niedziela, 8 grudnia 2013

Weekend

Sobota upłynęła nam po narciarsku. Pojechaliśmy do Limone, bo tylko tam na razie jest śnieg no i jest niedaleko. Na szczęście można kupić karnet na pół dnia, bo nie chciało nam się wstawać bardzo wcześnie, żeby być na miejscu o 9. Wyjechaliśmy z domu o 10 i dojechaliśmy akurat jak można było już jeździć na karnecie popołudniowym. Pogoda była piękna, 8 stopni, słoneczko. Dzieci w pierwszej chwili mówiły, że wcale nie pamiętają jak się jeździ. Emi była przezrażona, bo nowe narty ma o wiele dłuższe, niż te z zeszłego roku. Na szczęście, już po pierwszym zjeździe,wszystko sobie przypomniały... W tej częsci Limone, gdzie bylismy, są stosunkowo łatwiejsze trasy, niż w pozostałych 2 ( w sumie są 3 góry). Jedna ma 5 km i ciągnie się bardzo łagodnie z samego szczytu, więc tam mogliśmy zjechać wszyscy razem. Lidka sobie bardzo dobrze radzi. Nie byliśmy bardzo długo, ale na pierwszy raz wystarczyło. Na koniec Olek z Emi pojechali na trudniejsza trasę, która z dołu wyglądała bardzo atrakcyjnie. Na górze okazało się, że pierwszy odcinek jest oznaczony na czarno, czyli najtrudniejszy. Nie było innego wyjścia i Emi musiała tamtędy zjechać, ale okazało się, że całkiem dobrze sobie poradziła no a teraz ma powód do dumy! Sezon narciarski otwarty!



1 komentarz:

  1. hej narciarze!!!
    ta wasza gorka w limone prezentuje sie okazale:)wy na niej jeszcze lepiej!
    super,ze mozecie korzystac z nart a zaraz potem z ciepelka:)Olek ma partnerke na czarne trasy-brawo!!!
    u nas pogoda zmienna-cala niedziela mrozna a wiczorem nagle ocieplenie i wszystko plynie.
    calusy dla narciarskiej rodzinki!!! K&A

    OdpowiedzUsuń