Od początku naszego pobytu tutaj, nie lubiłam zbytnio Monako. Wydawało mi się takie dziwne, sztuczne, nieprzyjazne. Po ponad trzech latach mieszkania w pobliżu, poznałam to dziwne państewko trochę lepiej i teraz już nie wydaje mi się takie "niefajne". To pewnie dlatego, że zalazłam kilka miejsc, w które lubię pójść i wiem, kiedy można tam się zrelaksować, kiedy jest tam spokojnie i przyjemnie, a kiedy nie. No i że oprócz ekscentrycznych milionerów mieszkają też tu "normalni" sympatyczni ludzie.
W niedzielę po południu wiał silny wiatr i świeciło słońce. Mieliśmy ochotę na hamburgery, które nam smakują w sportowym barze przy porcie w Monako i przy okazji na spacer. Akurat kończyły się międzynarodowe regaty dla dzieci i można było popatrzeć na łódki. No i pstryknąć kilka zdjęć w tym słońcu...
A ten poniżej to nowy Yacht Club de Monaco
Emi nie lubi być fotografowana niestety...
...w przeciwieństwie do swojej siostry, która chętnie pozuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz