poniedziałek, 17 grudnia 2018

Zapach mandarynki

Wstałam, otworzyłam okno w sypialni i od razu poczułam zapach mandarynek, które chyba dają znać, że już dojrzały. Mamy w ogródku przy domu nieduże drzewko mandarynkowe, które rodzi  trochę owoców. To bardzo przyjemne, móc tak wyjrzeć prze okno, spojrzeć na góry i wciągnąć w płuca świeże, pachnące, lekko ciepłe powietrze. Francuska Riwiera w pełnej krasie...szczególnie po ciężkim weekendzie.

Krótki pobyt w Polsce, wypełniony załatwianiem spraw i sprzątaniem całego, kilku piętrowego domu dla nowych lokatorów. Na pierwszy rzut oka był niby porządek po wcześniejszych mieszkańcach, ale po bliższym sprawdzeniu okazało się, że wszystko wymaga przemycia, skrobania, zalania ostrą chemią, dokręcenia, podmalowania. W niedzielę miałyśmy (ja i dzieci) mieć dobre połączenie lotnicze z Gdańska do Nicei ale nic z tego nie wyszło, bo z powodu zimowej pogody, samoloty się spóźniały i w efekcie zamiast prze 19, byłyśmy w domu o 1 w nocy, po całym dniu spędzonym na lotniskach. Bardzo to było męczące, a rano dziś szkoła! Ale dzieci zostały w domu, bo nie miałam serca budzić ich przed 7 po tym wszystkim. Tutaj szkoła dzieli się na dwa bloki lekcyjne, rano i po południu, więc mogą pójść po obiedzie. Zwykle nie opuszczają lekcji, bo raczej nie chorują na szczęście, więc ten jeden raz można sobie odpuścić.

Mój wspaniały nastrój przedświąteczny gdzieś się niestety ulotnił, bo w piątek dowiedziałam się, że nasz ulubiony, liliowy samochód idzie do kasacji, po tym jak ktoś go bardzo mocno uderzył z tyłu. Tak mocno, że walnął w inny wiec jest zniszczony z obu stron. 3 inne samochody przed nim też, co dowodzi jak silne było to uderzenie. Taki prezent na święta. Oczywiście, najważniejsze że nie było nikogo wówczas w środku i nikomu nic mi się nie stało i ta świadomość wypełnia moją szklankę do połowy... Ale atmosfera radosnego oczekiwania na święta gdzieś się ulotniła.

Za to udało się nam nacieszyć przez chwilę śniegiem, w razie, gdyby na Boże Naridzenie w Polsce miało go nie być. Za kilka dni znowu lecimy do Trójmiasta, oby bez takich przygód jak wczoraj...


 A to zimowy widoczek z okna naszego mieszkania w Gdyni. Odnalazł się (podczas tych wielkich porządków w starym domu) zaginiony anioł i robiona przeze mnie wiele lat temu dekoracja okienna, co sprawiło mi dużo radości. Serduszka są czerwone lub kratkę, wstążka z mikołajami, tylko nie widać tu tego niestety.


Na szczęście udało się wpaść na chwilę do naszej ulubionej gdyńskiej kawiarni, żeby zebrać siły na wielkie sprzątanie... Rozgrzewająca herbata, pyszne ciasta i ta piękna porcelana... sama przyjemność.


Byle do świąt...

poniedziałek, 3 grudnia 2018

Adwentowy kalendarz

No i zaczęło się odliczanie dni do Bożego Narodzenia. Ja uwielbiam ten czas, od zawsze. W tym roku mam wielką ochotę na dekorowanie domu i podkręcanie tej jedynej w swoim rodzaju atmosfery przedświątecznej. Czekam na bożonarodzeniowe jarmarki w Monako i Menton, które ruszają dopiero pod koniec tego tygodnia. W Nicei już taki działa, ale jako, że każdy wchodzący musi być sprawdzony przez ochronę, czy nie wnosi niebezpiecznych przedmiotów, kolejka do wejścia była ogromna więc zrezygnowałyśmy z tego.
Tutaj we Francji choinki stroi się już kilka tygodni przed świętami i Lidka jest smutna, ze my tego nie robimy. W sumie to może szkoda, ale my choć tu mieszkamy to przecież hołdujemy polskim tradycjom. Ostatnio podeszłam do miejsca, gdzie można kupić naturalne choinki, żeby poczuć ten piękny zapach i ku mojemu rozczarowaniu nie czułam nic! Dlaczego te choinki nie pachną? Co się stało z tym najpiękniejszym aromatem? Dla mnie to jest smutne, bo lubię zapachy, które przywołują wspomnienia z dzieciństwa i woń choinki do nich należy. Na pociechę kupiłam piękną gałąź świerku do dekoracji, która nawet trochę pachniała na początku.



Jestem pod wrażeniem jaką karierę robi teraz kalendarz adwentowy! Wiele firm ma teraz swoją jego wersję. Z kosmetykami, biżuterią, zabawkami, najróżniejszymi słodyczami. Ja znalazłam kalendarz idealny dla siebie, z różnymi rodzajami herbaty, inna na każdy dzień Adwentu. Dzieci mają ten sam kalendarz co zawsze, do którego wkładam małe słodycze. I na pewno zostanie on z nami jeszcze dłuuugo, a potem może będą go używać następne pokolenia???

Mam taki zamiar, żeby każdego dnia adwentu robić coś "świątecznego", żeby potem nie żałować, że ten czas już minął a mi coś umknęło. Na pewno będziemy jeździć na łyżwach, chodzić na jarmarki, pić gorącą czekoladę i grzane wino, pierniczki już zajadamy. Świąteczna muzyka już króluje w naszym domu (bo mi się to nigdy nie nudzi), a w najbliższą niedzielę chcemy pojeździć na nartach w Limone, bo tam już mnóstwo śniegu i stoki gotowe na białe szaleństwo, a samo miasteczko jest mistrzem jeśli chodzi o świąteczną atmosferę. Ach jak my to lubimy...