niedziela, 18 października 2015

Dookoła domu

Od kilku miesięcy mieszkamy  w mieszkaniu, które zajmuje połowę trochę dziwnego domu, przyklejonego do zbocza góry. Dosłownie - w piwnicy jest prawdziwa skała. Takie położenie sprawia, że od frontu wygląda na to że mieszkamy w willi a od strony tarasu wydaje się, że to wysokie piętro w wieżowcu. Brzmi to dziwnie, ale tak jest i dzięki temu mamy też ładny widok na góry, dolinę i morze.
Do mieszkania wchodzi się na jego górny poziom, a schodami w dół można dojść na piętro niższe, gdzie są sypialnie i łazienki. Przy domu, poniżej dolnego poziomu mieszkania mamy mały ogród. Jest on trochę dziwny, ale na swój sposób przyjemny, szczególnie wtedy, gdy skosi się rosnące bujnie chwasty. O trawniku nie ma co marzyć, bo trzeba by przywieźć ciężarówkę porządnej ziemi, a jest to niemożliwe, bo żaden pojazd nie jest w stanie dojechać do ogródka, trzeba by chyba użyć jakiegoś dźwigu, a to już chyba trochę za duży kłopot i koszt. Podłoże w ogrodzie jest raczej gliniaste i porosłe mchem.
Rośnie tam piękne drzewo oliwne, na którym są owoce (na razie ohydne w smaku, podobno zrywa się je w listopadzie). W różnych kątach są posadzone jakieś kwiaty, które od wiosny po kolei zakwitały, ku mojemu zaskoczeniu. Za płotem są zarośnięte ogrody innych ludzi, a w nich mieszka sporo ptaków, które przyjemnie śpiewają i częstują się chętnie naszymi oliwkami.









Co nas tutaj zaskoczyło, to całkowity brak gołębi i mew, które atakowały nasz balkon w poprzednim mieszkaniu do granic naszej wytrzymałości. Trzeba było je wyganiać wiele razy dziennie, a one i tak zdążyły nieźle tam nabrudzić. Tutejsze ptaszki to małe kosy, sikorki i rudziki. Nie byłam pewna nazwy tych ostatnich i jak pokazałam Lidce jaki ładny ptaszek tam siedzi to ona na to: "Aaa, to rougegorge!" Czyli właśnie rudzik po polsku. Byłam pod wrażeniem wiedzy mojego ośmioletniego dziecka...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz