Na wyspie Saint Vincent byliśmy niedługo, jednak to wystarczyło żeby poznać lokalny koloryt. Przypłynęliśmy do miejscowości Bequia. Pełen spokój i relaks, gorąco, kolorowo, na luzie. Ja właśnie tak wyobrażałam sobie miasteczka na Wyspach Karaibskich.
Dziewczyny kupiły tam sobie oryginalną biżuterię: bransoletkę z zółwiem Lidka, Emi naszyjnik z zębem rekina! A tak najbardziej to Lidzi podobał się szczeniak, który spał sobie koło jednej z pań sprzedających na straganie. No ale tego nie można było przecież kupić...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz