Tutaj lubię ten wszechobecny luz panujący w turystycznej miejscowości, to że często jest ładna pogoda, że mamy piękny widok na morze i góry i jeszcze sporo innych rzeczy. No i że Włochy są "tuż za rogiem". Tak blisko, że można pojechać tam na zakupy. Kawałek za San Remo jest małe centrum handlowe, gdzie czasem jeździmy, bo jest tam między innymi dobrze zaopatrzony i niedrogi market spożywczy oraz sklep sportowy, gdzie często są super oferty. I tym razem udało nam się trafić na wielką wyprzedaż - Lidka potrzebowała nowe sportowe buty do szkoły a i Emi trafiła się nowa bluza... Za duże zakupy spożywcze zapłaciłam dużo mniej, niż by kosztowało to we Francji no i te wszystkie makarony, które uwielbiamy najlepsze są przecież we Włoszech. I oliwa, i tuńczyk, i mozzarella itd... To centrum handlowe nazywa się "Riwiera" czyli tak samo jak stosunkowo nowe wielkie centrum w Gdyni ale nie można obu tych miejsc porównać... To włoskie (mimo, że całkiem przyjemne) wypada w tym porównaniu nadzwyczaj słabo. Czasem żartujemy, że każdy ma taką "Riwierę" na jaką sobie zasłużył... Niemniej jednak zakupy były udane, szuflady wypełnione zapasami, więc rok szkolny może się zaczynać...
I znowu było o jedzeniu...ale to czysty przypadek...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz