sobota, 21 listopada 2020

W Roquebrune wciąż słonecznie

Całe szczęście, że pogoda poprawia nastrój ogólnego przygnębienia, z powodu wirusa, zamknięcia i niepewnej przyszłości. Dozwolony godzinny spacer w odległości 1 kilometra od domu jest jak naładowanie baterii, kiedy słońce przygrzewa. Trzeba korzystać, póki się da, w przyszłym tygodniu mają być deszcze i ochłodzenie - w końcu to listopad...











piątek, 20 listopada 2020

Sezon na mandarynki

Druga połowa listopada. Na południu Francji wciąż w miarę ciepło, słońce intensywnie przygrzewa i dojrzewa cytrusy, których tu wszędzie zatrzęsienie. Mamy jedno drzewko mandarynkowe w przydomowym ogródku. Nie rodzi ono wielu owoców, niestety. Myślę, że jest tam za mało światła słonecznego, ale może po prostu nie potrafimy się nim odpowiednio zająć. W tym roku naliczyłam 7 owoców, co jest wynikiem mizernym, porównując z tymi, które można zobaczyć na podwórkach i  chodnikach. Gdy pamięta się czasy, kiedy cytrusy w Polsce były tylko od święta, widok obsypanych grejpfrutami, cytrynami, mandarynkami i pomarańczami drzewek na każdym kroku jest wciąż dla mnie zadziwiający, mimo że mieszkamy tu już od ponad siedmiu lat. Co ciekawe, to większość z tych ulicznych owoców nie nadaje się do jedzenia - są bardzo gorzkie i kwaśne (próbowałam oczywiście). Smaczne cytrusy trzeba kupić w sklepie, niektórzy mają je w ogrodach. Tak jak my... szkoda że tak niewiele.

Na tych zdjęciach przypadkowe drzewka, rosnące przy blokach.



Tutaj często można kupić mandarynki z liśćmi, bardzo ładnie wyglądają. Te na zdjęciu są z Włoch,  bardzo dobre.

Za każdym razem gdy jem mandarynkę, myślę o tym, że już za około miesiąc święta. W tym roku będą na pewno inne niż zwykle. Oby pozwolono nam na trochę wolności, bo na razie wciąż tkwimy w zamknięciu. Jeszcze chyba tydzień, ale na pewno nie wiadomo. Za to na pociechę od dziś mają już być w sprzedaży świeże choinki. Co by się na świecie złego nie działo, idą święta.


wtorek, 10 listopada 2020

Dziennik "lockdownowy" dzień 12

 Minął cały tydzień od ostatniego wpisu. Wciąż trwamy w częściowym zamknięciu, liczba nowych chorych nieubłaganie rośnie - szczyt przewidywany jest na koniec listopada, czyli jeszcze trochę to potrwa. Ciekawe, czy "lockdown" we Francji zostanie na planowanych czterech tygodniach, czy będzie przedłużony? Obawiam się, że zrobią z tego 6 tygodni, choć oczywiście tego nie chcę. 

Co z ulubionym okresem przedświątecznym? Gwiazdkowe jarmarki będą czy nie? Światełka są powoli instalowane w okolicznych miastach, ale czy będzie można pojechać je zobaczyć? Tutaj panuje zwyczaj, że choinkę wstawia się do domu wcześnie, nawet kilka tygodni przed świętami. Nigdy tego nie robiliśmy ale w tym roku mam zamiar sprawić sobie, nam taką przyjemność i w ramach atrakcji ustroić jakieś ładne drzewko jak tylko pojawią się w sprzedaży. Teraz wszystko stoi na głowie, to można i tradycję trochę nagiąć, jeśli to ma wpłynąć na dobry nastrój. A choinka ma taką magiczną moc.

A to kilka obrazków z Nicei, kiedy jeszcze można było tam pojechać...







Przyjdzie w końcu dzień, kiedy będzie można znowu zobaczyć te ładne miejsca, oby jak najszybciej. Najważniejsze, żebyśmy wszyscy doczekali go w zdrowiu...

wtorek, 3 listopada 2020

Dziennik "lockdownowy", dzień 5

Zaczął się piąty dzień ponownego "zamknięcia" we Francji. Na razie jest normalnie, weekend w domu i na spacerach po okolicy (nie można iść dalej niż 1 km od miejsca zamieszkania). Szkoda, że pogoda jest raczej pochmurna, bo na balkonie rano można by się jeszcze powygrzewać w słońcu, a teraz nie ma tej przyjemności - trzeba poczekać do końca tygodnia. Ale to nic, na razie można porobić zaległe porządki, później będę miała tego dosyć więc trzeba korzystać teraz. Jak przyjdzie wena do sprzątania, to nie wolno jej lekceważyć, bo nie wróci...

Mimo zamknięcia, szkoły są czynne. Z powodu wprowadzonego najwyższego stopnia alarmu antyterrorystycznego we Francji, przy wejściu stoją policjanci z bronią. Tutejsi dyrektorzy mają trudne zadanie teraz, nie dość, że wirus, to jeszcze ataki szaleńców. Źle się dzieje...

Niedawno pojechaliśmy na kilka dni do Trójmiasta, żeby pozałatwiać różne sprawy. Część się udała, inna nie, ale było przyjemnie spotkać rodzinę, zajrzeć w stare kąty, pójść na cmentarz przed 1 listopada. No i piękna złota jesień, której próżno szukać tam gdzie teraz mieszkamy. Pogoda dopisała, na ulicach pustawo, więc było przyjemnie. A tutaj kilka zdjęć z tego wyjazdu:


Ach, te jesienne kolory...


Z pewnych upodobań się nie wyrasta...na szczęście. Emi wspina się na samą górę wieży, a Lidka biega dookoła.


Nie potrafię przejść obojętnie obok pięknej kwiaciarni



Udało się!





Obowiązkowa jesienna szarlotka i herbata w kawiarni z piękną porcelaną.


Teraz mogę jedynie pomarzyć o pójściu do kawiarni, wszystko u nas zamknięte! Restauracje sprzedają jedzenie na wynos, a w okolicy nie ma kawiarni, która by również działała w ten sposób, wszystkie są bardziej tradycyjne, z obsługą przy stoliku.

Tymczasem w Monako, czyli kawałek dalej wszystko działa normalnie, jest jedynie obowiązek pracy zdalnej i godzina policyjna wieczorem, ale do restauracji i tak można wtedy pójść - państwo wspiera w ten sposób restauratorów, którzy dają usprawiedliwienie późnego powrotu do domu swoim klientom. Nam nie wolno tam teraz jechać, wyjątkiem są osoby, które tam pracują i nie mogą robić tego zdalnie. 

Tu we Francji, pozostaje cierpliwie przeczekać trudną sytuację, minimum 4 tygodnie...