Ktoś może pomyśli - i pewnie będzie miał rację - że jestem dziwna, ale...tęsknię za jesienią. Tutaj na razie jej brak. Ani żółtych liści na drzewach, ani chłodniejszych dni, a nawet prawie deszcz nie pada. Tylko słońce i słońce no i wciąż na tyle ciepło, że można opalać się na plaży i kąpać w morzu.
Wiem, wiem, grzeszę narzekając na takie świetne warunki pogodowe, ale to nie moja wina! Jak ktoś spędził prawie całe życie w klimacie, w którym we wrześniu już chodzi się w kurtce i kaloszach, to jest już tak zaprorgramowany, że instynktownie się do tego przygotowuje i dziwnie się czuje zakładając sandały. Jesienny czas przecież ma tyle pięknych cech! Kolorowe liście, wrzosy, kasztany, szarlotka, gorąca herbata z sokiem malinowym, ciepły koc, gdy za oknem szaro, wietrznie i deszczowo i długo bym jeszcze mogła tak wyliczać. W sklepach ciepłe ubrania, kozaki i piękne grube kraciaste szale, tylko że na razie wydaje się nierealne, że kiedyś będą takie potrzebne.
Kupiłam dynię na ulubioną jesienną zupę, ale jak na razie jest za ciepło na takie danie.
Można za to posłuchać jesiennej muzyki. Odkryłam ostatnio na nowo płytę Anity Lipnickiej, którą dostałam kiedyś w prezencie, ale mało jej słuchałam, bo wtedy wydała mi się ładna ale bardzo smutna. Kilka dni temu Lidka wyjęła wszystkie płyty z szuflady, bo czegoś szukała i właśnie Hard Land of Wonder wpadła mi w ręce. Tym razem bardzo mi się spodobała. Oprócz tego, że bardzo przyjemnie słucha się tej płyty, to jeszcze świetnie wygląda - co dla mnie jest ważne bo lubię ładne opakowania po prostu. Tekturowe pudełko i krążek CD w pięknym czarnogranatowym kolorze, który ostatnio szalenie mi się podoba. Piosenki tworzą spójną całość i z przyjemnością słucha się tego albumu od początku do końca. I od razu robi się jakoś bardziej jesiennie...
Na razie na balkonie późno-letnie astry, bo wrzosów jeszcze tu nie widziałam.
A ja właśnie ze smutkiem pomyślałam, że już po ciepełku, ładne lato było, dziś 10 stopni przed południem, zamienimy się? A wydawało się, że też dlatego tam pojechaliście? Ale super, że to Twój jedyny "powód do zmartwień".
OdpowiedzUsuń