piątek, 28 października 2016

Milano Centrale

We wtorek rano pojechałyśmy pociągiem do Mediolanu. Dzieci mają ferie jesienne, więc zrobiłyśmy sobie małą wycieczkę. Ja już od dawna miałam ochotę na podróż pociągiem, bo bardzo to lubię, a Mediolan nie jest bardzo daleko, 4 godziny jazdy w jedna stronę. Byliśmy tam już kiedyś, ale tylko przez jeden dzień.
Podróż w tamtą stronę upłynęła nam bardzo przyjemnie. Przez ponad pół drogi miałyśmy cały przedział dla siebie. Pogoda była brzydka, a w pociągu ciepło i przytulnie. Duża część trasy biegnie wzdłuż brzegu morza, więc widoki przyjemne i bardzo relaksujące. Dopiero po Genui to się zmieniło.

Dworzec w Mediolanie przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Ogromny, mnóstwo peronów, ludzi, sklepów, barów. Ruch jak w ulu. Wychodzi się z niego na rozległy plac z ogromnym jabłkiem (rzeźbą). Wyobraziłam sobie, że jestem w Nowym Jorku, który jest wielki i mówi się na niego Big Apple. Nigdy tam nie byłam, jednak z tego co widać w telewizji i na zdjęciach mam jakieś wyobrażenie o tamtym mieście. No i to jabłko. A tu w Mediolanie też wielkie, szerokie ulice,wysokie budynki. Wielkie miasto, wielkie jabłko...

Do hotelu miałyśmy niedaleko, udało nam się zdążyć przed deszczem, który później tego dnia niestety nas dopadł, ale o tym później.

Tekst Lidki z podróży, gdy Emi jej trochę przeszkadzała:"A ty to nawet nie masz stolika!" I od razu wiadomo, co w życiu się liczy...Nieźle się uśmiałam.


  Widoki z okna



A to już w Milano Centrale

 Tak wygląda z zewnątrz, gdy się spojrzy wysoko do góry. Budynek jest monumentalny, robi duże wrażenie.

 Przytulny, pełen życia dworcowy bar, jeden z wielu


I taka ładna posadzka (to zdjęcie zrobiłam niechcący, a wyszło ciekawie)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz