poniedziałek, 17 czerwca 2019

Najlepsza plaża

Choć mamy blisko plaże w RCM i Menton, to czasami lubimy wybrać się trochę dalej, żeby poleżeć na piasku, a nie na kamykach. Wtedy jedziemy do Cannes. Nie jedzie się zbyt długo i do dyspozycji ma się bardzo długą piaszczystą plażę, która się ciągnie przez Cannes la Bocca, i kilka następnych miejscowości. Wzdłuż plaży jest ulica, na której można bezpłatnie zaparkować. Przed południem można stosunkowo łatwo znaleźć wolne miejsce. Przy jezdni jest też chodnik, którym można spacerować, patrząc na plażę i morze. Co kilkaset metrów rozstawione są małe punkty gastronomicze, wszystkie podobne, w których można zjeść coś ciepłego, kupić kawę, zimne napoje i lody. Czyli wszystko co potrzeba jest "pod ręką". Woda czysta i coraz cieplejsza, miękkie dno, nie wymagające butów do wody, więc można bawić się w wodzie albo grać w piłkę czy cos innego bez ryzyka skręcenia kostki. Atmosfera wakacyjna,  chociaż to tylko wolny weekend.




A to jeden z wielu barów z przekąskami, każdy ma swój numer. W tym na zdjęciu wszystko co jedliśmy było smaczne, frytki smażone na porządnym oleju, a panini w różnych ciekawych smakach.
Jak widać, na plaży jest też segregacja śmieci, plastik i papier do żółtego śmietnika.


Na plaży, co kawałek można zobaczyć słupki z kolorowymi przedmiotami, tu na zdjęciu na przykład banan. Służą one orientacji w terenie. W sytuacji gdyby dziecko odeszło zbyt daleko od rodziców, łatwiej może ich odnaleźć wiedząc, że leżą koło banana, ciuchci, domku itp. Świetny pomysł według mnie.


 Dobrze, że już zaraz wakacje...


środa, 12 czerwca 2019

Zoo

Koło Frejus znajduje się nieduże zoo. Korzystając z okazji, że byliśmy niedaleko nad jeziorem, pojechaliśmy tam ku wielkiej radości dzieci ... (tak naprawdę, to Emi nie była zbyt uradowana, bo było gorąco i ona nie jest wielką fanką takich atrakcji, ale potem jej też się tam podobało).
Park zoologiczny jest dosyć stary i niezbyt atrakcyjny na pierwszy rzut oka. Za to ilość i różnorodność zwierząt robi duże wrażenie. Słonie, lwy, tygrysy (również białe), lamy, alpaki, różne małpy, ptaki, lemury z młodymi lemurzątkami (które są trochę jak małe kotki, tylko z długim ogonem), mnóstwo żółwi, dzikie świnki, wilki, bawoły, wielbłądy i jeszcze sporo innych. No i małe kaczuszki, na które można patrzeć bez końca, bo są takie śliczne.
W zoo można kupić paczki ze specjalnym pokarmem dla zwierząt i tym można je karmić, co jest ciekawe, bo wszystkie stworzenia chętnie przychodzą na przekąskę i można popatrzeć na nie z bliska. Oczywiście tylko te, które nie są niebezpieczne. Te inne oddzielone są fosami z wodą, szybami, lub inaczej zabezpieczone.






Po długim spacerze przez całe zoo -z przystankiem na lody - zgrzani i zmęczeni wróciliśmy do domu. Ale to była przyjemna mini-wycieczka. Ciekawe jaka będzie następna???

poniedziałek, 10 czerwca 2019

Piknik nad jeziorem

W wolny czwartek wybraliśmy się nad jezioro, bo już od dawna niektórzy z nas mieli ochotę wybrać się na piknik. A to jezioro - Lac de Saint-Cassien, które Olek widział kiedyś z samolotu i zainteresowało go - też było w naszych planach wycieczkowych od jakiegoś czasu. Spakowaliśmy więc torbę jedzenia, starą kapę na łózko, żeby było na czym usiąść i pojechaliśmy. Okazało się, że to całkiem niedaleko, godzina drogi. Piękna turkusowa woda, dookoła dużo roślinności, przystań gdzie można wypożyczyć rowery wodne i deski do pływania. Atmosfera iście wakacyjna, spokój i relaks.





Obeszliśmy okolicę, posiedzieliśmy w cieniu, zjedliśmy to co mieliśmy, dzieci pomoczyły nogi w jeziorze. My nie bo dno nie wyglądało zachęcająco. Rower wodny wypożyczymy następnym razem, gdy woda trochę się bardziej nagrzeje i weźmiemy kostiumy kąpielowe. Po miło spędzonych kilku godzinach zabraliśmy wszystko i pojechaliśmy do Zoo, które było niedaleko. Ale o tym napiszę następnym razem...


niedziela, 9 czerwca 2019

Jeszcze o Dniu Dziecka

Powoli zaczął nadchodzić czas na kolację. Wtedy w barze pianista gra spokojną muzykę i jest czas na koktajl. Wystawione są też dania, które będą do wyboru podczas kolacji, więc można je dobrze obejrzeć, bo w karcie menu na dany wieczór są tylko opisane.

 Zawsze jest mięso do wyboru (jagnięcina i kurczak tym razem), ryba i danie wegetariańskie (tego dnia warzywne curry). Po lewej stronie przystawki: ślimaki i sałatka.

 Koktajle dla dzieci oczywiście bezalkoholowe. Emi pije Virgin Mohito a Lidka Shirley Temple.



 No i po kolacji dla nasz czas do domu... Jaka szkoda, że nie można było zostać i popłynąć z nimi dalej. Ale na szczęście przyjdzie i na nas kolej, za dwa miesiące. Już nie możemy się doczekać!


sobota, 8 czerwca 2019

Dzień Dziecka na statku

Tak się szczęśliwie złożyło, że akurat 1go czerwca mogliśmy pojechać do Cannes i spędzić popołudnie i wieczór na żaglowcu Royal Clipper. To dopiero atrakcja w Dzień Dziecka!
Statek stał na redzie, więc pasażerowie i goście tacy jak my podpływali szalupami, na których mocno wieje i chwilami można być mocno ochlapanym wodą morską ( dla dzieci to atrakcja), więc po ułożonej fryzurze nie było śladu. Dobrze, że miałam grzebień w torebce.
Ku naszej radości pojawiliśmy się tam akurat na podwieczorek przy muzyce na żywo, nasz ulubiony moment dnia na statku podczas rejsu. No i jeszcze do jedzenia na ciepło były sajgonki, które dziewczyny bardzo lubią, więc pełnia szczęścia. Do tego eleganckie kanapki, ciastka i owoce. Zespół bardzo ładnie grał i śpiewał, napoje z baru odpowiednio schłodzone, więc same przyjemności.


Potem był relaks na leżakach i oglądanie statku, oraz mała, obowiązkowa sesja zdjęciowa.









Ciąg dalszy następnym razem...

piątek, 7 czerwca 2019

U nas lato

U nas ogólnie dobrze, życie toczy się do przodu czasem wolniej czasem szybciej. Przyszedł czerwiec i wraz z nim nareszcie lato. Można w końcu popływać, choć woda jeszcze zimna jak na lokalne standardy, 19 stopni. Powoli łapiemy opaleniznę, ja głównie na balkonie, gdzie przed południem jest bardzo ciepło i słonecznie. To ten czas, kiedy zbliża się koniec roku szkolnego i tym razem Emi kończy bardzo wcześnie a Lidka trochę później ale też wcześniej niż większość szkół - ta do której chodzą rządzi się swoimi prawami.
Wieczorami w ogródku latają świetliki. Niesamowite są te owady z małymi "żaróweczkami" w odwłoku. Często zapala się taka lampka w nocy na oknie sypialni, co zawsze robi na mnie duże wrażenie.
Niedługo spektakl taneczny Lidki, jak co roku. Dużo przygotowań, dużo emocji, sporo poszukiwań odpowiedniej bielizny w cielistym kolorze, co nie jest łatwe bo raczej nie ma takich rzeczy dla dzieci. Na szczęście dorosły rozmiar XS już czasem na naszą tancerkę pasuje, a siatkowe rajstopy dla dorosłych po prostu się mniej rozciągną i będzie dobrze. No i planujemy już makijaż na scenę, tym razem może będzie na zielono.
Wraz z latem pojawiły się czereśnie, które są tu przepyszne. Nie wiem dlaczego, ale myślałam, że na południu Europy nie ma tego typu owoców, na szczęście myliłam się. Duże, słodkie, pyszne - choć dosyć drogie niestety. Za to arbuzy i melony nie są drogie a również smakują wyśmienicie. Kiedyś nie lubiłam zbytnio melonów, bo były dla mnie mdłe i raczej bez smaku. No bo takie można było kupić wówczas w Polsce. Tu na południu melony są słodkie, bardzo soczyste i pyszne, a pachną na całe mieszkanie. Ostatnio kupiłam przypadkiem takiego "oszukanego" melona, który ładnie wyglądał ale nie miał żadnego zapachu. Myślałam, że może jest po prostu niedojrzały, ale po kilku dniach zaczęły się robić na nim plamy a zapachu wciąż nie było, smak też nienajlepszy. To jest właśnie różnica między owocami dojrzałymi w okolicy w sezonie, trochę bardziej naturalnymi niż te przechłodzone, zerwane zanim dojrzeją i transportowane do dalekich części świata.
Takie małe przyjemności sezonowe, to według mnie najlepsze rzeczy w życiu tak na prawdę. Uczucie, gdy schnie się na ręczniku w słońcu po pływaniu w morzu, smak dojrzałych owoców i przyjemne, ciepłe letnie wieczory to wszystko sprawia, że chce się żyć. A cała reszta jakoś się ułoży...