych dzieci.
Mnóstwo osób jeździ na skuterach, w tym bardzo wiele kobiet  (ja się chyba nigdy nie odważę!) Mają specjalne przyczepiane do skutera jakby kołderki, żeby ogrzać nogi, często w szpilkach!

Życie toczy się trochę innym rytmem. Rano, po zostawieniu dzieci w szkole, wiele osób siedzi w kawiarniach, nawet Ci co idą do pracy na 9. Pija kawę, czasem jedzą rogalika ale często palą papierosy. Rano główna ulica w miasteczku żyje, ludzie robią zakupy, siedzą u fryzjera, załatwiają sprawy. Potem nadchodzi pora na lunch, od 12 do 14 i mnóstwo ludzi je, prawie wszyscy mają wtedy godzinną przerwę w pracy.  Część je w restauracjach, inni na ławkach, schodach i gdziekolwiek da się usiąść jedzą to co sobie przynieśli z domu. Potem ulice zamierają, bo wiele sklepów jest nieczynnych od np 12.30 do około 15. W Nicei nie ma tej przerwy na głównych ulicach ale w Menton i Roquebrune w tych godzinach wszystko "zasypia".

Oczywiście w Monako wszystko wygląda trochę inaczej. Tam widać bogactwo mieszkańców. Kobiety, których głównym zajęciem jest dbanie o siebie, z fryzurami jakby prosto od fryzjera (i pewnie tak zwykle jest) w kusych futerkach i z drogimi torebkami, wyglądające na kilkanaście lat mniej niż mają w rzeczywistości. Na ulicach przegląd najdroższych samochodów, choć jest tez sporo malutkich, łatwych do parkowania smartów i fiacików.
Na ulicach można usłyszeć najróżniejsze języki, bo wielu cudzoziemców tu pracuje. Sporo widać Filipińczyków i im podobnych, którzy pracują na jachtach i w bogatych domach. No i wszechobecni teraz Rosjanie z dużą kasą. W wielu miejscach są napisy po rosyjsku. A co mnie denerwuje, to nas tez biorą często za Rosjan, bo mamy podobny język. A oni są teraz wszędzie, na nartach we Włoszech też spotkaliśmy bardzo wielu.

Pogoda jest tu ogólnie bardzo przyjemna. Jest to bezdyskusyjna zaleta. Ale...my Polacy jesteśmy przyzwyczajeni do trudności w życiu, również w aspekcie pogody. I jak się namęczymy z długa zimą, chlapą, ślizgawicą na drogach, zniszczonymi butami od soli i samochodem, który jest ciągle brudny przez kilka miesięcy, to naprawdę potrafimy docenić pierwsze cieplejsze promienie słońca i coraz śmielej śpiewające ptaki na początku wiosny. Tymczasem ja się czuję jakbym coś zgubiła, bo kilka dni temu byłam w prawdziwej zimie, a teraz już mam 15 stopni, suche chodniki i śpiew ptaków od rana. Moje zahartowane przez odśnieżanie podjazdu do garażu po kilka razy dziennie, jeszcze niecały rok temu ja, przeżywa coś w rodzaju szoku. Pozytywnego oczywiście, jednak można to porównać z tym jak to w dawnych czasach się doceniało każdą gumę do żucia, czy banana zdobytego z trudem a całkiem niedawno dzieci z naszej ulicy w Gdyni to wyśmiały sąsiada, który w Halloween chciał dać im zamiast cukierków właśnie banany, bo tylko to miał w domu...

To garstka moich przemyśleń, tak z okazji faktu, że Olek jest tu już od roku, a mi niedługo zleci 6 miesięcy. Tak, tak, sama nie mogę w to uwierzyć!

Zdjęcie nie na temat, ale warte pokazania!



























Niektórzy mają serce na dłoni, inne mają je na twarzy...

wtorek, 7 stycznia 2014

Warto sprzątać

Od kilku tygodni szukałam moich kolczyków. To jedne z ulubionych i prezent od męża. Już raz mi zginęły w starym domu, odnalazły  sie w worku odkurzacza przed samym wyjazdem do Francji - co przyjęłam za dobrą wróżbę.
Niedawno ponownie się ukryły. Przeszukałam całe mieszkanie, oczywiście również odkurzacz i nic. Nawet przejrzałam zdjęcia z wyjazdu do Mediolanu, bo wydawało mi się, że może zostawiłam je w tamtejszym hotelu. Miałam je tam, owszem, ale widać je też na zdjęciach z drugiego dnia wycieczki, po którym juz wracaliśmy do domu. No i dziś przy gruntownym sprzątaniu łazienki i opróżnieniu talerzyka z drobiazgami w celu umycia go, kolczyki sie znalazły, ha! Ja oczywiście zaglądałam i tam przy szukaniu, no ale nigdy nie wysypałam wszystkich skarbów, tylko je przerzucałam palcami. Jak widać, trzeba sprzątać porządnie!




























Jak juz pokazuję biżuterię, to pochwalę sie jeszcze moja nową bransoletką od Mikołaja:


Jarmark świąteczny w Monako

Między świętami a wyjazdem na narty odwiedziłyśmy jarmark świąteczny w Monako. Oprócz straganów i całego mnóstwa budek z jedzeniem była też rozrywka na żywo.


Oczywiście trzeba było zjeść churros. To są podłużne ciastka smażone jak pączki, obtoczone w cukrze. Można zamówić też do tego kubeczek Nutelli (który jest przyczepiony do pudełka na ciastk) i maczać w niej te ciepłe "gąsienice"...pycha!


niedziela, 5 stycznia 2014