poniedziałek, 7 maja 2018

Znowu w Lizbonie (hurrrra!)

Udało nam się ponownie pojechać do Lizbony, ale dobrze! To jest piękne miasto, pełne ciekawych zakamarków i wspaniałej atmosfery. Tym razem było dużo więcej turystów niż trzy lata temu. Za to ku naszej radości, wszystkie przyjemne miejsca, które nam zapadły w pamięci były na swoim miejscu, niezmienione. Nawet trafiłyśmy do super przyjemnej kawiarni, która przed trzema laty objawiła nam się niczym oaza na pustyni, gdy zmęczone dzieci ledwo powłóczyły nogami po niekończącym się zwiedzaniu. A nie jest łatwo tam trafić dla przypadkowego turysty! Ale o tym później. Najpierw będzie na żółto...

Tak się złożyło, że i ja i Emi ubrałyśmy się pierwszego dnia w żółte rzeczy, przypadkiem. W mieście okazało się, że taki odcień żółci jest w Lizbonie wszechobecny. Ściany budynków, tramwaje, samochody. Lidka była trochę niezadowolona, bo ona nie miała na sobie nic żółtego, ale na szczęście udało się znaleźć ładne ściany we wzory podobne do tych na jej sukience... To miasto przecież słynie z pięknie obłożonych ceramicznymi płytkami budynków.












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz