poniedziałek, 12 października 2015

Mini lotnisko, maxi kot

W sobotę pojechałyśmy do Cannes-Mandelieu, żeby odebrać Olka z tamtejszego lotniska. Wracał z Grecji razem ze swoim szefem, jego prywatnym samolotem. Tamto lotnisko obsługuje właśnie takie "linie lotnicze". Terminal est nieduży, ale elegancki i bardzo spokojny. Myślę, że praca w takim miejscu jest dosyć nudna, bo wiele się tam nie dzieje.
Samolot miał lekkie opóźnienie, z powodu jak się później okazało złych warunków pogodowych po drodze, więc miałyśmy okazję dobrze wszystko obejrzeć a dzieci pozjeżdżały po poręczach, poskakały po wielkich głazach i pozaglądały w oczy wielkiemu kocurowi, który zdobi teren przy terminalu. Trochę przynajmniej ożywiły to ospałe miejsce...



Ten kociak jest zrobiony ze zużytych opon.




3 komentarze:

  1. Bardzp podobny airport jest na Bornholmie. Też mały. Kocur niesamiwity! A wy ubrane leciutko i letnio. My szale i rękawiczki.Rano biała trawa. Pozdrawiamy.

    OdpowiedzUsuń