Jak co roku pojechaliśmy do Imperii na festiwal oliwy. To już taka nasza lokalna tradycja. Było przyjemnie, tak samo jak za każdym razem. Co ciekawe, to są takie same stoiska w tych samych miejscach, już kojarzymy niektórych producentów po etykietkach i pamiętamy, co smakowało nam poprzednim razem. No i na szczęście to najsmaczniejsze świeże pesto również można znaleźć w tym samym miejscu.
Po posmakowaniu kilkunastu rodzajów oliwy, kupiliśmy dwie. Jedna jest całkowicie mętna, żółtozielona, druga w czarnej puszce - obie pyszne. Oprócz tego wzięliśmy oczywiście pesto, pomidory suszone w oliwie i pikantną pastę z takich pomidorów.
Jak w końcu się załapałam na jakieś zdjęcie, to mam prawie zamknięte oczy...
Po "męczącym" spacerze poszliśmy do kawiarni, która jest bardzo stara. Bywał w niej również Mussolini i podobno został tam spoliczkowany przez jakąś kobietę za niewybredny komplement.
Dobrze, że były tam też sklepy bardziej atrakcyjne dla dzieci...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz