czwartek, 31 marca 2016

Wielkanoc w fotograficznym skrócie

Po święceniu jajek i baranków zwiedzaliśmy Monako z naszymi gośćmi z Hiszpanii. Pogoda dopisała...

Przed święceniem zdążyliśmy jeszcze pójść na lody. Na zdjęciu poniżej Idealny Tatuś (bardzo cierpliwy choć trochę zmęczony)

 Na Wielkanoc musi być sernik - tym razem, w kwadracie.

 A w świąteczny poniedziałek pojechaliśmy zobaczyć Frejus i Saint-Raphael, bo tam miało być dobre miejsce do kitesurfingu







No i rzeczywiście to prawda, jak się później okazało.


A jako że wiało niemiłosiernie, to można było zobaczyć mnóstwo miłośników tego sportu w akcji. Wspaniale!!! Olek już szykuje sprzęt...



piątek, 25 marca 2016

Szykujemy się na święta

Dziś Wielki Piątek więc zaczynamy pieczenie i gotowanie. Sernik właśnie w piekarniku - pachnie wanilią na całe mieszkanie! Wieczorem jeszcze upiekę schab ze śliwką. W międzyczasie mamy gości na kolację. To nasza rodzina z Hiszpanii. Zjemy pieczoną rybę.
Jutro będę robić mazurki, bardzo proste i pyszne. Uważam, że najprostsze rzeczy są najlepsze - w kuchni i nie tylko. Spód z kruchego ciasta, jak się upiecze i wystygnie to kładziemy na to różne orzechy i zalewamy masą z rozpuszczonej czekolady, batoników Mars i odrobiny słodkiej śmietanki. W tym roku zrobię dwa mazurki, jeden z orzechami, drugi z daktylami i rodzynkami. Najlepiej byłoby pomieszać te wszystkie dodatki, ale większość rodziny nie lubi rodzynek niestety...


Jutro poświęcimy jajka po polsku, w kościele w Monako - jest tu taka możliwość na szczęście. Udało mi się kupić barwniki do jaj. Rok temu był z tym problem, bo nie jest to popularny zwyczaj tutaj.

Dziś na moim kursie francuskiego miałam okazję spróbować tego, co tradycyjnie się tutaj je w Wielki Piątek. Jedna z nauczycielek-wolontariuszek przyniosła nam rożki z takich jakby naleśników z nadzieniem ze szpinaku i sera oraz kanapki z rybą i oliwkami. Nie wiem jaka to była ryba, ale smakowała podobnie do sardynki.




poniedziałek, 21 marca 2016

I popedałowali...

Wczoraj mieliśmy w planach spotkanie ze znajomą włoską rodziną, niestety nic z tego nie wyszło. My jednak mieliśmy ochotę by gdzieś się przejechać i wybraliśmy się do San Remo - na spacer, albo na rowery, które tam można wypożyczyć w jednej z wielu wypożyczalni wzdłuż rowerowej promenady.
Najpierw poszliśmy na kanapki do naszego ulubionego baru koło portu. Lidka zawsze zamawia hot-doga, Emi tosta z szynką i serem a my imponujące, pyszne kanapki z całą masą rzeczy w środku.

Dobrze najedzeni wymyśliliśmy, że tym razem wypożyczymy sobie czteroosobowy "samochodzik" napędzany pedałami. Tak też zrobiliśmy i była to niezła zabawa, chociaż wymagająca sporo wysiłku. Całe szczęście, że ten pojazd miał foliowy dach, bo trochę popadało po drodze.

W pewnym miejscu przy trasie rowerowej można zrobić przystanek w sympatycznej kawiarence dla rowerzystów i nie tylko - z miejscami do zaparkowania różnych pojazdów i fantastycznym widokiem na zatokę.
Spędziliśmy czas bardzo przyjemnie, choć pogoda była niezbyt ładna, jak na lokalne warunki.







czwartek, 17 marca 2016

Co u nas

U nas życie toczy się powoli do przodu. Pogoda nas nie rozpieszcza, ciągle wieje wiatr powodujący ból głowy u mnie. Wczoraj przez cały dzień padało - tu deszcz a na szczytach gór po drugiej stronie doliny za oknem śnieg. W tym roku jest ewidentnie inna pogoda niż we wcześniejszych latach o tej porze. Klimat się zmienia, to pewne.
Dzieci smarkają i kichają i tak pewnie będzie aż słońce dobrze nie przygrzeje. W sobotę byliśmy w Genui,o czym napiszę następnym razem. To miasto jest bardzo dziwne, jakby każdy z architektów chciał na siłę coś zmienić, nie zważając na urodę tego co tworzą. Niemniej jednak, była to przyjemna wycieczka.
Mało tu ostatnio piszę, trochę dlatego, że nie mam o czym, a też odczuwam brak energii żeby robić cokolwiek, wiec skupiam się tylko na tym co konieczne i na inne dodatkowe sprawy nie mam już siły. To wszystko przez ten wiatr! Trzeba się wziąć w garść i trochę zmusić, to może wówczas się trochę rozkręcę. Bo na razie to tylko chce mi się spać...



 Dzień później widok mamy taki:

Gwiazda rośnie jak na drożdżach...(druga została w tedy w domu, bo spacery to nuda...)


Pozdrawiam wszystkich i do następnego razu, co będzie niedługo, obiecuję!

poniedziałek, 7 marca 2016

Gdzie ta wiosna???

Niby słońce ładnie świeci, ale jest niestety chłodno. W sobotę lało od rana i  były na morzu tak wielkie fale, że aż zamknięto nadmorską ulicę, ze względów bezpieczeństwa. Woda z morska chlapała aż na ulicę, obrzucając przy okazji kamieniami wszystko dookoła. Wczoraj z kolei lodowaty wiatr. Jak widać i tutaj "w marcu jak w garncu". Zimowej kurtki wciąż nie mogę schować na dłużej do szafy. Nie jest to taka kurtka na mróz, lecz raczej chroniąca przed zimnym wiatrem i deszczem, no ale jakby nie było - tutaj to się nazywa zimowa.

Wiosna idzie lub nie idzie, ale okna trzeba umyć, bo jak rano słońce  prosto w nie zaświeci to wyglądają nieciekawie. A trzeba wiedzieć, że w tym mieszkaniu mycie okien to poważne wyzwanie. Są ogromne, od podłogi do sufitu i jest ich bardzo dużo. Wygląda to bardzo ładnie, jednak można się nieźle namęczyć przy myciu. Dziś z rana zaliczyłam już dwa, po dwie ogromne szyby w każdym. Więcej nie dało rady, bo się zmachałam  i zużyłam wszystkie moje magiczne szmatki, które trzeba było wyprać przed następną partią. Mogę jednak z dumą powiedzieć, że wiosenne porządki w małej części zrobione.

A jak wiosna to oczywiście i tulipany...






czwartek, 3 marca 2016

Już są!

Nasze ulubione lody wróciły po zimowej przerwie, chyba jeszcze bardziej kremowe niż wcześniej. Hmmm, uwielbiamy je! Podczas jedzenia można przyjemnie posiedzieć po parasolem jak z tropikalnej plaży i popatrzeć na morze. Już czuć tutaj lekko "rybi" i słony zapach morskiej wody, który kojarzy mi się z latem. Aż korci, żeby popływać!