Wróciliśmy do Francji. Reakcja dzieci mnie zaskoczyła. Po wylądowaniu w Nicei zaczęły się zachwyty: jak tu pięknie i jak ciepło, jak tęskniłyśmy. To dowód, że one już tutaj czują się jak u siebie. A ja? Trudna sprawa. W naszym polskim domu czułam się świetnie, aczkolwiek dziwnie z małą ilością swoich rzeczy i walizkami leżącymi na wierzchu. Tutaj wciąż nie czuję się całkiem zadomowiona, jednak najlepiej się wyspałam wpasowując w moje wygniecenie w materacu, pod ulubioną kołdrą. To już tak podobno bywa, że jak już się wyemigruje, to ciężko się całkowicie gdziekolwiek zadomowić. Czas pokaże, jak to z nami będzie.
Nasz świąteczny wyjazd był udany. Duża ilość spotkań towarzyskich upchnięta w 10 dni pozostawiła po sobie jednak ogromne zmęczenie - Emi w poniedziałek spała do 13.30, a ja po odprowadzeniu Lidki do szkoły również jeszcze dospałam, bo byłam półprzytomna po wczesnej pobudce. Ale to nieważne - spędziliśmy ten polski urlop bardzo przyjemnie i wesoło. Miło było wszystkich zobaczyć po długiej przerwie. Teraz czas powrócić do codzienności. Na szczęście pogoda sprzyja, bo pięknie świeci słońce i w ciągu dnia jest bardzo ciepło, tylko rano i wieczorem chłodno. Dobrze, ze w Gdyni można było nacieszyć się przez chwilę śniegiem.
Ja też tak się zachwycam jak do Was jadę. Inna rzeczywistość.Wiem że Ci bywa ciężko,ale otoczenie i klimat ma wielki wpływ na nasze samopoczucie. Pamiętam plan jaki dziewczyny opowiedziały Julce przed Waszym wyjazdem w lipcu 2013. Jedziemy tam z rodzicami a po 2,3 miesiącach tak będziemy prosić i marudzić rodzicom,że wròcimy do domu. I patrz co jest teraz. Dom to Francja!
OdpowiedzUsuń