piątek, 28 listopada 2014

Lecą krople z nieba

Plac zabaw w deszczu to taki smutny widok...




 Za to starówka w Menton w każdej pogodzie wygląda pięknie.



czwartek, 27 listopada 2014

Kilka promieni zza deszczowych chmur

Po całonocnej ulewie wyszło słońce. Pewnie na krótko, bo czarne chmury już się czają zza gór ale póki co jest przyjemnie. Tu na południowo wschodnim wybrzeżu Francji pada bardzo często i dużo - tak wygląda tutejsza późna jesień i zima. Tego się nie spodziewałam. Pakując rzeczy przed przeprowadzką do Francji, oddałam moje kalosze siostrze, będąc przekonana, że tutaj nie będę ich potrzebować. Oj jak bardzo się myliłam! Kiedy świeci słońce,jest bardzo ciepło i przyjemnie, sęk w tym, ze ostatnio głównie pada, a nawet leje. Tubylcy mówią, że to nie jest normalne dla tej pory roku. W zeszłym mówili tak samo... Klimat się zmienia, to pewne.
Na szczęście mój nowy wazon z przeceny (całe 2 euro!) ma bardzo słoneczny kolor i pięknie rozjaśnia ogólną szarość.






wtorek, 25 listopada 2014

Przypadkowa wycieczka do Gorbio

W ostatnią niedzielę, korzystając z ładnej pogody postanowiliśmy podjechać do naszego starego miasteczka, na spacer i pyszne ciasto w tamtejszej przyjemnej kawiarni. Niestety na miejscu okazało się, że są tam tłumy ludzi, z powodu "Fete de chataigne", czyli Święta kasztanów. To taki festyn jesienny. Nie udało nam się znaleźć miejsca do parkowania więc stwierdziliśmy, że jedziemy gdzie indziej, w nieznane. Pojechaliśmy drogą pod górę, w kierunku lokalnego cmentarza, na szczycie, a potem do Gorbio, czyli malutkiej miejscowości na zboczu jednej z okolicznych gór. Jest tam typowa dla tych terenów starówka z krętymi uliczkami, w których pachnie wilgocią z zamierzchłej przeszłości, kilka galeryjek, ładny kościół, restauracja i bar. Sporo ludzi tam mieszka, często widuję też ogłoszenia o sprzedaży mieszkań właśnie tam, jednak nie skusiłabym się na nie, mimo w miarę przystępnej ceny.





Misternie rzeźbione zdobienia są...namalowane!





Piękne motyle były dekoracją na jednym z domów

Oczywiście wycieczkę trzeba było zakończyć "na słodko" więc po zjechaniu z gór wpadliśmy do nowej włoskiej lodziarni w Menton, która jako jedna z niewielu jest czynna o tej porze roku.




piątek, 21 listopada 2014

Księgarnia

Bardzo lubię chodzić do księgarni. Nawet jeśli nie mam zamiaru nic kupić. Lubię atmosferę tych miejsc, zapach i różnorodność towaru. Wczoraj byłam w Nicei i przechodząc koło ciekawie wyglądającej wystawy, weszłam do środka "La Sorbonne"
Po przejściu przez niepozorny przedsionek, znalazłam się w obszernym, industrialnym wnętrzu, z dużą ilością naturalnego światła wpadającego przez okna w dachu. Wspaniale! Wszędzie książki, książki i jeszcze więcej książek! Oprócz tego trochę materiałów papierniczych. Mnóstwo różnego rodzaju albumów, książek kulinarnych, dział dzięcięcy i literatura fachowa. Aż żałowałam, że nie znam jeszcze na tyle francuskiego, żeby sobie jakieś cacko tam kupić. Niektóre z nich wyglądały imponująco.







W Nicei jest bardzo wiele bocznych, niepozornych ulic, w których można znaleźć ciekawe specjalistyczne sklepy, restauracje, kawiarnie, galerie, antykwariaty i wiele innych. Za każdym razem, gdy tam pojadę, odkrywam coś interesującego. Niedawno byłyśmy z dziewczynami w ogromnej pasmanterii, gdzie można było kupić chyba wszystko co tylko przyjdzie do głowy osobie, która zajmuje się szyciem. Emi była zachwycona i oczywiście nie mogłyśmy stamtąd wyjść bez kupienia kilku fikuśnych guzików. Szkoda, że nie zrobiłam wtedy tam zdjęcia, ale byłam pewnie zbyt oszołomiona nadmiarem towaru...



wtorek, 18 listopada 2014

Słońce jednak świeci

W ciągu kilku ostatnich tygodni mieliśmy tu bardzo dużo deszczu. Ulewa szalała całymi nocami i nie chciała się skończyć. W okolicy były podtopienia i powodzie. U nas na szczęście nic groźnego się nie wydarzyło. Za to odwołano mecz Emi w Antibes, bo dach sali gimnastycznej okazał się nieszczelny i woda kapała na parkiet. Dowiedzieliśmy się o tym niestety dopiero na miejscu, czyli 50 km stąd. A jaka była nasza radość, kiedy okazało się, ze w niedzielę od rana pięknie świeci słońce i jest naprawdę ciepło! Ludzie od razu tłumnie wylegli na spacery, my oczywiście też.





piątek, 14 listopada 2014

Imieninowo

Odłożona na później, w końcu doszła do skutku, imieninowa kolacja. W tej samej restauracji, do której chodzimy najczęściej, bo jest tam przyjemna atmosfera, smaczne jedzenie i ładny wystrój - Cote Sud
Ostatnio zepsuł im się ekspres do kawy i chyba dlatego kilka razy było zwarcie po czym całkowita ciemność przez chwilę. Było to dość zabawne, ale kawy nie można było się napić do deseru - w moim przypadku jabłkowa i pyszna tarta Tatin.

Pierwsze zdjęcie pożyczone ze strony www tej restauracji.


 W tym lokalu potrawy są podawane w nietypowy sposób. Moje smażone w cieście owoce morza wysypywały się z przewróconego rondla - co brzmi dziwnie ale wygląda imponująco

 Piękne kwiaty od Emi, na które wydała wszystkie swoje oszczędności.




























Prezent (piękne wełniane poncho) jeszcze na wystawie sklepu, który niestety był zamknięty i trzeba tam pojechać jeszcze raz. Oczywiście do Włoch - takie rzeczy to tylko w San Remo...


poniedziałek, 10 listopada 2014

Karuzela

Wesołe miasteczko zawitało do Monako. Było kilka mrożących krew w żyłach atrakcji, na które na szczęście Emi się nie upierała, tak jak w zeszłym roku, więc nie trzeba się było denerwować. Ja, im jestem starsza, wolę na takie rzeczy patrzeć z boku, choć kiedyś nie przeszłabym koło tego obojętnie. Dodatkowo było wiele stoisk na których można wygrać różne nagrody, strzelając do nich, rzucając kółkami itd. Za złowienie dużej ilości kaczek, można było dostać rybkę w mini akwarium z plastiku - mamy więc teraz rybkę w domu...
Nieodłączna część tego typy rozrywki to budki z różnymi przekąskami. Hamburgery, frytki, dziwne kanapki, nalesniki, wata cukrowa no i ulubione churrosy z kubeczkiem Nutelli do maczania. Pyszne, choć niemiłosiernie tłuste, no ale choć raz w sezonie trzeba to zaliczyć!







czwartek, 6 listopada 2014

Powiało chłodem

Przez kilka dni mieliśmy tu załamanie pogody, o którym pisałam wcześniej i była nawet na ten temat wzmianka w Teleexpressie! Przez prawie cały wtorek, począwszy mniej więcej od południa była ulewa, wichura, grad (rzadkość tutaj) i niezliczona ilość błyskawic! Bałam się wyjść z domu i jak już musiałam, żeby odebrać Lidkę ze szkoły przed siedemnastą, to samochód prawie płynął po ulicy. Studzienki przestały przyjmować wodę więc zrobiła się rzeczka na jezdni. Dziś (w środę) jest już lepiej, bo prawie nie pada i nie wieje, za to morze wygląda jak brudna kałuża. Niestety cała ta sytuacja pogodowa wychłodziła nam mieszkanie, a jeszcze nie włączono ogrzewania. Cóż z tego, ze na dworze jest 17 stopni, jak w domu tylko 19? Nie ma jeszcze tragedii, ale to trochę za chłodno. W zeszłym roku mieliśmy podobny problem o tej porze roku. Tutaj w okolicy zwykle okna są jednoszybowe, w naszym mieszkaniu prawie nieszczelne. To dziwne, bo choć oczywiście klimat jest dosyć łagodny, to też są chłodniejsze miesiące i często wieje  silny wiatr, który wdziera się do mieszkań przez te wszystkie szpary. No nic, pozostaje mieć nadzieję, że lada dzień kaloryfery będą ciepłe. Póki co rozgrzewamy się herbatą, wieczorem przyjemnie wziąć gorąca kąpiel, rosół właśnie się robi. A jeśli chodzi o nieschnące pranie, to mamy tu całkiem nowa suszarkę. Zwykle jej nie używamy, ale teraz przydała się idealnie.
Taka szaruga za oknem u mnie zwykle wywołuje ochotę to eksperymentów zdjęciowych, bo jest wówczas bardzo specyficzne światło, tworzące ciekawy klimat na fotografii. Nie znam się zbytnio na robieniu zdjęć, ale bardzo to lubię i nie szkoda mi czasu na "opstrykanie" jednego kwiatka 20 razy. Co zaskakujące, to zwykle wybieram potem zdjęcie zrobione na początku. Jakby pierwsze, świeże spojrzenie i uchwycenie momentu było najlepsze. Chyba tak jest też w życiu - często przekonuję się, że to co pomyślałam czy wybrałam w pierwszej kolejności, zostaje.

To zielone, to... pietruszka.



środa, 5 listopada 2014

Pesto

Kiedyś zbytnio tego nie lubiłam. Gdy zjadłam w restauracji, smak wydał mi się zbyt intensywny. Kupiłam gotowe w słoiczku - było troche nieudane. Można zrobić to od zera w domu, bo podobno to nic trudnego, ale jakoś nie spróbowałam. Niedawno na szczęście odkryłam na nowo ten smak i tym razem z powodzeniem. Byłam na targu w Ventimiglii i przy stoisku ze świeżymi makaronami i pierożkami ktoś przede mną kupował porcję zielonego pesto, które miało piękny kolor i wyglądało tak apetycznie, że ja też kupiłam to samo. Do tego świeży makaron wstążki. W domu okazało się, że chyba mam trochę za mało tego zielonego sosu na ugotowaną ilość makaronu, no ale już trudno. Wymieszałam to co miałam w mojej ulubionej białej misce (to jedna z kilku fajnych rzeczy, które były na wyposażeniu tego mieszkania),a do tego ugotowałam jeszcze szparagi. No i ku mojejmu zaskoczeniu okazało się, że właśnie takie proporcje makaronu i pesto świetnie się sprawdziły. Smak był dosyć delikatny ale bogaty, pyszny. Do tego oczywiście świeży parmezan - efekt wspaniały! Potwierdziło to starą prawdę, ze najprostsze rzeczy są najlepsze. Olek też teraz bardzo lubi to danie i jak powiedział o tym ostatnio koledze z pracy, ten obiecał, że da nam do spróbowania pesto, które robi jego mama. No i dotrzymał słowa - mamy słoiczek od prawdziwej włoskiej babci! Jeszcze nie otwarty, za to już wygląda pysznie...







wtorek, 4 listopada 2014

Szalona

Dziś pogoda oszalała. Mamy coś w rodzaju tropikalnego sztormu. Od wczorajszego wieczora, przez cała noc wariowała burza z ulewą i silnym wiatrem. Dziś nie pada, ale wiatr wieje bardzo mocny i są ogromne fale. A przy tym jest 19.5 stopnia, więc jest dosyć niesamowicie. Ja w nocy niewiele spałam, bo było dużo hałasu no i trochę się martwiłam, czy ta ulewa nie wedrze nam się do domu (a jest to możliwe...). Za to teraz ta dziwna aura bardzo mi się podoba. Lubię patrzeć na wielkie fale a ich szum działa kojąco. Jechałam promenadą i samochód został ochlapany przez rozszalałą morską wodę. Trochę to niebezpieczne, ale na szczęście ruch był już wtedy nieduży. W przeciwieństwie do wczesnych godzin porannych, bo dziś znowu strajk pociągów i ludzie musieli się przesiąść do samochodów. Skuter dziś nie jest dobrym pomysłem, niebezpiecznie. Jak widać dojazdy do pracy są tutaj dosyć skomplikowane. W radio powiedziano, że ten region Francji jest najbardziej nękany przez strajki kolejowe (lokalne radio angielskie, więc mogłam dobrze zrozumieć). Są oczywiście jeszcze autobusy, ale ich pojemność jest niestety ograniczona.

Niech nikogo nie zmyli to piękne słońce na zdjęciu - bystre oko zobaczy, że drzewa się uginają od wiatru




poniedziałek, 3 listopada 2014

Jesienna chandra mimo braku jesieni

Tutaj niby wszystko w porządku, ale ja czuję, że chmury, które napływają by spowodować całotygodniową ulewę (taka jest prognoza, łącznie z ostrzeżeniem o powodziach) przyczepiły się też do mojej głowy i nie chcą sobie odpłynąć. Pewnie muszą się wypadać wraz z deszczem (emocji)...
Dzieci wróciły do szkoły, zadowolone, że "znowu będzie normalnie". Zauważyłam, że one najlepiej się czują, gdy wszystko toczy się ustalonym rytmem: szkoła, zajęcia dodatkowe, odrabianie lekcji - czas wypełniony i nie ma wtedy miejsca na głupoty. Ja jakoś muszę zorganizować sobie ten czas kiedy wszyscy są poza domem i coraz trudniej mi to przychodzi. Oczywiscie mam mnóstwo rzeczy do zrobienia w domu, no ale ile można sprzątać...Mam nadzieję, że to chwilowa niemoc, spowodowana tęsknotą za domem. Jeśli się przedłuży - marnie się widzę. Oby nie...