Zaczął się piąty dzień ponownego "zamknięcia" we Francji. Na razie jest normalnie, weekend w domu i na spacerach po okolicy (nie można iść dalej niż 1 km od miejsca zamieszkania). Szkoda, że pogoda jest raczej pochmurna, bo na balkonie rano można by się jeszcze powygrzewać w słońcu, a teraz nie ma tej przyjemności - trzeba poczekać do końca tygodnia. Ale to nic, na razie można porobić zaległe porządki, później będę miała tego dosyć więc trzeba korzystać teraz. Jak przyjdzie wena do sprzątania, to nie wolno jej lekceważyć, bo nie wróci...
Mimo zamknięcia, szkoły są czynne. Z powodu wprowadzonego najwyższego stopnia alarmu antyterrorystycznego we Francji, przy wejściu stoją policjanci z bronią. Tutejsi dyrektorzy mają trudne zadanie teraz, nie dość, że wirus, to jeszcze ataki szaleńców. Źle się dzieje...
Niedawno pojechaliśmy na kilka dni do Trójmiasta, żeby pozałatwiać różne sprawy. Część się udała, inna nie, ale było przyjemnie spotkać rodzinę, zajrzeć w stare kąty, pójść na cmentarz przed 1 listopada. No i piękna złota jesień, której próżno szukać tam gdzie teraz mieszkamy. Pogoda dopisała, na ulicach pustawo, więc było przyjemnie. A tutaj kilka zdjęć z tego wyjazdu:
Teraz mogę jedynie pomarzyć o pójściu do kawiarni, wszystko u nas zamknięte! Restauracje sprzedają jedzenie na wynos, a w okolicy nie ma kawiarni, która by również działała w ten sposób, wszystkie są bardziej tradycyjne, z obsługą przy stoliku.
Tymczasem w Monako, czyli kawałek dalej wszystko działa normalnie, jest jedynie obowiązek pracy zdalnej i godzina policyjna wieczorem, ale do restauracji i tak można wtedy pójść - państwo wspiera w ten sposób restauratorów, którzy dają usprawiedliwienie późnego powrotu do domu swoim klientom. Nam nie wolno tam teraz jechać, wyjątkiem są osoby, które tam pracują i nie mogą robić tego zdalnie.
Tu we Francji, pozostaje cierpliwie przeczekać trudną sytuację, minimum 4 tygodnie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz