piątek, 13 września 2013

Życie codzienne

Goście pojechali, wieczory stały się chłodniejsze - idzie jesień... W ciągu dnia pogoda nadal plażowa co prawda, ale dziś pierwszy raz spaliśmy pod kołdrą i to było bardzo przyjemne (niedawno oznaczałoby to ugotowanie się ).
Kończy się drugi tydzień szkoły. Ogólnie jest ok. Lidka radzi sobie nieźle. Emilka była świadkiem jak się Lidzia zgłosiła, poszła do tablicy i zrobiła dobrze to, co miała zrobić. Emi razem z chłopcem z Włoch, który też jest tu nowy, chodzą czasem na lekcje francuskiego do pierwszej klasy, żeby się pouczyć. Ona trochę rozumie i całkiem dobrze czyta po francusku. Matematyka jest na poziomie Emi, a wczoraj nauczyciel pokazywał wszystkim w klasie, jak ładnie zrobiła stronę tytułową w zeszycie. Lidzia czasem sobie popłakuje na długiej przerwie obiadowej, kiedy nie jest razem z Emi, ale mówi, ze w szkole jest fajnie. Poza tym wszyscy tam wiedzą, że one są siostrami i dbają o to, żeby mogły np.jeść obiad razem. Jedzenie w szkole jest smaczne. Zawsze na początku sałatka, potem ciepłe danie, na koniec serek i owoce, a nawet raz były lody!
Zaliczyłam już jedno zebranie rodziców w klasie Lidki, po południu idę do Emi. Na pierwszym miałam tłumacza (kolega który u nas był zna francuski). Dziś już nie będzie tak łatwo, ale na szczęście nauczyciel mówi po angielsku, więc się dogadamy. W szkole dziewczyny uczą się też włoskiego.
Każdego dnia dzieci przynoszą wiele informacji ze szkoły, trochę z tego rozumiemy, a jeśli nie, to udaje nam się to jakoś z pomocą komputera i słownika przetłumaczyć. Ogólnie dajemy radę, chociaż trochę się trzeba z tym wszystkim pomęczyć. Grunt, że nastawienie dzieci jest dobre i już mają sympatyczne koleżanki. Emilka była nawet na  przyjęciu urodzinowym dziewczynki z klasy.
Byłyśmy też już u lekarza, bo potrzebne były zaświadczenia o stanie zdrowia dzieci do szkoły. Lekarz mówi dobrze po angielsku, zbadał dziewczyny (zmierzył, zważył, sprawdził ciśnienie, osłuchał, sprawdził uszy i gardło) i wszystko jest w porządku. Lidka niedługo będzie miała szczepienie. Do gabinetu lekarskiego idziemy kilka minut, a pracują tam dobrzy pediatrzy, bo polecono nam właśnie to miejsce i okazało się, że to tak blisko.

 

To nie nasz skuter, Olek ma trochę inny i czarny, a ten był tak ładny, ze trzeba było pokazać na zdjęciu.Emi już nie może się doczekać, kiedy będzie mogła mieć własny, ale ten pomysł mi się wcale nie podoba...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz