piątek, 20 listopada 2020

Sezon na mandarynki

Druga połowa listopada. Na południu Francji wciąż w miarę ciepło, słońce intensywnie przygrzewa i dojrzewa cytrusy, których tu wszędzie zatrzęsienie. Mamy jedno drzewko mandarynkowe w przydomowym ogródku. Nie rodzi ono wielu owoców, niestety. Myślę, że jest tam za mało światła słonecznego, ale może po prostu nie potrafimy się nim odpowiednio zająć. W tym roku naliczyłam 7 owoców, co jest wynikiem mizernym, porównując z tymi, które można zobaczyć na podwórkach i  chodnikach. Gdy pamięta się czasy, kiedy cytrusy w Polsce były tylko od święta, widok obsypanych grejpfrutami, cytrynami, mandarynkami i pomarańczami drzewek na każdym kroku jest wciąż dla mnie zadziwiający, mimo że mieszkamy tu już od ponad siedmiu lat. Co ciekawe, to większość z tych ulicznych owoców nie nadaje się do jedzenia - są bardzo gorzkie i kwaśne (próbowałam oczywiście). Smaczne cytrusy trzeba kupić w sklepie, niektórzy mają je w ogrodach. Tak jak my... szkoda że tak niewiele.

Na tych zdjęciach przypadkowe drzewka, rosnące przy blokach.



Tutaj często można kupić mandarynki z liśćmi, bardzo ładnie wyglądają. Te na zdjęciu są z Włoch,  bardzo dobre.

Za każdym razem gdy jem mandarynkę, myślę o tym, że już za około miesiąc święta. W tym roku będą na pewno inne niż zwykle. Oby pozwolono nam na trochę wolności, bo na razie wciąż tkwimy w zamknięciu. Jeszcze chyba tydzień, ale na pewno nie wiadomo. Za to na pociechę od dziś mają już być w sprzedaży świeże choinki. Co by się na świecie złego nie działo, idą święta.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz