piątek, 19 maja 2017

Koszykówka

Od początku naszego pobytu we Francji chodzimy na mecze koszykówki do Monako. W tamtym czasie nie mieliśmy tu wiele rozrywek, też nie wiedzieliśmy gdzie można pójść, czy pojechać żeby fajnie spędzić czas. Okazało się, że mecze odbywają się dosyć często, nie ma tłumów, bilety prawie za darmo kupowało się przy biurku koło wejścia do hali sportowej. I był to przyjemny sposób na spędzenie wieczoru poza domem. Na naszych oczach, przez te kilka lat to wszystko bardzo się zmieniło. Drużyna stawała się coraz lepsza, przeszła do lepszej ligi, zaczęło wtedy przychodzić więcej kibiców, pojawiły się cheerleaderki, bilety podrożały i trzeba je kupować z wyprzedzeniem. Za to my wciąż tak samo lubimy wybrać się na taki mecz. Lidka też to bardzo lubi, bo jedną z cheerleaderek jest jej była nauczycielka, która zawsze do niej pomacha i "puści oczko"...


Ostatnio zabraliśmy ze sobą koleżankę Lidki


Czasem na mecze przychodzi książę Monako

Jest też wierny klub kibiców


poniedziałek, 15 maja 2017

Różne różności

Tak w skrócie wrzucam tu kilka zdjęć z tego co i na się u nas działo ostatnio i trochę dawniej, a nie pisałam tu o tym. Prowadzenie bloga jest dosyć wymagające, jeśli nie chce się nikogo zanudzać, a ciekawe pomysły jakoś czasem same nie chcą przyjść. Chwilami brak jakiejkolwiek weny do pisania, robienia zdjęć i wymyślania jakby tu ładnie coś zamieścić. Ale jako że traktuję tego bloga jako rodzaj kroniki rodzinnej, to trzeba te zdjęcia tu pokazać, nawet bez obszernego opisu.
Przy okazji jest to tez świetny zapis zmian pogody. Często porównuję, jaka temperatura była o tej porze rok czy dwa lata temu i co roku jest trochę inaczej, jak również inna ilość opadów. To dla mnie bardzo ciekawe.

No więc po kolei. Najpierw była Wielkanoc...


 Gałęzie nazrywane z okolicznych krzaków...


Udało się kupić bazie - ku ogromnemu mojemu zaskoczeniu, bo nie rosną nigdzie tutaj. Te przyjechały z Holandii, co oczywiście wpłynęło na ich cenę, no ale czasem trzeba zaszaleć...


 W Wielkanocną niedzielę pojechaliśmy na spacer i na wrotki do Włoch i było bardzo, bardzo ciepło - trzeba było zaraz się czegoś zimnego napić!

 W poniedziałek też było słonecznie i prawie gorąco. My mieliśmy na ten dzień bilety na turniej tenisowy w Monaco (choć tak na prawdę to jest na terenie naszego Roquebrune Cap Martin i Monaco dzierżawi te tereny). Bez czapki udar słoneczny murowany, ale bardzo nam się tam podobało, poza kolejką do wejścia, bo każdy musiał przejść kontrolę ochrony.

 W jednym z meczy na naszym korcie grał Novak Djokowic


 Ale ciepło...
To na razie tyle, więcej następnym razem...

wtorek, 2 maja 2017

We Florencji

We Florencji na każdym kroku widać, jak bogatą historię ma to miasto.W każdej większej czy mniejszej uliczce stoją piękne, bardzo stare budynki, na nich imponujące rzeźby, freski.
Niestety masy turystów utrudniają trochę zwiedzanie. Kolejki do muzeów, ciągnące się setkami metrów są bardzo zniechęcające. Po złym doświadczeniu kiedyś w Luwrze, gdzie był hałas i tłum jak na dworcu w godzinie szczytu i trudno było się "dopchać", żeby zobaczyć np. "Mona Lisę" - nawet nie próbujemy się w te tłumy w muzeach mieszać.

Spacer uliczkami Florencji był jednak bardzo przyjemny, choć na pewno trzeba pojechać tam na dłużej niż jeden dzień.

Katedra Santa Maria del Fiore, zwana przez Włochów II Duomo. Jest monumentalna, robi niesamowite wrażenie. Zajmuje prawie cały plac Piazza del Duomo, jej fragmenty widać z wielu okolicznych uliczek, bo góruje nad budynkami w sąsiedztwie. Całkiem inna niż Duomo w Mediolanie, ale równie zachwycająca.














Do tej lodziarni trafiliśmy przypadkiem ...w poszukiwaniu toalety. Było warto zostać tam dłużej, bo lody były przepyszne! To co Lidka trzyma w ręce, to była jakby zimna Nutella, a ta jasna masa pod spodem to taki ciągnący, kremowy karmel - bardzo słodkie ale pyyyyyycha! Inne smaki też były wspaniałe.


W takim dużym mieście można znaleźć również różne ciekawe, nietypowe sklepy. Na przykład sklep dla magików.


A poniżej nastrojowy sklepik z artykułami piśmienniczymi. Eleganckie papeterie, pióra do pisania, notesy, obrazki, plakaty, mapy i wiele innych rzeczy, wszystko piękne. Bardzo chciałam coś tam kupić, ale ja nie piszę tradycyjnych listów, a szkoda...


A tutaj klimatyczna restauracja, bardzo mi się podoba taki surowy styl. Obok jeszcze był bar z luźniejszą atmosferą i masą ludzi w środku.


W tym sklepie (firmowy Lindt) trudno zachować zimną krew, obojętnie ile ma się lat...