poniedziałek, 11 czerwca 2018

Francja, 8 rano

Nieduże miasto, w którym mieszkamy we Francji czasem wygląd na wymarłe, innym razem sporo się tu dzieje. Taką porą, kiedy w lokalnym centrum jest jak w ulu, jest wczesny ranek. W zbudowanym tuż obok gimnazjum większość lekcji zaczyna się o ósmej - sznur samochodów podjeżdża pod szkołę, część uczniów dowożona jest przez rodziców, druga połowa przychodzi piechotą. Dyrektor szkoły często stoi przed wejściem i wita dzieci albo je pogania, kiedy dzwoni już dzwonek. W małym kościele, który jest na przeciwko też biją dzwony.

Obok budynku szkoły jest piekarnia - najlepsza w okolicy. Zapach pieczywa wydostaje się na zewnątrz, w środku piętrzą się ładnie ułożone bagietki, croissanty, pain au chocolat i wiele innych pyszności. Swoją idealnie przypieczoną skórką proszą się, żeby je kupić i nie jest łatwo to wołanie zignorować, szczególnie w deszczowy, poniedziałkowy poranek... W takich chwilach czuję, że jestem we Francji - tak sobie tutejsze życie kiedyś wyobrażałam, zanim tu zamieszkaliśmy. I to jest przyjemne. Za to jak trzeba załatwić prostą sprawę w banku, która urasta do wielkiego problemu lub gdy jest kolejny dzień strajku pracowników kolei to ujawnia się ta gorsza strona tego kraju. No ale najwyraźniej trzeba się do tego po prostu przyzwyczaić i za bardzo nie przejmować, tylko skusić się na tego pysznego rogalika i pomyśleć wtedy, jak miło bywa we Francji, o ósmej rano...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz