Cóż, okazuje się, że życie nie może być zbyt łatwe i przyjemne, bo od sobotniego wieczoru mamy kolejną awarię - tym razem z bonusem, bo oprócz ciepłej wody nie ma też ogrzewania! Ha! Na szczęście na dworze nie ma mrozu, ale cóż z tego kiedy po zachodzie słońca robi się zimno i rano w salonie było 17 stopni! Ja zwykle wstaję najwcześniej, więc pierwsze co zrobiłam to włączyłam grzejnik elektryczny i piekarnik, żeby trochę rozgrzać powietrze oraz nastawiłam garnki z wodą, żeby Olek mógł się trochę odświeżyć przed pójściem do pracy (w niedzielę się nie kąpaliśmy, więc już było to konieczne). Żeby było trudniej to mamy płytę tylko z trzema palnikami, ale to już taki mało ważny drobiazg... Po zrobieniu dzbanka gorącej herbaty poszłam do łazienki i jak włączyłam światło to...wysadziło korki. Ot, udany poniedziałkowy poranek... A to wszystko Na Lazurowym Wybrzeżu, gdzie większość nazw ma dopisek: prestige, luxe, extra! W roku 2015, w wysoko rozwiniętym kraju europejskim.
Teraz rodzina w pracy i w szkole i kolej na kąpiel dla mnie. W oczekiwaniu na nagrzanie wody piję kawę. Znalazłam jeszcze jedno włoskie ciastko - ampolline di cioccolato (rożek z warstwowego, chrupiącego ciasta z kremem czekoladowym w środku) - które jest przepyszne; słońce świeci więc ogrzewa mieszkanie od strony salonu i jest ok. Spokój. Tylko spokój może nas uratować...
Alpy z okna samolotu, cudo! |
Ale te awarie możesz tam jakoś przeżyć. W dzień słońce i 17 st. Tu 2 tydzień wichury i deszcze. Mnòstwo ludzi też bez prądy bo kable zrywa. U nas był taki wieczòr że migały lampy non stop. Już myślałam że też zerwie. Wody też nie miałam pòł dnia. Pocieszenie znajduję w kominku,zapalę to mi lepiej na duchu. Pogoda też dołuje. Nawet pies nie chce wychodzić na dwòr.
OdpowiedzUsuń