poniedziałek, 28 kwietnia 2014

W Awinion (ale nie na moście)

W sobotę rano wybraliśmy się na wycieczkę do Prowansji. Dokładnie całą trasę opiszę jutro, na razie kilka fotek z Awinionu. Miasto o niepowtarzalnym klimacie. Piękne jasne budowle, dużo wąskich, urokliwych uliczek z nietuzinkowymi butikami i restauracjami. Co kawałek duże, tętniące życiem place. Ogólny klimat starego miasta jest bardzo przyjemny - od razu czuć, że od wieków było to centrum artystyczno-kulturalne. Bardzo nam się tam podobało.
Na słynnym moście nie byliśmy, widzieliśmy go tylko z boku. Jest on nieduży, brak znacznej części (na skutek powodzi), trzeba kupić bilet, żeby na niego wejść. Zadziwiające skąd ta światowa sława. Jest tyle piękniejszych i bardziej okazałych mostów na świecie, które nie są w połowie tak znane, jak ten w Awinion.
Na pierwszym zdjęciu Pałac Papieski. Ogromny i przerażający, myślę, ze takie właśnie uczucie miał wzbudzać wśród zwykłych ludzi dawno temu.










czwartek, 24 kwietnia 2014

Znowu ferie

Ponownie francuska szkoła ma dwutygodniowe ferie. I co tu robić? Na szczęście pogoda dopisuje więc jeździmy. Wczoraj Włochy, dziś byłyśmy w Nicei, żeby dziewczyny w końcu mogły się pobawić na stosunkowo nowym, odjazdowym placu zabaw w centrum miasta. Wszystkie atrakcje zrobione z drewna, lin i metalu. Stwory morskie i łodzie. Wyglada to bardzo nowocześnie i ekologicznie, bardzo mi się podoba. Co było dziwne, to fakt, że na ziemi była... sztuczna trawa. W sumie myślę, że to niezły pomysł, bo prawdziwa została by wydeptana przez dzieci, a tak wygląda to ładnie i jest miękko.




 Emi zwykle robi innym "rogi" podczas pozowania do zdjęć. W końcu się to na niej zemściło...



środa, 23 kwietnia 2014

Kochane dzieci

Z dziećmi bywa różnie, raz są miłe innym razem nie. Na pewno naszym humor się pogarsza, gdy są głodne.



























Na zdjęciu dziewczyny siedzą przy barze z pizzą na porcje w Ventimiglii. Jak już pani z obsługi przyniosła nam jedzenie, to Lidka zaczęła zajadać, jakby od kilku dni nic nie jadła. Jak ją zapytałam, dlaczego jest taka głodna, czy się nie objadła w czasie świąt? Na to ona mówi:" Mama, ja w święta wcale się nie najadłam, bo tamto jedzenie było ohydne!" No i po co człowiek się stara?


wtorek, 22 kwietnia 2014

Co jest najlepsze w świętach?

Ogólnie bardzo lubię święta różnego rodzaju. Z wielu powodów: spotkania z rodziną, dekoracje świąteczne i potrawy które w te dni smakują szczególnie dobrze, a gdyby je zjeść innego dnia w roku - tracą swój wyjątkowy smak. Lubię też coś jeszcze - resztki jedzenia, które zawsze po świętach zostają. Ciasta nabierają wtedy często trochę wilgoci, co w wielu przypadkach podnosi walory smakowe. Sałatka w końcu smakuje tak jak powinna, a na obiad można zjeść niecodzienną kombinację różnych rzeczy, które się znalazło w lodówce.

Ja dziś zrobiłam bardzo smaczne (jak się ku mojej radości okazało) placki z kuskus, którego miałam sporą ilość w lodówce. Na pierwszy świąteczny obiad podałam go z dodatkiem cieciorki i posiekanej natki pietruszki, jako dodatek do mięsa. Zostało dosyć sporo tej mieszanki, więc pomyślałam, że spróbuję coś z tego wykombinować. Dodałam jedno całe jajko i 2 żółtka (które też zostały), trochę soli, pieprzu i curry oraz około 2 łyżki mąki, żeby całość lepiej skleić. Usmażone na gorącym tłuszczu placki (dosyć długo z obu stron) były bardzo smaczne, a pokrojony świeży pomidor świetnie uzupełnił smak całego dania. Nawet Emi smakowało...

Najedzone, teraz odpoczywamy po świętach. Goście szczęśliwie dolecieli do domu, Lidka śpi (mimo, że jest przed 15) a pralka pierze i pierze. Szkoda, że już nie ma ciasta...



piątek, 18 kwietnia 2014

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Idą swięta, jadą goście

Wielkanoc już za chwilę. We Francji oczywiście też obchodzone są te święta, ale wielkanocne kartki bardzo trudno kupić - mi się nie udało ich znaleźć w okolicy. Na szczęście mam w domu małego producenta tego typu rzeczy. Emi z chęcią zabrała się do tworzenia i taki oto był efekt:



My spędzimy Wielkanoc wesoło, bo dziś w nocy przyjadą do nas goście na cały tydzień. Będzie na pewno fajnie i mokro w wielkanocny poniedziałek...



sobota, 12 kwietnia 2014

Znowu sobota?

Strasznie szybko leci czas - znowu sobota dziś i jak to ostatnio często bywa, drużyna Emi gra mecz. Na szczęście tym razem tu u nas. Bardzo lubimy te meczowe wyjazdy, dzięki którym zawsze coś nowego zwiedzimy, ale dzisiaj nie ma Olka a ja nie mam nawigacji w samochodzie więc taki wyjazd w nieznane mógłby być dla mnie trudny.
Jak już jestem w temacie samochodowym, to przypomniała mi się rozmowa z dziećmi, jakiś czas temu. Dziewczyny mówiły, jaki samochód chciałby mieć jak dorosną. No i Lidka mówi: "na pierwszym miejscu to ten niski czerwony z konikiem na znaczku (Ferrari), a na drugim miejscu białe Porsche (!)". Brzmi to pewnie dziwnie, ale dla nich to teraz normalne, bo tu na ulicy często się takie samochody widzi. Jadąc przez Monako, mija się salony większości luksusowych marek. Ceny takie, że czasem aż trudno uwierzyć, ale to nie przeszkadza wielu ludziom najwyraźniej. Dla mnie to wszystko jest dziwne, bo ile wart może być samochód? No ale pewnie ja nigdy tego nie zrozumiem. Samochody to część atrakcji turystycznych w Monako. Nieraz widziałam ludzi z aparatami, którzy stoją przy ulicy w bardziej luksusowych miejscach i czekają, aż nadjedzie jakieś cacko, żeby zrobić zdjęcie. No i nie muszą długo czekać. Najlepsza "wystawka" jest przed kasynem i sąsiadującym Hotel de Paris, prawdziwe targowisko próżności! U mnie zwykle wywołuje to różne przemyślenia, o tym co jest w życiu ważne. Wniosek zawsze taki, że dla każdego są to inne rzeczy. I na tym zakończę.



Nam najbardziej podobają się stare samochody, świetnie utrzymane, których też sporo tu można zobaczyć.



A dla nas nasza Lilka (tak ją nazwały dziewczyny) i tak jest najlepsza...





czwartek, 10 kwietnia 2014

Zmiana

Od wczoraj mój blog wygląda trochę inaczej. Mam nadzieję, że nikomu to nie przeszkadza. Lubię zmienić coś czasem w domu i tak samo tutaj.  Myślę, że nowy obrazek na górze pasuje do tytułu i też trochę do mnie. Pozdrawiam wszystkich, którzy tu zaglądają. Jest Was całkiem sporo.

Dziekuję!!!


środa, 9 kwietnia 2014

Grasse

Ostatni mecz Emi grała w Grasse. Nasze dziewczyny z RCM Basket - jak prawie zawsze - wygrały. Po meczu w dusznej niestety hali sportowej, podjechaliśmy do centrum miasta, żeby je zwiedzić.
Dawno temu miejscowość była znana z wyrobu skór, potem część warsztatów wyspecjalizowała się w robieniu pachnących rękawiczek, które w czasach, kiedy ludzie raczej się nie myli, były bardzo popularne wsród wyższych sfer. Z czasem produkcja skoncentrowała się na robieniu tylko zapachów. Jest tu kilka działąjących do dziś wytwórni, które można zwiedzić, jak również muzeum perfum. Oczywiście można też tu kupić różne pachnące cudeńka. Ja kupiłam piękne mydło na talerzyku, w butiku znanej firmy perfumiarskiej Fragonard, które na razie trzymam  w szufladzie z bielizną, pachnie rewelacyjnie. Są też perfumy, wody kolońskie, świece zapachowe, kosmetyki do ciała i generalnie trudno wyjść z takiego sklepu, bo wszystko kusi nie tylko zapachem ale również wyglądem.
Starówka w Grasse niestety jest trochę rozczarowująca, kilka ładnych miejsc a reszta zaniedbana, różnego rodzaju prywatne sklepy czy kawiarnie pozamykane.  Może inaczej jest w pełni sezonu. Są za to miejsca z jedzeniem tunezyjskim, marokańskim czy algierskim i głównie takich mieszkańców Grasse można było spotkać w wąskich, starych uliczkach.




 Autorem tej rzeźby jest polski artysta








wtorek, 8 kwietnia 2014

Trzęsienie ziemi!

To było wczoraj wieczorem. Olek już się położył do łóżka, bo jest trochę chory, ja oglądałam na kanapie w salonie film, dzieci jeszcze czymś się zajmowały a tu nagle czuję, że moja kanapa się lekko rusza! Patrzę na wyprane rzeczy suszące się obok na suszarce  a one się bujają. W sypialni rzeczy na wieszakach w szafie zaczęły hałasować, a u dzieci poruszyły się obrazy. Zaczęliśmy pytać: co to, co to, czy wy też czujecie? Po chwili wszystko minęło. Czyżby trzęsienie ziemi??? Dziś znalazłam informację, że to właśnie było to. Epicentrum całkiem niedaleko od nas. W różnych artykułach piszą o panice - tu nic takiego nie było. Teraz natomiast jestem już pewna, że niedawno też coś podobnego tu się wydarzyło, tylko w mniejszej skali. Czytałam sobie w łóżku, Olka wtedy nie było w domu, a nagle poczułam, że łóżko się jakby lekko buja. Dzieci spały, więc nie miałam z kim tego skonsultować. Pomyślałam, że może mi się coś wydawało. A to było podobne odczucie jak wczoraj, tylko słabsze i krótsze.
Wracając do wczorajszego wydarzenia, nie ma żadnych szkód, jednak zaczęliśmy się zastanawiać,jak się w takiej sytuacji zachować. No i czy na 5 piętrze jest bardziej, czy mniej bezpiecznie? Mam nadzieję, że nie będzie trzeba się o tym przekonać osobiście.

Na zdjęciu inne dziwne zjawisko z wczorajszego dnia, wilgotna mgiełka z fontanny w Nicei, tej samej, co niedawno tu pokazywałam.


poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Pierwszy letni dzień

Przyjemnnie pogrzalismy się na plaży w niedzielę. Woda jeszcze za zimna, ale tylko dla niektórych. Tego dnia był też pierwszy ciepły wieczór, super przyjemny na przejażdżkę rowerem do Włoch...












piątek, 4 kwietnia 2014

Koleżanka

Na ostatnim meczu drużyny Emki Lidka fajnie bawiła się z dziewczynką, której bardzo zależało na wspólnej zabawie. Niestety na początku Lida nie miała ochoty na nową znajomość, jest ostatnio bardzo nieśmiała. Na szczęście tamta dziewczynka próbowała zagadać kilka razy i nasza blondyna w końcu się otworzyła i miło razem spędziły czas.


wtorek, 1 kwietnia 2014

Spać!


Od zmiany czasu nie mogę się wyspać, wieczorem męczę się z zasypianiem, a za to rano ciężko mi się podnieść z łóżka. Niestety mój najlepszy dzień na odespanie czyli środa wolna od szkoły już taka nie jest, bo teraz chodzę na kurs francuskiego i jedna z dwóch lekcji w tygodniu jest właśnie w środę na 9.00, w Monako, czyli trzeba wyjść koło 8 z domu. No ale trudno. Te zajęcia są całkiem przyjemne, w grupie jest 8 osób, 7 kobiet i jeden mężczyzna, psycholog drużyny piłkarskiej z Monako. Dużo się śmiejemy, nauczycielka jest energiczna i sympatyczna. Jedna z uczennic ma na imię Antonella i uważam że to piękne imię - gdybym miała mieć jeszcze jedną córkę, to tak bym ją nazwała. Ale oczywiście nie planujemy powiększenia rodziny - już z tym towarzystwem co mamy w domu jest wystarczająco dużo zamieszania. 
Tu we Francji ludzie mają duże rodziny, wiele koleżanek naszych dzieci ma po kilkoro rodzeństwa. Może jest tak dzięki temu, że państwo daje trochę pieniędzy na każde dziecko co miesiąc oraz znaczną ulgę w podatkach. No i książki i zeszyty też dostaje się w szkole a opłaty za świetlicę i wyżywienie uzależnione są od przychodu na członka rodziny. Nic więc dziwnego, że w ostatnich latach najwięcej dzieci w Europie rodzą właśnie Francuzki.


Ta świeczka na zdjęciu ma obłędny zapach! Mogłabym mieć takie perfumy. Ostatnio lubię patrzeć na soczyste kolory, żółte i pomarańczowe. Kupiłam takie świeczki,poduszki i bieżnik na stół. Myślę też o małym przemeblowaniu salonu - za wiele nie można tu zmienić, ale wydaje mi się, że zamiana miejsc kilku mebli wyjdzie na dobre. Zobaczymy.