poniedziałek, 28 lipca 2014

Gdy zapada zmrok...

...to na naszym tarasie jest najprzyjemniej.  Ciepło ale już bez upału, na dworze wciąż sporo się dzieje: ludzie spacerują, w lodziarni kolejka, szumiący ruch na ulicy. Pobliski placyk przy oczyszczalni oświetlony kolorowym światłem o zmiennej barwie. Mała kolacja dobrze smakuje i można w końcu napić się herbaty bo w ciągu dnia ostatnio jest na to zbyt gorąco. Przyjemnie. Za dwa dni wyjeżdżamy do Polski, a jak wrócimy to będzie już koniec wakacji, więc trzeba się jeszcze nacieszyć tutejszą letnią atmosferą.





piątek, 25 lipca 2014

Zakończenie

Koniec roku szkolnego we Francji wygląda inaczej niż w Polsce.
Oficjalna uroczystosć odbyła się tydzień przed końcem szkoły. Nazywa się  Kermesse i jest to duża impreza z występami dzieci, różnymi grami i zabawami oraz poczęstunkiem. Spektakl był utrzymany w stylu disco - dzieci w błyszczących ubraniach, wśród migających światełek śpiewały francuskie przeboje sprzed lat. Potem były zorganizowane stanowiska na których brało się udział w łowieniu kaczek, rzucaniu do celu, strzelaniu goli do bramki itp.
Poczęstunek składał się z tego co przynieśli rodzice, napoje dostarczone przez szkołę można było kupić za kilka centów. Bufet nie wyglądał zbyt ładnie i wszystko co było przynoszone na stoły, znikało w mgneniu oka - nasze babeczki oczywiście też...






Świadectwa dzieci otrzymały w następnym tygodniu, normalnie podczas lekcji, bez żadnej uroczystości. Były też upominki : klasa Lidki dostała książki, tak jak większość dzieci z klasy Emi. Kilka osób natomiast zostało wyróżnionych za szczególne osiągnięcia i one dostały coś ekstra. Tak jak w przypadku naszej córki, która zrobiła ogromny postęp w nauce francuskiego (taki że pod koniec roku była już lepsza w nauce od niektórych dzieci francuskich). Jej nagrodą był zestaw do robienia bransoletek. Nauczyciel rozpływał się w zachwytach, jak niesamowicie szybko Emi się uczy. Na początku roku szkolnego był nastawiony dość sceptycznie, czym mnie trochę zdenerwował. No ale było - minęło...



środa, 23 lipca 2014

MAMAC

W końcu udało nam się pójść do MAMAC - Muzeum Sztuki Współczesnej w Nicei. Jak się mieszka w okolicy, to ma się świadomość, że można to zrobić kiedykolwiek i w efekcie odkłada się taką wizytę w nieskończoność. Tymczasem zmęczeni upałem pomyśleliśmy, że w muzeum będzie przyjemnie chłodno, zobaczymy coś ciekawego i spędzimy też trochę czasu w Nicei wszyscy razem ( zwykle jadę tam tylko z dziećmi lub sama).

Muzeum znajduje się w centrum miasta, ma kilka pięter, z czego na pierwszym jest zmienna ekspozycja, a na pozostałych stała. Jest tam też ładny ogród, restauracja z ogródkiem i co najlepsze - z górnego poziomu roztczają się wspaniałe widoki na Niceę.

Dzieła sztuki, które można tam zobaczyć są bardzo różne. Niektóre wspaniałe, piękne czy superpomysłowe, inne dziwne, bez sensu lub po prostu brzydkie. Oczywiście nie jesteśmy znawcami sztuki nowoczesnej ale ciekawe są reakcje i opinie dzieci. Na przykład nie  mogły się nadziwić, jakim cudem  zbiór kilku rozwalonych zabawek mógł znaleźć się w muzeum. Czy parę niedokończonych szkiców, które Emi mogłaby ładniej narysować...

