środa, 29 kwietnia 2015

Skuter no. 10

No nareszcie! Ostatnio nie widziałam żadnego skutera, któremu chciałabym zrobić zdjęcie. Same zwykłe dookoła. W końcu znalazł się taki:




wtorek, 28 kwietnia 2015

Różne obrazki

Ładna posadzka w kamienicy, w której mieści się Lidki szkoła tańca (i moje ulubione buty...)

 Anioł, który czuwa nad nami w sypialni. Ktoś pewnie go rozpozna...


Ta piękna gąska chyba się zgubiła i przypadkiem znalazła w porcie w Monako.


Kwiaty w pięknym kolorze na rozjaśnienie szarego dnia.


poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Miłego poniedziałku

Tutaj dziś pierwszy dzień dwutygodniowych ferii wiosennych. Od rana ulewa, szaruga i wg prognozy w telefonie też burza. Jeżeli rzeczywiście grzmi to my tego nie słyszymy, bo okna w naszym nowym mieszkaniu wspaniale wyciszają hałasy, w przeciwieństwie do tych w poprzednim... Ja zamiast spać do 10, bo nie trzeba wstać do szkoły - na długo przed 8 chowałam rowery, które stały pod gołym niebem na naszym miejscu postojowym. Wyśpię się jutro.
W środę jedziemy na kilka dni do Lizbony (Olek jest tam teraz służbowo), więc trzeba się spakować. Mam nową walizkę, którą "kupiliśmy" za punkty z linii lotniczych. Jest zrobiona z twardego tworzywa, na którym są kontury wszystkich krajów świata i dołączone specjalne flamastry, którymi można zaznaczać, gdzie się podróżuje, lub coś napisać. Taka zabawka dla dorosłych ale też praktyczna sprawa, bo często trudno rozpoznać swój bagaż na taśmie na lotnisku, gdy większość walizek wygląda podobnie.

Poniżej kilka widoczków z trasy z Nicei do Monako. W tym miejscu jest tak pięknie, że specjalnie przygotowano miejsca postojowe z boku ulicy, żeby można się zatrzymać i podziwiać widok na Villefranche-Sur-Mer z góry. Widziałam w TV że w tej okolicy mają swoje wille światowej sławy gwiazdy. Raz widziałam 3 błyszczące limuzyny z ciemnymi szybami, jak wjeżdżały przez elegancka bramę do ukrytej wśród drzew posiadłości na wzgórzu. Nie udało mi się niestety nikogo tam wypatrzeć.






czwartek, 23 kwietnia 2015

Rower, Menton i ja

Po odwiezieniu Lidki do szkoły wsiadłam dziś na rower i pojechałam do Menton. Nie odstrasza mnie fakt, że w drodze powrotnej trzeba wprowadzić rower krętą ulicą na wzgórze - traktuję to jako dodatkową możliwość spalenia kalorii. Pogoda była przyjemna, trochę chmur ale chwilami też słonecznie. Po objechaniu portu, który jest spokojny i cichy kupiłam sobie rogalika i kawę na wynos, które zjadłam i wypiłam na ławce przy placu koło muzeum. Bardzo lubię to miejsce, zawsze sporo się tam dzieje. Podoba mi się też sam budynek muzeum - bardzo nowoczesny a tu w okolicy jest takich niewiele.
A palmy całkiem jak w Californi...




Później poszłam kupić rybę w sklepie rybnym, który jest w pobliżu, a na straganie obok mieli już prawdziwe truskawki. Nie takie pół sztuczne, które są dostępne prawie cały rok, tylko najprawdziwsze, słodkie i pachnące jak te w Polsce w czerwcu.


wtorek, 21 kwietnia 2015

Le Corbusier

Wczoraj było ciasto czekoladowe więc dzisiaj dla równowagi trzeba zażyć trochę ruchu. Tutaj klimat i okoliczności przyrody nas rozpieszczają. Chcąc nie chcąc trzeba się trochę poruszać, bo aż grzech nie skorzystać z tego co ma Roquebrune Cap Martin do zaoferowania.

Poza nadmorską promenadą, na której biega mnóstwo ludzi jest też Le Corbusier - droga spacerowa wokół półwyspu Cap Martin. Jest to niezbyt szeroka wybetonowana dróżka dla pieszych, ze schodami w wielu miejscach. Chwilami idzie się pod górkę, potem trochę po prostym, zaraz znowu w dół i tak w kółko. Trasa ta w całości ma trochę ponad 4 km długości  i roztaczają się stąd wspaniałe widoki. Szczególnie ten na plażę w głównej części Roquebrune (my mieszkamy w innej o nazwie Carnoles) i na Monako.



Le Corbusier, właściwie Charles-Édouard Jeanneret-Gris to francuski architekt szwajcarskiego pochodzenia, urbanista, malarz i rzeźbiarz, czołowy przedstawiciel modernistycznego stylu międzynarodowego.
Przyjeżdżał tu przez kilkanaście lat na wakacje, aż w końcu zamieszkał do końca życia. Przy tej drodze spacerowej znajduje się jego domek letni, który można zwiedzać. Niestety nie w tej chwili, bo poddano go renowacji ale można go obejrzeć w internecie.

Widoczna na zdjęciach plaża jest bardzo kameralna i przyjemna, z sympatyczną kawiarnią blisko wody.

Woda nie była wcale zimna - żałowałam, że nie mam stroju kąpielowego. Następnym razem na pewno się tam wykąpię. Piasek to raczej drobne kamyczki, ale za to woda turkusowa.

Jest też kawałek dla ludzi o mocnych nerwach. W dwóch miejscach trzeba iść po metalowej platformie z barierką, przyczepionęj do muru. W podłożu przez dziurki widać skały i wodę wiele metrów poniżej. Nie dla osób z lękiem wysokości. Ja miałam gęsią skórkę na plecach, no ale trzeba przez to przejść albo zawrócić. Ogólnie jest tam bardzo przyjemnie i w ciągu dnia sporo ludzi tamtędy chodzi, więc nie bałam się, nawet jak przez dłuższą chwilę nikogo nie spotkałm. Wieczorem jednak nie radziłabym się tam zapuszczać...

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Na niedzielę najlepsze jest...

...ciasto czekoladowe.


Podzielę się przepisem, bo jest on bardzo łatwy i szybki a efekt baaardzo smaczny. U nas to ciasto znika w ekspresowym tempie.

Do ciasta potrzebujemy:

100 g gorzkiej czekolady
100 g masła
4 jaja
175 g cukru (ja daję biały i brązowy pomieszany)
cukier waniliowy
100 g mąki
Nie potrzeba proszku do pieczenia!

Na początku trzeba rozpuścić czekoladę razem z masłem w garnku na niedużym "ogniu" i potem trochę tę mieszankę przestudzić. W między czasie włączyć piekarnik, żeby się nagrzał do 175 stopni. Jaja ubijamy z cukrami mikserem na puszystą masę, Dodajemy ostudzoną czekoladę z masłem, ubijamy dalej, następnie mąkę i jeszcze trochę miksujemy. Mieszankę, która jest dosyć rzadka wlewamy do niedużej formy (moja ma średnicę 24 cm) wysmarowanej tłuszczem i lekko posypanej mąką. Pieczemy w temperaturze 175 stopni około 30 min. Powierzchnia może lekko popękać i się oddzielić, ale to nie szkodzi. Polewa i tak to przykryje.

Polewę robię z czekolady, którą akurat mam w domu. Tym razem była to czekoladowa kura, która została po świętach. My lubimy polewę z mlecznej czekolady, ale gorzka tez będzie dobra.
W tym samym garnku, który użyłam wcześniej do masła i gorzkiej czekolady do ciasta (bez umycia) rozpuszczam pokruszoną całą tabliczkę (lub kurę...) z dodatkiem słodkiej śmietanki - około pół szklanki ale to trzeba dodawać po trochu, mieszać i obserwować, jaka konsystencja powstaje. Można dodać łyżkę masła dla lepszego blasku. Gdy polewa zrobi się gładka, błyszcząca i lejąca jak płynny miód lejemy ją na ciasto. Wierzch posypałam orzechami pekan tym razem ale można dać wszystko co nam przyjdzie do głowy, również owoce takie jak na przykład maliny, albo nic.





































To ciasto zawsze się udaje. Mam nadzieję, że będzie smakowało tak jak nam!

sobota, 18 kwietnia 2015

Taka sobota

Kilka zdjęć z dnia z Lidką. Olek na Martynice a Emi pojechała na wyjazdowy mecz. Tymczasem my poszłyśmy na spacer nad morze na piechotę. Mamy teraz trochę dalej i wracając trzeba pokonać 170 dużych stopni, skrupulatnie liczonych przez Lidkę, oczywiście pod górę. Nabierzemy kondycji mieszkając w tym nowym miejscu...

Panienka z okienka:

 Poza syreny do zdjęcia musi być



środa, 15 kwietnia 2015

Do znudzenia

Dziś jeszcze o Wenecji.Tyle napstrykałam tam zdjęć, że muszę trochę tu nawrzucać. Chwilami już miałam aparat schowany głęboko ale jednak musiałam go wyciągnąć, bo kolejny piękny kanalik czy uliczka domagały się zdjęcia.
Co ciekawe, to chwilami było tam całkiem podobnie do Gdańska, tak jak to widać poniżej.
Doprawdy, trudno na pierwszy rzut oka powiedzieć czy to nad Motławą w Gdańsku czy w Wenecji?

 Kawiarnia "Florian" istnieje od blisko 300 lat!

 Tradycyjne włoskie  kawiarnie są bardzo eleganckie.

Oczywiście trzeba było coś jeść i pić. W małej kawiarence były ciastka, gorąca czekolada i...zardzewiałe śruby i klucze do jedzenia (z czekolady ale do złudzenia wyglądały jak prawdziwe)





poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Weneckie klimaty

Wciąż jesteśmy pod wrażeniem Wenecji. Mieliśmy szczęście do pogody - było słonecznie i ciepło. Sporo turystów, ale bez tłumów, przyjemnie. Wieczorem w bocznych uliczkach byliśmy chwilami całkiem sami, co było niesamowite i lekko przerażające. Ogólnie byliśmy zachwyceni tym przepięknym miejscem.