poniedziałek, 26 stycznia 2015

Cuneo

To było już ponad miesiąc temu, ale tak się złożyło, że w końcu o tym nie napisałam. Mam na myśli dalszy ciąg naszego mini wypadu na narty.

Gdy okazało się, że nasz pokój hotelowy jest prawie nie ogrzany, poskarżyliśmy się szefowej i pojechaliśmy na kolację z nadzieją, że jak wrócimy, to będzie tam już ciepło. Postanowiliśmy przejechać się do Cuneo - miasta, do którego drogowskazy widzieliśmy po drodze do Limone. Staramy się zwiedzić ile się da, za każdym razem, gdy gdzieś jedziemy.
Po zjechaniu z gór, znaleźliśmy się w całkiem płaskiej okolicy. Cuneo okazało się być dużym miastem, z szerokimi ulicami i ładnymi, starymi budynkami. Było niestety bardzo zimno i wilgotno, więc Lidka, która zdrzemnęła się w samochodzie, nie chciała nigdzie chodzić. Czym prędzej trzeba było znaleźć jakieś ciepłe miejsce, żeby coś wypić i może przekąsić, bo do pory kolacji było daleko, a wtedy trudno znaleźć otwartą restaurację we Włoszech. A głodne dzieci nie są łatwe w obsłudze... Na szczęście szybko trafiliśmy do eleganckiej, staromodnej kawiarni. Bardzo podobają mi się takie włoskie lokale. W tej nie było niestety apetycznie wyglądających ciastek, za to duży wybór napoi i lodów, no ale te drugie to przy innej,cieplejszej okazji.




 Na malowanym suficie wisiał piękny żyrandol.


Jak się już trochę rozgrzaliśmy, to poszliśmy na spacer po mieście, które podobało nam się. Szkoda tylko, że było taki zimno - 3 stopnie, mokro i wiatr. Może przyjedziemy tu kiedyś też latem?





Elegancki hotel na zdjęciu, to nie ten w którym spaliśmy. Nasz był w bardziej górskim stylu. Jak wróciliśmy do niego po kolacji w sympatycznej restauracji - w której byliśmy jednymi z pierwszych klientów, gdy otworzyli o 19 - to było już mocno nagrzane, na szczęście. Poszliśmy spać, a na drugi dzień po śniadaniu wróciliśmy do domu,bo okazało się, ze pogoda jest totalnie nienarciarska - mgła i deszcz. Po czasie okazało się, ze i tak mieliśmy szczęście, że udało nam się choć trochę pojeździć na nartach.Tegoroczny sezon to katastrofa, bo prawie nie ma w lokalnych górach śniegu, a jest już koniec stycznia! Oby nie było tego problemu jak pojedziemy na tydzień do Włoch na narty w czasie ferii zimowych, na początku marca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz