Zawsze podobał mi się krajobraz, w którym góry są nad morzem. W Polsce między jednym i drugim jest wiele kilometrów do przejechania i wyprawa w góry znad morza lub odwrotnie to duża wycieczka. Tu gdzie teraz mieszkamy mamy oba w zasięgu wzroku na co dzień, a jeśli chcemy pojechać na narty to możemy być tam w kilka godzin. I to jest świetne, zresztą był to jeden z argumentów za naszą przeprowadzką na południe Francji.
No i ostatnio pojechaliśmy na dwa dni w góry, żeby trochę się rozerwać, poruszać, dotlenić i zmienić otoczenie. Tylko we dwoje, bo Lidka jest na wycieczce szkolnej w Szwecji. I pomimo, że trzeba jechać teraz do Limone Piemonte okrężną drogą (z powodu remontu drogi i tunelu) to już przed 11 byliśmy na stoku, w pełnym słońcu! Ach jak przyjemnie!!
A po nartach prysznic i na spacer po miasteczku oraz na aperitivo do ulubionego pubu, a potem polowanie na wolny stolik w restauracji! Byliśmy zaskoczeni, bo okazało się, że bez wcześniejszej rezerwacji nie ma wolnych stolików, tyle ludzi było! Na szczęście udało się w końcu znaleźć miejsce i zjedliśmy pizzę i pierożki w przytulnej restauracji, której wcześniej nigdy nie widzieliśmy.
Ta spontaniczna wycieczka, to było bardzo dobry pomysł...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz