piątek, 27 grudnia 2013

Na nartyyyy!

Jedziemy na narty do Canazei, we Włoszech. Opiszę jak było po powrocie, po 4 stycznia.

Życzę świetnej zabawy w sylwestrową noc i szczęśliwego Nowego Roku!!!

Tak spędziliśmy Sylwestra rok temu...





























środa, 25 grudnia 2013

Sztormowe święta

W wigilijną noc zerwał się bardzo silny wiatr z obfitymi opadami deszczu i taka pogoda niestety jest cały czas (a jest już wieczór następnego dnia). Na morzu sztorm, woda chwilami chlapie aż na ulicę. Ja z tego powodu niestety pół nocy nie spałam, więc rano czułam się słabo i nie bardzo chciało mi się wstać, żeby robić świąteczne śniadanie. Teraz wiatr jeszcze się wzmógł więc szykuje się niespokojna noc...



wtorek, 24 grudnia 2013

Pięknych Świąt!

Życzymy wszystkim, żeby te Święta były takie jak lubicie...

























U nas będzie barszcz, mimo że kupienie surówych buraków nie jest łatwe, zawsze są już ugotowane! Do tego pierożki z grzybami. Będzie też kapusta bo na szczęscie udało się ją kupić. Ryby z włoskiego bazaru: pstrągi, jakieś lekko różowe filety, podobne do dorsza i kawałek miecznika. Śledzi brak, ale będzie sałatka.

Pozdrawiamy świątecznie!!!

poniedziałek, 23 grudnia 2013

O cho...inka!

Jakiś czas temu martwiliśmy się, czy będzie można kupić tu choinkę - nie znaliśmy lokalnych zwyczajów. Na szczęście okazało się, że już od początku grudnia drzewka są w Monako w sprzedaży. Mieliśmy plan, że spróbujemy kupić choinkę w sobotę przed świętami, jak pojedziemy do Ventimiglii po ryby i inne świąteczne zakupy, bo tam zwykle jest trochę taniej. Niestety, okazało się, że tam jest mnóstwo stroików świątecznych, poinsecji, jemioły i gałęzi ostrokrzewu, ale choinek ani śladu!
Za bardzo nas to nie zmartwiło, bo wiedzieliśmy, że można je kupić gdzie indziej.
Po powrocie do domu Olek wybrał się po choinkę do Menton i znowu nic! Ja już zaczęłam się trochę denerwować tą sytuacją, ale była wciąż jeszcze możliwość, żeby kupić drzewko w Monako. Pojechaliśmy tam więc dziś rano (czyli w niedzielę), a tu okazuje się, że wszystkie średnie drzewka sprzedane, a zostały tylko maleńkie lub kilka bardzo dużych. Nie wyglądało to dobrze. Sprzedawca był na tyle miły, że powiedział nam o innym miejscu z choinkami. Poszliśmy tam i nic nie znaleźliśmy, więc już się zaczęłam porządnie martwić. Wróciliśmy zatem do tego pierwszego miejsca, żeby kupić już cokolwiek. Wypatrzyliśmy gdzieś z boku jedną jodłę w miarę dobrej wielkości, ale sprzedawca powiedział, że ta to się nie nadaje, bo jest krzywa. Mimo to poprosiliśmy, żeby ją rozpakował z siatki no i okazało się, że to naprawdę ładne drzewko, lekko przekrzywione w stojaku zrobionym z kawałka pnia innego drzewa. Najwyraźniej ludzie w Monako są bardzo wybredni, ale dla nas ta lekka krzywizna nie stanowiła żadnego problemu. Zapłaciliśmy więc i z ulgą wróciliśmy do domu. Tam okazało się, że nasze drzewko jest bardzo ładne i po wsunięciu małego klinu pod podstawę jest prawie proste! Teraz już ustrojone, delikatnie pachnie i od razu zrobiło się bardzo świątecznie.









Spacer po starówce

Po przygodach z kupnem choinki (o czym napiszę jutro) - przyjemny spacer w naszym ulubionym starym miasteczku.







niedziela, 22 grudnia 2013

Trochę ruchu

Nasze nowe obiekty sportowe w okolicy każdego zachęcają do sportu...








 Ale się zmęczyłam na tej siłowni...


czwartek, 19 grudnia 2013

Impreza świąteczna

Klub koszykarski Emilki zorganizował w ostatni piątek imprezę świateczną. Były prezentacje wszystkich drużyn, relacja z mistrzostw kraju drugiej ligi koszykarskiej amatorskiej kobiet (RCM najlepszy!), występ taneczny i coś jeszcze czego nie doczekaliśmy, bo już to wszystko trwało kilka godzin i dzieci były bardzo zmęczone, więc się urwaliśmy wcześniej.

Najmłodsza drużyna to dzieci w wieku Lidki i nawet też niektóre młodsze. Lida na początku nie chciała się tam zapisać, mimo że podczas zapisu Emilki również Lidce to zaproponowano. No teraz jednak młoda twierdzi, że też chciałaby trenować koszykówkę. Jak się uda, to po feriach świątecznych ją zapiszemy.





wtorek, 17 grudnia 2013

Pogoda

Jest pięknie, jak w maju. Aż trudno uwierzyć, że Boże Narodzenie za pasem... W Menton są oczywiście dekoracje świąteczne, ale najlepiej wygladają wieczorem. W ciągu dnia nadal prawie lato...




niedziela, 15 grudnia 2013

Tak jest w tym roku

Zimy tu nie ma ale dekoracje świąteczne jak najbardziej są.
Na pierwszych zdjęciach moja ulubjona wystawa kwiaciarni w Monako.



Te misie i pies cały czas się ruszają.


Ośnieżone choinki obok drzewek mandarynkowych...


Skrzynka na listy do Mikołaja


Jest nawet śnieg przed kasynem...




czwartek, 12 grudnia 2013

Tak było rok temu

Co prawda cieszę się, że nie muszę tu walczyć z zimą i prawie codziennie świeci słońce, ale tęsknię do naszego domu...











A tu nawet nie mam parapetu, żeby coś ładnego tam postawić...

środa, 11 grudnia 2013

Fitness

Wczoraj byłam pierwszy raz na ćwiczeniach w klubie fitness...w końcu. Wcześniej chciałam się zapisać, ale w pobliżu nic fajnego nie mogłam znaleźć. Jest jeden klub bardzo blisko naszego mieszkania, ale jest malutki i jak przechodziłam tam w czasie ćwiczeń, to widziałam, że  cała sala pełna, a w tłoku źle się ćwiczy. Wchodzi sie prosto z dworu do sali ćwiczeń, co jest troche dziwne wg mnie i niehigieniczne przede wszystkim.
Na szczęście niedawno powstał nowy klub w Monako (Madmonaco) blisko Olka pracy, zajęcia taneczne i sportowe. Na początku się tym nie zainteresowałam, bo byłam przekonana, ze tam będzie bardzo drogo. Okazało się, że ceny są do przyjęcia, więc się zapisałam. Ku mojej radości instruktorka jest Angielką i nie mówi wcale po francusku. Ćwiczenia miały trwac 45 minut, a ja jestem przyzwyczajona do 60, wiec pomyślałam, że to chyba za krótko. Natomiast jak juz się zaczęło, to wiedziałam, że i tak ledwo dożyję tych 45 minut. Wszystko w podskokach, ciężarki, kopnięcia, boksowanie... Ogólnie super, chociaż w czasie ćwiczeń żałowałam każdego crsoissanta, którego tu we Francji zjadłam... Obawiałam się, że dziś nie wstanę z łóżka z powodu zakwasów, no ale na szczęście nie jest tak źle - bolą mnie tylko ręce i biodra. Ostatecznie mam trochę ruchu na rolkach i na rowerze no i czasem ćwiczyłam też w domu (szczególnie jak było zimno i nie było ogrzewania...)
Tutaj większość ludzi jest szczupła i zadbana, więc człowiek czuje się zobowiązany, żeby też coś ze sobą zrobić. Pogoda temu oczywiście sprzyja, bo jest ciepło i można z przyjemnością biegać, jeździć na rowerze czy rolkach no i wiele ludzi wciąż pływa w morzu, choć woda nie jest ciepła. Może i my się kiedyś odważymy???




wtorek, 10 grudnia 2013

Śniadanko

Oto mini śniadanko francuskie, które serwuje wiele tutejszych kawiarni z rana - nic dziwnego, że Francuzi sa tacy szczupli...


























