piątek, 9 listopada 2018

W Barcelonie

No i pogoda się popsuła... tylko dlaczego akurat wtedy, kiedy byliśmy w Barcelonie???

Pojechaliśmy tam 10 dni temu, samochodem. Mieliśmy zostać od piątku do niedzieli. Po przyjeździe, na miejscu okazało się, że jest bardzo ciepło i przyjemnie, choć pochmurno. Zaczęliśmy od obejrzenia słynnej świątyni "Sagrada Familia". Co ciekawe, to wiele razy widziałam wcześniej to miejsce w snach. Śniło mi się, że tam jestem i oglądam tą niesamowitą budowlę. Dlatego bardzo mi zależało, żeby w końcu pojechać tam zobaczyć na własne oczy, jak to wszystko wygląda. Pierwsze wrażenie, to :"wow!!!". Monumentalna budowla inna niż wszystkie, poraża swoją wielkością. Druga myśl: ale to dziwne! I czy podoba mi się czy nie? W tym momencie pewnie każdy ma inne zdanie, bo ta świątynia jest bardzo nietypowa, uginająca się od ozdób w różnych stylach, trochę brzydka, trochę ładna, przedziwna. Myślę, że w każdym wzbudza mieszane uczucia, ale dla mnie jednak wspaniała. Bo lubię to co nietypowe, trochę inne niż wszystko pozostałe.







W środku nie byliśmy. Nie można tam po prostu wejść. Trzeba kupić bilet przez internet, na konkretną godzinę. I jako, że na najbliższe wejście trzeba było długo czekać, zdecydowaliśmy, że spróbujemy to zrobić innego dnia. I poszliśmy w miasto.

Na głównych ulicach mnóstwo ludzi, w naszych ulubionych bocznych mniejszych na szczęście mniej. Najprzyjemniej chodziło nam się po małych uliczkach najstarszej części miasta, w okolicach innej pięknej katedry, Krzyża Świetego i św. Eulalii. W bardzo starych budynkach mieszczą się sklepiki, galerie, bary i restauracje, urządzone bardzo przytulnie i zapraszająco, a stare cegły i belki na sufitach dodają wszystkim wnętrzom ciepła i uroku.





Zjedliśmy tam pyszne tapas na kolację, każdy znalazł coś smacznego dla siebie i to był bardzo przyjemnie spędzony czas. Na tym niestety się skończyło, bo następnego dnia od rana była ulewa. Mimo, że byliśmy na to przygotowani, wszystkie kurtki wkrótce już były mokre, buty Lidki przeciekły, więc musieliśmy kupić jej kalosze (na szczęście akurat w okolicy był Decathlon, a w nim niedrogie, porządne buty... jak i tłum turystów nieprzygotowanych na taką aurę w stolicy Katalonii).
W taka deszczową pogodę najlepiej pójść do muzeum, wybraliśmy więc Picasso. Niestety i tym razem wejście było możliwe dopiero za dwie godziny, co przy takiej pogodzie jest problemem. Skończyło się na tym, że zjedliśmy smaczny obiad w barze z luźną atmosferą przy krytym targowisku i wróciliśmy do hotelu, żeby się trochę wysuszyć. Odpoczęliśmy, pospaliśmy i wieczorem wyszliśmy znowu, bo nie padało już na szczęście. Długi spacer - nad morzem tym razem - kolacja i spacer z powrotem.
Na drugi dzień mieliśmy już wracać. Ale jeszcze chcieliśmy zobaczyć coś ciekawego. Tym razem kupiliśmy wcześniej bilety do Muzeum Picasso i jako że znowu padało podjechaliśmy tam już samochodem (parking pod ziemią w centrum Barelony to chyba najdroższy parking świata!). Na szczęście to muzeum było bardzo interesujące. Mieści się w pięknym, średniowiecznym pałacu. Można zobaczyć tam wiele wspaniałych obrazów, szkiców, ceramiki i rzeźb. Część z nich Picasso stworzył już w wieku 15 lat, a to prawdziwe dzieła sztuki! Byliśmy pod wielkim wrażeniem.

Po muzeum obejrzeliśmy jeszcze z samochodu część miasta, do której wcześniej niestety nie dotarliśmy. Barcelona jest bardzo interesującym, pięknym, pełnym życia miastem i niestety z powodu fatalnej pogody nie udało nam się tego w pełni docenić. No cóż, trzeba pojechać tam jeszcze raz...

W hotelu, obok naszego pokoju był bardzo ładny taras, na którym można było się poopalać, niestety pogoda nie dopisała...


Piękny hol w starej kamienicy, szczególnie spodobały mi się wzory na ścianach.



Narodowy teatr Katalonii.

1 komentarz:

  1. hej, piękne obiekty, o tej katedrze obejrzeliśmy kilka filmów dokumentalnych, jesteśmy zachwyceni (z przekazu filmowego oczywiście), poza tym jako ciekawostkę napiszę, że mieszkańcy B.ostro protestuję przeciwko takim najazdom każdego roku, kilkanaście milionów już teraz, męczące to jest bardzo dla tubylców, ale nie sądzę,żeby w jakiś sposób ograniczyli te tłumy, nie da się chyba zatrzymać tej lawiny póki co. Cieszy mnie jednocześnie to, że tyle zwiedzacie, i pomyśleć, że niektórzy z Gdyni nie jadą Gdańska nawet zwiedzić. Ale są chyba w mniejszości już teraz, pozdrawiamy z dosyć ciepłego ale pochmurnego dziś Gd.

    OdpowiedzUsuń