piątek, 30 października 2020

No i zmowu nas zamknęli...

 Tyle ostatnio się dzieje wszędzie, a ja nic nie pisałam, bo mam problem z komputerem. Na szczęście chyba tylko ładowarka jest zepsuta, ale to jeszcze się okaże. Dziś, po wcześniejszych wielu próbach, starym sprawdzonym sposobem obstukałam ładowarkę, podłączyłam i komputer zrobił:  "zit" i zaczął się (nareszcie!) ładować. Takie "zit" potrafi być najprzyjemniejszym odgłosem w pewnej sytuacji, tak jak na przykład płacz dziecka czy dźwięk odkorkowania butelki szampana itd...

Od dziś Francja znowu jest zamknięta. Trochę inaczej niż poprzednim razem, bo szkoły będą otwarte. Dzieci nie są zadowolone, bo poza szkołą nigdzie nie można pójść - już wolałyby siedzieć w domu cały czas, dłużej pospać i mieć większy luz, ale ja uważam, że to dobrze, że wyjdą z domu i spotkają się z rówieśnikami. Najgorsze to będzie dla mnie, bo będę mogła wyjść tylko do sklepu spożywczego i  mały spacer niedaleko domu. No ale trudno, dam radę. Rozumiem, że jest to niezbędne, żeby sytuacja zdrowotna się unormowała.

Zostało tylko siedzenie na balkonie i podziwianie widoków. Na szczęście jest na co popatrzeć a pogoda póki co sprzyja przebywaniu na tarasie.





A tu poniżej taki nietypowy pałac w Menton, jeden z wielu, choć ten wyróżnia się bo jest w stylu orientalnym. Ciekawe, jak mieszka się w takim budynku? Kiedyś był to hotel, teraz są prywatne mieszkania.

Życzę zdrowia wszystkim, również psychicznego, bo łatwo zwariować od tego co się ostatnio dzieje...

środa, 7 października 2020

Turyn najlepszy jesienią

Nasze choroby na szczęście się skończyły - długo nie trwały i nie było to nic poważnego. Życie ponownie toczy się normalnym torem. 

Co roku po kilku tygodniach roku szkolnego, kiedy jest już trochę chłodniej, mamy ochotę na jakąś wycieczkę. Najlepiej  gdzieś do Włoch, nie bardzo daleko i tak żeby było bardziej jesiennie. No i zwykle przychodzi nam do głowy Turyn. Pisałam już o tym mieście kilka razy. Niecałe trzy godziny jazdy pustawą, bardzo krętą autostradą i jesteśmy w wielkim mieście. Te szerokie ulice, wielkie place i parki zawsze robią na mnie wrażenie. Jest tam całkiem inaczej niż tu gdzie mieszkamy. Miła odmiana na chwilę, aczkolwiek totalnie chaotyczny styl jazdy kierowców na ulicach powoduje spory stres. Poza tym jest przyjemnie. No i jest tam świetne muzeum egipskie, które bardzo interesuje nasza Lidkę, więc trzeba tam czasem pójść.











To nie zabawka, choć tak mi się kojarzy - to mumia kota, o której już kiedyś pisałam w poście "Kocia mumia", ale wtedy zginęło mi zdjęcie.





Ta wieża z tyłu w pierwszej chwili kojarzy się z Wieżą Eiffla, ale to piękna Mole Antonelliana.

A poniżej widać kawałek głowy zmumifikowanej kobiety. Nietypowo nie usunięto jej mózgu i organów wewnętrznych, wygląda jakby spała od kilku tysięcy lat... Co ciekawe, to po powrocie do domu dowiedziałam się, że w południowym Kairze ostatnio odnaleziono kilkadziesiąt świetnie zachowanych sarkofagów egipskich sprzed 2500 lat. Może któreś z nich trafią do muzeum w Turynie?