Mi najbardziej podobały się prace francuskiej artystki Niki de Saint Phalle. Kolorowe rzeźby i obrazy. Jej prace znajdują się w wielu miastach na całym świecie. We Włoszech znajduje się Jardin des Tarots - park z wieloma rzeźbami tej rzeźbiarki, malarki, również modelki, który na zdjęciach wygląda niesamowicie. Chciałabym zobaczyć to na własne oczy!

To zdjęcie '"pożyczone" z internetu.


A to już nasze "modelki"
 Poniżej "Diamond Dust Shoes" Andy Warhol'a
 A ta piękna suknia zrobiona jest z butelek po wodzie mineralnej (niestety słabe zdjęcie z telefonu)

 Obok muzeum znajduje się teatr



niedziela, 20 lipca 2014

Jeszcze kilka obrazków z wyspy Brać

Budowle, które można tam zobaczyć są piękne, większość z jasnego kamienia. Linia brzegowa jest urozmaicona - tworzy zatoczki, w których są miasteczka lub zaciszne miejsca do plażowania. Szczęściarze mają tam letnie domy...


 A nasze dzieci znowu jedzą lody...



Po drugiej stronie wyspy

W czasie naszego wakacyjnego tygodnia w Chorwacji  trafił się jeden dzień od rana pochmurny i deszczowy, więc stwierdziliśmy, że to dobry moment na to żeby wsiąść w samochód i objechać wyspę na której byliśmy.
Wybraliśmy się na drugą jej stronę, do miejscowości Bol, oddalonej od naszego Supetaru około 30 km. W tamtym miejscu jest ładny cypelek lądu wystający w morze, podobny do Kosy Rewskiej. Jak dojechaliśmy na miejsce, to było świeżo po ulewie - na ulicach widać było naniesiony piasek i kamienie. Szare chmury na niebie i chłodny wiatr nie były nam straszne, bo mieliśmy kurtki i i długie spodnie, więc można było wyjść z samochodu i zwiedzać. Bol jest bardzo ładną nadmorską miejscowością,z budynkami z jasnego kamienia, promenadą wzdłuż brzegu morza, kawiarniami, lodziarniami i sklepikami. W miarę upływu czasu pogoda się poprawiała i kiedy piliśmy herbatę w przyjemnej kawiarni przy porcie jachtowym, to zrobiło się całkiem ciepło.












czwartek, 17 lipca 2014

Szkoda że już trzeba wracać

Jesteśmy już w domu. Nasze wakacje w na chorwackiej wyspie Brać już się skończyły. Za szybko niestety...

Bardzo nam się tam podobało, choć pogoda była zmienna, trochę deszczu i mało upalnych dni. Hotel Sentido Kaktus niedawno odnowiony, położony na rozległym terenie rekreacyjnym, wśród innych hoteli, domków letniskowych i basenów, otoczonych sosnowym laskiem. Na wąskiej kamienistej plaży dużo leżaków, woda kryształowa, dno widoczne nawet na dużej głębokości. Ogólnie super!
Wszystkie posiłki w formie bufetu, ciężko oprzeć się, żeby nie zjeść za dużo. Ja jadłam dużo ryb, które były bardzo smaczne, a na śniadanie twarogi, takie jakich nie mamy na codzień we Francji. No i te świeże gofry...
Dzieci w amoku pizzowo-lodowym, bo te były dostępne każdego dnia bez ograniczeń i trzeba było codziennie walczyć, żeby jadły coś zdrowego. Teraz dieta!







środa, 9 lipca 2014

Jedziemy na wakacje!

Do Chorwacji!!! Chwilowa przerwa w blogowaniu...
A poniżej ja i moje ładne koleżanki z Monako: w czarnej sukience Ippolita Włoszka, w czerwonej Zivile z Litwy. Mieliśmy małe spotkanie naszej grupy z kursu francuskiego, było bardzo miło, a na koniec ulewa i burza z piorunami!