sobota, 18 maja 2019

Wyjątkowo zimny maj

Pogoda na Lazurowym Wybrzeżu ostatnio się zbuntowała. Mamy dużo deszczu i są dni naprawdę chłodne. Wczoraj miałam ciepły sweter i grubą kamizelkę (taką kurtkę bez rękawów) i jak zawiało koło południa w Monako, to czym prędzej zapinałam się pod samą szyję. Zmiana klimatu jest faktem. Aż żal mi tych wszystkich celebrytek, które często półnagie spacerują w tych dniach po czerwonym dywanie na Festiwalu Filmowym w Cannes. Nie da rady tym razem opalać się na jachtach niestety...

Dzisiaj pada deszcz. Każda pogoda jest dobra na coś. Taki szary, deszczowy, sobotni poranek jest idealny żeby upiec pains au chocolat, które leżą w zamrażarce. Zapalić świeczkę do śniadania i słuchać pięknej muzyki. Przypadkiem trafiłam dziś na płytę Billie Marten, młoda dziewczyna śpiewa cichutkie, spokojne piosenki. Idealne na dziś i nie tylko. Dobrze jest tak się czasem wyciszyć.

Taki dzień dobry jest też na porządki w domu i może uda mi się w końcu rozprawić ze stertą rzeczy do prasowania, która co prawda ostatnio zmalała ale wciąż jeszcze jest sporo do zrobienia. No i mam kilka okien do umycia - a w naszym mieszkaniu okna stanowią większość ścian i takie mycie to grubsza sprawa - ale przecież nie będę tego robić w deszczu! Jak dobrze mieć taką wymówkę...
Niech sobie pada więc, tak przyjemnie ten deszcz szumi i duża kawa z mlekiem tak dobrze dziś smakuje.


środa, 8 maja 2019

Nad morzem

Wiele tygodni upłynęło do mojego ostatniego wpisu. Niestety mieliśmy przykre wydarzenie w rodzinie i przez to nie potrafiłam skupić się na blogu. Jednak życie toczy się dalej i w końcu poczułam potrzebę, żeby coś tu napisać i pokazać.

Trochę się u nas działo: Wielkanoc, Komunia Lidki, aż dwie wizyty w Polsce w międzyczasie - trochę zamieszania było. Po wszystkich przeżyciach - tych trudnych i łatwiejszych - przyszedł czas na relaks. Któregoś dnia pojechaliśmy zwiedzić małe miejscowości nadmorskie we Włoszech, pomiędzy Imperią i Sanremo, bo tam jeszcze nie byliśmy. Można dojechać tam trasa rowerową, o której już tu kiedyś pisałam, ale dzieci nie miały na to nigdy siły i ochoty.

Dwa miasteczka: San Lorenzo al. Mare i Santo Stefano al Mare. Nieduże, spokojne, kameralne, z przyjemną atmosferą. Wszechobecny spokój. Dobre lody. i jeszcze pogoda dopisała... Czego chcieć więcej?