Lecieliśmy liniami Virgin Atlantic z Londynu na Barbados. Około 8 godzin bardzo przyjemnego lotu. Co chwilę coś do picia, do jedzenia, koktajle, wino do obiadu, lody. Mnóstwo nowych filmów do wyboru i masa muzyki do słuchania, dla każdego to co lubi. Super! W drodze powrtotnej było trochę gorzej, ale o tym później.
Humory dopisywały, jak widać...
Po przylocie do Bridgetown (stolica Barbadosu) od razu poczułyśmy, że jest przyjemnie gorąco. Z lotniska jechaliśmy małym busem pod sam statek.
W porcie, koło statku były bardzo ciekawe dźwigi, które przypominały holenderskie domki
A w kabinie na każdego czeka słodkie powitanie...
...prawie codziennie też sympatyczny zwierzak z ręczników.
Pierwsze wyjście do miasta na Grenadzie. Bez okularów i nakrycia głowy ani rusz - słońce mocno świeci, choć jest też trochę chmur, z których czasem przez chwilę popada. Statek zwykle stoi na kotwicy a do brzegu podpływa się małą łódką.
Wszędzie bardzo kolorowo, choć z bliska niektóre budynki są dosyć zniszczone. Ludzie z bardzo ciemną skórą, czysto i porządnie ubrani. Małe dzieci bardzo ładne i zadbane. Po bokach jezdni doły, w których poprowadzone są rury, trzeba bardzo uważać, żeby nie skręcić sobie nogi.
C.d.n.
jestem pod wrażeniem, cieszę się, że macie takie "kolorowe" życie, oby tak alej, buziaki
OdpowiedzUsuń