To jest kieliszek soku, maleńki rogalik i kawa espresso, też jak wiadomo malutka. A podobno tak naprawdę, to ludzie tu jedza croissanty tylko czasem, np. w weekend, bo sa bardzo tuczące no i też nie tanie. Za to akurat to co na zdjęciu, kosztuje tylko 1.80 euro, więc stać na to każdego. To widać na ulicach, bo od rana w kawiarniach sporo ludzi, część w drodze do pracy na 9. Według mnie to przyjemny początek dnia.
Ostatnio został otwary Starbucks w Monako. Jest on bardzo blisko biura Olka i chcieliśmy tam sobie wypić kawę, jak go odwiozłam do pracy (w poniedziałki jedziemy samochodem, bo Olek zaczyna o 10, a o tej porze z naszej stacji nie jedzie już pociąg niestety). Jak weszliśmy, to mnie zatkało, bo cappucino kosztuje ponad 5 euro, a espresso prawie 5, podczas gdy w innych kawiarniach kosztuje od 1.50 do 2.50 euro i to pewnie lepsze, cappucino max 4. Myślę, że te ceny sa ustalane względem średniej krajowej, bo w Polsce ceny są całkiem inne, choć też nie jest w tej kawiarni tanio. No ale nie ma aż takiej różnicy względem innych lokali. Niemniej jednak stwierdziliśmy, że nie damy "nabić się w butelkę" i poszliśmy na to piękne mini śniadanie (na zdjęciu) za 1.80!

niedziela, 8 grudnia 2013

Weekend

Sobota upłynęła nam po narciarsku. Pojechaliśmy do Limone, bo tylko tam na razie jest śnieg no i jest niedaleko. Na szczęście można kupić karnet na pół dnia, bo nie chciało nam się wstawać bardzo wcześnie, żeby być na miejscu o 9. Wyjechaliśmy z domu o 10 i dojechaliśmy akurat jak można było już jeździć na karnecie popołudniowym. Pogoda była piękna, 8 stopni, słoneczko. Dzieci w pierwszej chwili mówiły, że wcale nie pamiętają jak się jeździ. Emi była przezrażona, bo nowe narty ma o wiele dłuższe, niż te z zeszłego roku. Na szczęście, już po pierwszym zjeździe,wszystko sobie przypomniały... W tej częsci Limone, gdzie bylismy, są stosunkowo łatwiejsze trasy, niż w pozostałych 2 ( w sumie są 3 góry). Jedna ma 5 km i ciągnie się bardzo łagodnie z samego szczytu, więc tam mogliśmy zjechać wszyscy razem. Lidka sobie bardzo dobrze radzi. Nie byliśmy bardzo długo, ale na pierwszy raz wystarczyło. Na koniec Olek z Emi pojechali na trudniejsza trasę, która z dołu wyglądała bardzo atrakcyjnie. Na górze okazało się, że pierwszy odcinek jest oznaczony na czarno, czyli najtrudniejszy. Nie było innego wyjścia i Emi musiała tamtędy zjechać, ale okazało się, że całkiem dobrze sobie poradziła no a teraz ma powód do dumy! Sezon narciarski otwarty!



środa, 4 grudnia 2013

Idą święta...

Pogoda nie przypomina zimy, ale święta już niedaleko, w co trudno uwierzyć moim dzieciom. W Nicei (na zdjęciu) Monako i Menton szykują jarmarki świąteczne. Będzie rękodzieło, grzane wino i pieczone kasztany. Ich smak kojarzy mi się ze słodkimi ziemniakami.


W kwiaciarniach piękne wystawy. Można tu kupić naturalne choinki, pokryte sztucznym śniegiem, co wygląda bardzo ciekawie.


To zdjęcie wyszło dziwnie, bo akutar słońce tak świeciło. Choć może to dlatego, że to prawdziwy Święty Mikołaj???

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Lato?

W sobotę przeżyliśmy dzień zimowy, za to w niedzielę...prawie letni. Jeździłam na rolkach w bluzce z krótkim rękawem! Dziś też bardzo ciepło, tyle, że wieje mocny wiatr, ale też ciepły. Niestety przez niego pół nocy nie spaliśmy, bo była porządna wichura w nocy.
Ale teraz jeszcze wrócę do niedzieli. Tutaj ostatnio odbywało się cos w rodzaju dni książek (Lecture en Fete). W zwiazku z tym dzieci w szkole miały spotkania z autorami książek i  ilustratorami, a w weekend można było przyść do wilekiego namiotu (koło naszego domu ) i tam spotkać wszystkich autorów, porozmawiać z nimi i kupić ich książki. Był tam też twórca komiksów, który był na lekcji w klasie Emilki i ona bardzo chciała kupić jego komiks. Dostała więc tam rysunkową dedykację i ten pan pokazał, że w gazecie Nice-Matin jest zdjęcie z tamtej wizyty w szkole. No i jest tam też Emi (stoi przy ścianie, pod niebieską planszą).


Wczoraj można też było już oficjalnie korzystać z nowych boisk, o których pisałam wcześniej. Olek grał tam z Emiką w piłkę, a Lidka jeździła koło nich na rowerze (na 2 kółkach już potrafi). Była tam też kobieta, która robiła zdjęcia do gazety, też Nice - Matin, no i zrobiła im zdjęcie. Nie wiadomo oczywiście czy bedzie zamieszczone, no ale może tak. Mnie tam nie było, bo ja w tym czasie jeździłam na rolkach po ulicy, która była zamknięta dla samochodów, tak jak w każda pierwszą niedzielę miesiąca. Pogoda byłą naprawdę super!


niedziela, 1 grudnia 2013

Zima

W sobotę wybraliśmy się do najbliższej stacji narciarskiej - 77 km od nas - Limone Piemonte we Włoszech, żeby kupić dla dzieci buty narciarskie, bo już z wszystkiego wyrosły. Tam jest duży, polecany sklep ze sprzętem  w dobrych cenach.
U nas była brzydka pogoda, 7 stopni, deszcz i wiatr. Wiedzieliśmy, że w górach pada śnieg, więc na wszelki wypadek zabraliśmy łańcuchy - zimowych opon tu się na codzień nie używa, bo jest za ciepło. W czasie jazdy w góry temperatura stopniowo spadała i w końcu zrobił się mróz i zaczął intensywnie padać śnieg. W pewnym momencie musieliśmy zatrzymać samochód, bo nie dało rady jechać już w tym śniegu pod górę. Trzeba było założyć łańcuchy, bo byśmy już się dalej nie ruszyli a nawet zawrócić nie było można, bo bardzo ślisko i stromo. Olek zaczął czytać instrukcję od łańcuchów - wcześniej ich nigdy nie używalismy - no i zaczął zakładać, co okazało się niełatwe, a on w cienkiej kurtce (bo myślał, że będzie tylko w samochodzie i w sklepie...) . A śnieg pada coraz mocniej!






Ja na szczęście byłam przygotowana na wszelkie problemy i miałam gorącą herbatę w termosie, co bardzo się nam przydało. Po około 40 minutach udało się w końcu uporać z kołami i można było jechać dalej, mimo że Lidka płakała, ze chce do domu bo ma mokre spodnie (no bo trzeba było się nacieszyć śniegiem i wytarzać dokładnie przecież).



W końcu, bardzo powoli i ostrożnie  udało nam się dojechać do Limone, a tam prawdziwa zima. Większość hoteli jeszcze nieczynna, bo to był pierwszy dzień sezonu narciarskiego, chociaż widzieliśmy, że ludzie już jeżdżą. Sklep okazał się świetny, bardzo duży i ceny atrakcyjne. Dziewczyny dostały buty i narty, bo jak przeliczyliśmy koszyt wynajmu, to bardziej opłaca się kupić - tym bardziej, że Lidka dostanie te po Emi, a po Lidzi będzie można sprzedać. No i skoro kupowaliśmy dla Emili, to Lida by nie przeżyła, gdyby nie dostała swoich (chociaż początkowo tak planowaliśmy).
W oczekiwaniu na dopasowanie wiązań (co robią gratis) poszliśmy do baru. Dziewczyny zjadły naleśniki i wypiły czekoladę, a ja Bombardino! Gorąca kawa z ajerkoniakiem, rumem, whisky i bitą śmietaną...
To jest takie pyszne! A za oknem zapada zmrok i prószy śnieg... Od razu poczułam świąteczny nastrój! To dla nas wielka atrakcja, bo u nas pogoda całkiem inna, a lampki świąteczne są na palmach...