Stwierdziliśmy, że pojedziemy tam na wycieczkę, żeby zobaczyć to straszne miasteczko i przy okazji kupić te ulubione słodkości. Te jasne, w mlecznej czekoladzie nazywają się "Pocałunek czarownicy", co oczywiste skoro robi się je w takim miejscu.
Triora położona jest w górach, na wysokości ponad 700 m n.p.m. Piękne widoki, ale droga dosyć trudna do pokonania, wąska i kręta. Na miejscu okazało się, że to bardzo spokojne, średniowieczne miasteczko, raczej wyludnione - nie spotkaliśmy tam wielu ludzi w małych, wąskich uliczkach. Jest tam małe muzeum etnograficzne, kilka B&B, parę sklepików z gadżetami związanymi z czarownicami, bar i restauracja. No i oczywiście urokliwy sklepik z regionalnymi przetworami i tymi pysznościami, które chcieliśmy kupić ale... zamknięty. Urlop. Jaka szkoda! Za to miła pani w barze poczęstowała nas właśnie taką ostatnią czekoladką, która jej została, to się nazywa super obsługa!
jakie piękne miejsce, wszystkie czarownice też cudne, żywe też. Niesamowity klimat tam musi być. zazdraszczam.
OdpowiedzUsuń