poniedziałek, 12 stycznia 2015

Awaria

No i jak tu żyć? Przed naszym wyjazdem do Polski na święta, przez kilka dni nie mieliśmy tu ciepłej wody. Było to dość kłopotliwe a i tym bardziej dotkliwe, że byłam wówczas chora, a nic nie poprawia mi samopoczucia lepiej niż gorąca kąpiel. Po kilku dniach dokonano naprawy i po naszym powrocie, ku ogólnej radości, woda była ciepła.

Cóż, okazuje się, że życie nie może być zbyt łatwe i przyjemne, bo od sobotniego wieczoru mamy kolejną awarię - tym razem z bonusem, bo oprócz ciepłej wody nie ma też ogrzewania! Ha! Na szczęście na dworze nie ma mrozu, ale cóż z tego kiedy po zachodzie słońca robi się zimno i rano w salonie było 17 stopni! Ja zwykle wstaję najwcześniej, więc pierwsze co zrobiłam to włączyłam grzejnik elektryczny i piekarnik, żeby trochę rozgrzać powietrze oraz  nastawiłam garnki z wodą, żeby Olek mógł się trochę odświeżyć przed pójściem do pracy (w niedzielę się nie kąpaliśmy, więc już było to konieczne). Żeby było trudniej to mamy płytę tylko z trzema palnikami, ale to już taki mało ważny drobiazg... Po zrobieniu dzbanka gorącej herbaty poszłam do łazienki i jak włączyłam światło to...wysadziło korki. Ot, udany poniedziałkowy poranek... A to wszystko Na Lazurowym Wybrzeżu, gdzie większość nazw ma dopisek: prestige, luxe, extra! W roku 2015, w wysoko rozwiniętym kraju europejskim.

Teraz rodzina w pracy i w szkole i kolej na kąpiel dla mnie. W oczekiwaniu na nagrzanie wody piję kawę. Znalazłam jeszcze jedno włoskie ciastko - ampolline di cioccolato (rożek z warstwowego, chrupiącego ciasta z kremem czekoladowym w środku) - które jest przepyszne; słońce świeci więc ogrzewa mieszkanie od strony salonu i jest ok. Spokój. Tylko spokój może nas uratować...

Alpy z okna samolotu, cudo!



1 komentarz:

  1. Ale te awarie możesz tam jakoś przeżyć. W dzień słońce i 17 st. Tu 2 tydzień wichury i deszcze. Mnòstwo ludzi też bez prądy bo kable zrywa. U nas był taki wieczòr że migały lampy non stop. Już myślałam że też zerwie. Wody też nie miałam pòł dnia. Pocieszenie znajduję w kominku,zapalę to mi lepiej na duchu. Pogoda też dołuje. Nawet pies nie chce wychodzić na dwòr.

    OdpowiedzUsuń