środa, 5 listopada 2014

Pesto

Kiedyś zbytnio tego nie lubiłam. Gdy zjadłam w restauracji, smak wydał mi się zbyt intensywny. Kupiłam gotowe w słoiczku - było troche nieudane. Można zrobić to od zera w domu, bo podobno to nic trudnego, ale jakoś nie spróbowałam. Niedawno na szczęście odkryłam na nowo ten smak i tym razem z powodzeniem. Byłam na targu w Ventimiglii i przy stoisku ze świeżymi makaronami i pierożkami ktoś przede mną kupował porcję zielonego pesto, które miało piękny kolor i wyglądało tak apetycznie, że ja też kupiłam to samo. Do tego świeży makaron wstążki. W domu okazało się, że chyba mam trochę za mało tego zielonego sosu na ugotowaną ilość makaronu, no ale już trudno. Wymieszałam to co miałam w mojej ulubionej białej misce (to jedna z kilku fajnych rzeczy, które były na wyposażeniu tego mieszkania),a do tego ugotowałam jeszcze szparagi. No i ku mojejmu zaskoczeniu okazało się, że właśnie takie proporcje makaronu i pesto świetnie się sprawdziły. Smak był dosyć delikatny ale bogaty, pyszny. Do tego oczywiście świeży parmezan - efekt wspaniały! Potwierdziło to starą prawdę, ze najprostsze rzeczy są najlepsze. Olek też teraz bardzo lubi to danie i jak powiedział o tym ostatnio koledze z pracy, ten obiecał, że da nam do spróbowania pesto, które robi jego mama. No i dotrzymał słowa - mamy słoiczek od prawdziwej włoskiej babci! Jeszcze nie otwarty, za to już wygląda pysznie...







1 komentarz:

  1. mniam, też tak zrobię w ramach swoich możliwości, włoskie pesto pewnie jest nie do pobicia już ślinka mi cieknie

    OdpowiedzUsuń