czwartek, 16 lutego 2017

Nowa lampa

Udało się! Mamy lampę! W mieszkaniu, w którym mieszkamy w salonie nie ma podłączenia, żeby zawiesić lampę na suficie. Oświetlenie boczne, które tu było od początku bardzo mi się nie podoba - wg mnie to kinkiety "garażowe" a nie do salonu. Mamy tu różne lampy ale wciąż brakowało światła w okolicy stołu, przy którym jemy. Łatwo było wpaść na pomysł, że najlepszym rozwiązaniem będzie lampa na wygiętej nodze, która stanie obok stołu a źródło światła będzie nad blatem. Dużo trudniej było niestety znaleźć taką lampę, żeby spełniała te warunki, nie była bardzo droga ale też porządnie zrobiona. To co jest w większości sklepów to albo bardzo drogie lampy znanych firm designerskich lub niedrogie badziewie. No i musiała być biała. Trwało to trochę czasu, ale udało się znaleźć to co nam odpowiada. I już teraz nie wyobrażam sobie życia bez tej lampy...








środa, 15 lutego 2017

Inny park

Niedawno miałam trochę wolnego czasu będąc w centrum naszego miasteczka więc poszłam na spacer do parku, koło Muzeum Sztuk Pięknych. Mieści się ono w niedużym, pięknym pałacu. Trochę podniszczonym, ale widać, że to imponujący budynek. Koło niego znajduje się niewielki park, w którym rosną cytrusy oraz stoi wiele rzeźb. To nie ten sam park z rzeźbami, o którym tu już kiedyś pisałam, ten jest już na terenie Menton. Mamy szczęście, bo tu jest wiele miejsc do przyjemnych spacerów, nie tylko nad brzegiem morza.









Niestety to miejsce sprawia wrażenie dosyć rzadko odwiedzanego. Ja oczyma wyobraźni widzę, jak wiele by zmieniło, gdyby ktoś otworzył tam przyjemną kawiarnię, kilka stolików z parasolami na dziedzińcu, dzieci mogły by pobiegać po parkowych alejkach a dorośli spokojnie posiedzieć popijając kawę mrożoną (która nie jest tu zbyt popularna, a szkoda)...


wtorek, 14 lutego 2017

Wakacyjne dziewczyny

Mamy ferie = można się porządnie wyspać, nareszcie! Pogoda w kratkę, ogólnie dużo chmur i wiatru, choć niby na termometrze kilkanaście stopni, ale jakoś tego nie czuć. Wczoraj byłyśmy w Nicei, po ostatnie zakupy przedwyjazdowe. Wybieramy się tam, gdzie dużo czasu spędza się w stroju kąpielowym i miałyśmy nadzieję, że znajdziemy jakiś nowy dla Emi, która szybko z wszystkich strojów wyrasta. Udało się, choć to nie jest takie proste w środku lutego. Zwykle zimą dostępne są tylko stroje do pływania w basenie, a nie bikini.
W piątek lecimy do Londynu, a następnego dnia na Barbados, gdzie wsiądziemy na żaglowiec Royal Clipper na tygodniowy rejs między wyspami. Bardzo jesteśmy tym wyjazdem podekscytowane, my dziewczyny - bo dla niektórych w tej rodzinie to "tylko" praca... Walizki już prawie spakowane, letnie ciuszki odświeżone (oby tylko były dobre w środku zimy, kiedy dodatkowa warstwa tłuszczyku pojawiła się tu i ówdzie). Oczywiście zabieram też aparat i zrobię mnóstwo zdjęć, które potem tu pokażę.
Jak to często w takich momentach bywa, to dzisiaj - 3 dni przed wyjazdem - Lidka obudziła się zakatarzona i z podwyższoną temperaturą, chyba żeby mamę trochę poddenerwować przed podróżą. Zagoniłam ją do łóżka, niech się wychoruje jak najszybciej...



wtorek, 7 lutego 2017

Najlepsza pizza

Jakiś czas temu ktoś nam powiedział, że najlepsza pizzę w okolicy można zjeść w San Remo. Oczywiście bez rezerwacji raczej się nie uda,więc poprosiliśmy znajomego Włocha, żeby zadzwonił tam i zamówił dla nas stolik na sobotni wieczór, żeby uczcić Olka urodziny.
Pizzeria Spaccanapoli składa się z kilku sal, wystrój bardzo skromny i prosty. Nam trafił się stolik zaraz koło stanowiska, gdzie pizza jest przygotowywana, więc mogłam dobrze się przyjrzeć, jak to wygląda. Piec oczywiście opalany drewnem. Placki do pizzy są dosyć małe, na każdy kładzione są odpowiednie dodatki w stosunkowo niewielkich ilościach. Przed włożeniem do pieca każda pizza ląduje na "łopacie", tam kucharz ją rozciąga do wielkości tego narzędzia i do pieca na półtorej minuty, tylko!!! Pizze chwilę leżą w piecu, potem kucharz każdą unosi - w środku pieca - do góry i chwilę ją tak dopieka no i już gotowa! Tak szybko.




Wszystko było naprawdę dobre, chociaż nie tak bardzo inne od tego, co można tu w okolicy zjeść. Ale ciasto było jakby delikatniejsze, bardzo smaczne i bardzo dobrej jakości ser. Wiem to stąd, bo zwykle źle się czuję po zjedzeniu pizzy ( mam problemy z trawieniem roztopionego sera) a tym razem nie miałam żadnych dolegliwości.


Na koniec jeszcze były desery. Każdy z nas jadł coś innego i wszystko było pyszne. Olek oczywiście tiramisu, które smakuje różnie w różnych lokalach - tu było bardzo dobre. Ja wzięłam to co zobaczyłam przy stoliku obok - nasączany biszkopt przełożony kremem z mascarpone, z poziomkami na wierzchu. Tak dobre, jak brzmi. Emi podobne ciastko ale z czekoladą a Lidzia sorbet z zielonych jabłek (ona uwielbia sorbety).

Podczas całej kolacji widzieliśmy ludzi czekających w kolejce na stoliki. A po wyjściu zobaczyliśmy na zewnątrz jeszcze całą grupę tych co czekali na swoją kolej lub na pizzę na wynos. To dowodzi, jak bardzo popularne jest to miejsce. A ceny bardzo przyzwoite. Na pewno tam wkrótce wrócimy!