poniedziałek, 29 września 2014

Sobotni wieczór

W sobotę jeden z żaglowców Star Clippers był w Monako więc mogliśmy zjeść tam kolację. Było miło i sympatycznie, resztę opowiedzą zdjęcia.
















































czwartek, 25 września 2014

Upominek ze szkoły.

To dzisiaj moi najlepsi przyjaciele:



Jestem chora.
W poniedziałek Emi źle się czuła, ale we wtorek poszła normalnie do szkoły. Za to mnie obdarowała zarazkami niestety...

wtorek, 23 września 2014

Jesień

Ktoś może pomyśli - i pewnie będzie miał rację - że jestem dziwna, ale...tęsknię za jesienią. Tutaj na razie jej brak. Ani żółtych liści na drzewach, ani chłodniejszych dni, a nawet prawie deszcz nie pada. Tylko słońce i słońce no i wciąż na tyle ciepło, że można opalać się na plaży i kąpać w morzu.

Wiem, wiem, grzeszę narzekając na takie świetne warunki pogodowe, ale to nie moja wina! Jak ktoś spędził prawie całe życie w klimacie, w którym we wrześniu już chodzi się w kurtce i kaloszach, to jest już tak zaprorgramowany, że instynktownie się do tego przygotowuje i dziwnie się czuje zakładając sandały. Jesienny czas przecież ma tyle pięknych cech! Kolorowe liście, wrzosy, kasztany, szarlotka, gorąca herbata z sokiem malinowym, ciepły koc, gdy za oknem szaro, wietrznie i deszczowo i długo bym jeszcze mogła tak wyliczać. W sklepach ciepłe ubrania, kozaki i piękne grube kraciaste szale, tylko że na razie wydaje się nierealne, że kiedyś będą takie potrzebne.

Kupiłam dynię na ulubioną  jesienną zupę, ale jak na razie jest za ciepło na takie danie.
Można za to posłuchać jesiennej muzyki. Odkryłam ostatnio na nowo płytę Anity Lipnickiej, którą dostałam kiedyś w prezencie, ale mało jej słuchałam, bo wtedy wydała mi się ładna ale bardzo smutna. Kilka dni temu Lidka wyjęła wszystkie płyty z szuflady, bo czegoś szukała i właśnie Hard Land of Wonder wpadła mi w ręce. Tym razem bardzo mi się spodobała. Oprócz tego, że bardzo przyjemnie słucha się tej płyty, to jeszcze świetnie wygląda - co dla mnie jest ważne bo lubię ładne opakowania po prostu. Tekturowe pudełko i krążek CD w pięknym czarnogranatowym kolorze, który ostatnio szalenie mi się podoba. Piosenki tworzą spójną całość i z przyjemnością słucha się tego albumu od początku do końca. I od razu robi się jakoś bardziej jesiennie...





































Na razie na balkonie późno-letnie astry, bo wrzosów jeszcze tu nie widziałam.

sobota, 20 września 2014

Tylko we Francji!

Każdy kraj jest inny. Oprócz krajobrazu różnią się ludzie i zwyczaje. Jest to fajne i ciekawe, choć czasem trudno mi uwierzyć w to co widzę lub dowiaduję się od innych. Oto kilka takich ciekawostek.

Niech nikogo nie zdziwi, ze ktoś idzie po chodniku w szlafroku - przecież ona czy on idą właśnie skorzystać z morskiej kąpieli. Kto wie, może niedługo i ja zacznę tak robić, bo zamierzam pływać w morzu do późnej jesieni (nie wiem czy dam radę, ale mam taki plan). Wiadomo, że po wyjściu z zimnej wody przyjemnie otulić się ciepłym szlafroczkiem...

Do kobiet opalających się prawie nago już się przyzwyczaiłam, jednak sytuacja, kiedy kobieta w wieku 50+ stoi na parkingu koło naszego domu w samych kusych majtkach i rozmawia z kimś jest trochę szokująca! Po jakimś (zbyt długim jak dla mnie) czasie ta pani nałożyła na siebie sukienkę, ale widać, ze nagość w okolicy plaży nikogo tu nie dziwi.

W szkole Emilki nauczyciele jedzą obiad przy wspólnym stole, tak że dzieci mogą ich widzieć. No i do jedzenia piją wino, a raz to nawet coś co wyglądało jak szampan! Tutaj jest normalnie, że ludzie piją kieliszek lub dwa do lunchu podczas przerwy w pracy no ale w szkole bym się tego nie spodziewała!

We Francji zwyczajowo ludzie całują się w oba policzki na powitanie. Kobiety i mężczyźni. Bardzo było dziwne, śmieszne i trochę straszne kiedy wezwani przez ratowników z plaży ratownicy medyczni (którzy mieli pomóc komuś kto zasłabł) po wyjściu z karetki najpierw się wycałowali a potem dopiero zajęli chorym!

Oglądam wiele ogłoszeń mieszkaniowych Cały czas mamy nadzieję znaleźć dla siebie coś ładnego. Z moich obserwacji wynika, że Francuzi uwielbiają ostre kolory w mieszkaniu. Kuchnie bardzo często są czerwone, mocno różowe, fioletowe lub intensywnie niebieskie. Ściany nierzadko mają równie jaskrawe kolory. Do tego mnóstwo drobiazgów, co w połączeniu z kolorową pościelą na łóżku i czasem nawet suszącym się w danym pokoju praniem (!) daje efekt totalnego bałaganu, a jest to przecież zdjęcie w ofercie wynajmu lub sprzedaży. Czasem aż trudno mi uwierzyć własnym oczom. A ceny oczywiście tak wysokie, że aż serce boli. Jak znajdzie się czasem coś urządzone w stonowanych barwach, bez mnóstwa zbędnych gratów i nie ma kilkudziesięciu lat, to od razu cena sięga nieosiągalnych wyżyn.

W niedzielę trudno znaleźć otwarty sklep spożywczy, za to piekarnia czynna jest do wieczora. Jakież było nasze zaskoczenie, kiedy któregoś dnia wracając z dwudniowej wycieczki w niedzielę koło godziny 20 udało nam się kupić ciepłe bagietki!

Ludzie nie jedzą tu wiele na śniadanie, dzieci które u nas spały mówiły, że zwykle jedzą płatki z mlekiem. Jak im powiedziałam, że my jadamy różne rzeczy, na przykład jajka, to były w szoku!
No i wiadomo, że pory jedzenia są święte. Wtedy wszystko inne idzie na bok, bo jest pora obiadu. Można wygonić klientów ze sklepu (co nam się zdarzyło) lub nawet olać ich w salonie samochodowym, bo przecież zaraz będzie przerwa. Oczywiście my już tam nie wróciliśmy.

Za to lekcje wf są super! Dziś Emi miała kajaki.




piątek, 19 września 2014

Rollywood

Ostatnio w naszym miasteczku spore zamieszanie. Zakaz parkowania w wielu miejscach, pozamykane ulice i co za tym idzie ogromne korki a wszystko to przez to, że kręci tu się film. Produkcja amerykańska "Transporter 4". Jak zaczęłam szukać w internecie informacji na temat poprzednich części, to okazało się, że to nawet znane w świecie filmy sensacyjne.
W środę zdjęcia odbywały się koło basenu blisko naszego mieszkania, więc można było popatrzeć z balkonu jak wygląda praca na planie. Za każdym razem jak chciałam wyjść z domu lub do niego wrócić z dziećmi po szkole, musiałyśmy czekać aż skończy się ujęcie i dopiero wtedy młodzi ludzie z krótkofalówkami pozwalali nam przejść i to biegiem! Na szczęście całą obsługa mówiła po angielsku, choć byli to głównie Francuzi.
Ogólnie było to ciekawe, jednak praca na planie filmu wygląda na dosyć nudną dla innych osób niż operatorzy kamer, bo ujęcia powtarzane są wiele razy, z dosyć długimi przerwami między nimi. Jednak co jakiś czas wyznaczony osobnik machał pomarańczową flagą, co oznaczało ze zaczyna się akcja a po chwili na ulicy był krótki pościg samochodów policyjnych z rejestracją z Monako za czarnym Audi (którym jeździ główny bohater). Za kierownicą był kaskader a na tylnym siedzeniu 2 kobiety w identycznych blond perukach z prostą grzywką, które okazały się być...manekinami. Wcześniej ich żywe odpowiedniki robiły ćwiczenia i układy na placyku przy oczyszczalni - wszystko to obserwowałam z balkonu.


Najlepsze było później, kiedy musiałyśmy z Lidką iść na zajęcia z pływania na basen. Tam na ulicy stał stary Peugeot a przed nim konstrukcja na którą miał wjechać samochód policyjny po czym przelecieć nad tym samochodem co stał na ulicy. Niestety tej akcji, która odbyła się tylko raz nie widziałam, ale chyba się udało, bo ludzie, którzy to obserwowali bili brawo a na ulicy leżał zderzak i jakieś inne części samochodu.

























Kto wie, może przypadkiem oko kamery zahaczyło nas gdzieś tam patrzące zza krzaków? Trzeba będzie ten film obejrzeć, fajnie mieć świadomość, że tam gdzies stałyśmy wtedy pod palmą...

wtorek, 16 września 2014

Magiczne pantofelki

Latem Lidka chodziła głównie w sandałach, czasem w trampkach w kotki. Teraz, gdy zaczeł się szkoła i pogoda czasem bywa taka, że trzeba założyć pełne buty - okazało się że wszystkie są za małe! Trzeba było więc wybrać się na zakupy. Na szczęście w okolicy są sklepy z ładnymi butami dla dzieci. Lidka marzyła o błyszczących tenisówkach, które mają migające światełka. Za każdym razem gdy widziała je w sklepie, to przypominała, że jak będzie potrzebowała nowe buty, to kupimy takie. No i nie można było się wycofać. Okazało się , że te buty choć piękne, nie nadają się na WF, czy zajęcia taneczne. Ale skoro mama obiecała, to niech teraz się martwi (i kupi drugie...)



poniedziałek, 15 września 2014

Trzy księżniczki

Nareszcie Lidka doczekała się swoich urodzin! Skrupulatnie odliczała dni i wciąż ten właściwy był tak daleko...
W dzień urodzin (czwartek) byliśmy wszyscy niestety bardzo zajęci, więc dmuchanie świeczek i wręczanie prezentów było podczas śniadania przed pójsciem do szkoły. Lidka wzięła do szkoły pudło cukierków dla dzieci.
Nieduża imreza urodzinowa notomiast była w sobotę.  Dwie najlepsze koleżanki, z których jedna miałą zostac na noc. Zaprosiliśmy jeszcze jedną dziewczynkę, ale ona nie mogła przyjść tego dnia. Dzieci sie trochę spóźńiły, czym mocno zdenerwowały Lidzię, która spięta wygladała gości z balkonu. W końcu jednak dziewczyny się zjawiły i można było zacząć zabawę. Wszystkie przebrały się w stroje księżniczek, tańczyły, bawiły się i grały w gry. Później poszliśmy na trampolinę, a po powrocie dziewczyny oglądały "straszny" film dla dzieci. Jedna z dziweczynek poszła do domu o 21, a Lidka i Lila położyły się do łóżka, ale niestety nie po to żeby zasnąć...Gadały, wygłupiały się, grały w karty i sama nie wiem co jeszcze robiły bo juz zasnęłam, a biedna Emi zdenerwowana uciszała te maluchy. Na drugi dzień dzieci wstały juz o 6.30 i oglądały bajki. Na szczeście Lidka zamknęła drzwi do naszej sypialni, żebyśmy mogli jeszcze trochę pospać, bo to przecież niedziela! Koło 11 Lila poszła do domu a Lidzia wpadła w zły humor, jak to zwykle bywa po nieprzespanej nocy po imprezie...













piątek, 12 września 2014

Kręci się

Rok szkolny rozpoczął się na dobre. Lidka jest w drugiej klasie, która tutaj nazywa się CE1. W tym roku nasza młodsza czuje się już w tej szkole bardzo dobrze, więc nie ma z nią żadnego problemu. Na razie dzieci dostają bardzo mało prac domowych. Mam nadzieję, że w tym roku obejdzie się bez wszy(!). Rok temu już po kilku dniach w szkole dzieci się zaraziły. No i jak się okazało to jest tutaj normalne na początku roku szkolnego - w witrynach aptek już widać wielkie reklamy najlepszych środków na te insekty...brrr!

Emi jest w nowej szkole, w szóstej klasie college (czyli naszego gimnazjum). Co ciekawe, to następna klasa będzie się nazywała "piąta" i tak dalej, a po dojściu do zera na koniec liceum będzie matura. Ktoś mi powiedział, że w tej szkole 100% uczniów zdaje egzamin dojrzałości. Institution St. Joseph (tak się ta szkoła nazywa) słynie w okolicy z wysokiego poziomu. Oby nasza Emi dała radę - jak na razie nie ma problemów językowych. Ostatnio nawet pomagała zrobić ćwiczenie z francuskiego chłopcu, który koło niej siedzi, bo sam nie wiedział jak ... No a  z angielskiego jest najlepsza w klasie. Jedyne co mi się nie podoba na razie w zwiazku z tą szkołą to to, że lekcje prawie codziennie zaczynają się o 8.00 - w zeszłym roku była to 8.30 i to jest rano duża różnica niestety. No ale co zrobić - ja kiedyś chodziłam czasem na 7.05!
Poniżej kluczyk do szkolnej szafki Emi - breloczek oczywiście własnej roboty. Te ludki poniżej też!





W tym roku większość francuskich szkół pracuje w środy. Przez bardzo wiele lat było to dzień bez lekcji, natomiast w tym roku szkolnym nastąpiła zmiana. Lekcje odbywają się jednak tylko przed południem i połowa dnia została wolna. Lidka będzie miała wtedy zajęcia z pływania synchronicznego w basenie koło naszego domu - pierwsza lekcja w przyszła środę. Poza tym Lidzia chodzi też 2 razy w tygodniu do szkoły tańca na zajęcia hip-hop w poniedziałki oraz tańca połączonego z gimnastyką w soboty rano. Bardzo jej się tam podoba co mnie cieszy, bo w zeszłym roku mieliśmy z tym problem.
Emi kontynuuje treningi w koszykarski klubie RCM a do tego 2 razy w tygodniu ma korepetycje z francuskiego, więc też jest prawie codziennie zajęta. Na szczęście tak się wszystko nam dobrze ułożyło, że piątkowe popołudnie jest wolne - co jest wspaniałe, bo wreszcie można odetchnąć po całym tygodniu. Uffff!


























środa, 10 września 2014

Zapomniane

Przeglądałam sobie zdjęcia w komputerze i znalazłam tam wiele takich, które powinny się tutaj znaleźć. Takie różne, bez wspólnego tematu. Po prostu my. Szkoda, żeby zostały gdzieś tam w czeluściach komputera, zapomniane.
Przy okazji bardzo zatęskniłam za dłuższymi włosami, które rok temu musiałam obciąć, bo były w bardzo złym stanie po zmianie klimatu i stresie związanym z przeprowadzką do Francji. Może uda mi się ponownie zapuścić, chociaż ogólnie wiadomo, że jestem w tym kiepska niestety...









poniedziałek, 8 września 2014

12 lat minęło...

Wczoraj mieliśmy rocznicę ślubu, to już 12! Z tej okazji wybraliśmy się na obiad do Menton. Usiedliśmy w jednej z restauracji przy plaży. Było bardzo ciepło, ale na szczęście duży parasol dał nam trochę ochłody. Jedzenie proste i smaczne. Lidka zamówiła sobie mule, które bardzo lubi. Były bardzo dobre choć zaskakująco tanie. Moje szaszłyki z krewetek z ryżem też były pyszne.












sobota, 6 września 2014

Pasta love!!!

Jeśli ktoś lubi makaron, a szczególnie ten firmy De Cecco to by się baaardzo ucieszył tak jak ja podczas ostatnich zakupów w  Intermarche w Menton. Do wyboru, do koloru - aż musiałam to tutaj pokazać! Najróżniejsze kształty, uwialbiam makaron! Ten jest naprawdę dobry, o czym słyszałam w programach  Nigelli, ale nawet dzieci nie wiedząc który dokładnie makaron jedzą mówiły, że ten jest pyszny - a to najbardziej obiektywna ocena.


czwartek, 4 września 2014

Stacja Monaco Monte - Carlo

Po pierwszym dniu w nowej szkole, który był wczoraj (opiszę go jutro) - Emi dziś miała wolne, więc pojechałyśmy do Monako. Trzeba było kupić ćwiczenia do angielskiego, dla Lidki sportowy strój kąpielowy w kolorze czarnym (bo taki jest wymagany na zajęciach z pływania synchronicznego) no i też chciałyśmy spotkać się z Olkiem w czasie przerwy obiadowej.
W jedną stronę jechałyśmy autobusem, wróciłyśmy pociągiem. W Monako jest bardzo ładny i długi peron, w pięknie wykończonym drewnem i oświetlonym tunelu. Prowadzi do niego kilka wejść, wszystkie eleganckie. Jedno z nich połączone jest z peronem kolejnym długim tunelem (wyłożonym granitem) w którym są ruchome taśmy do przemieszczania się. Ogólnie wygląda to bardzo ładnie - oczywiście jest tam bardzo czysto i nie ma żadnych reklam i tym bardziej graffiti.

Niestety światło było dziwne, więc zdjecia z telefonu wyszły niezbyt dobrze.