poniedziałek, 9 maja 2016

W samo południe w Menton

Niedawno w niedzielę - tak jak w wiele innych - poszliśmy na spacer do Menton. Tym razem do portu jachtowego i jego okolic. Stąd pięknie widać piękną, kolorową starówkę, jest też cicho i spokojnie, choć to tylko kilkaset metrów od hałaśliwego deptaku. W tym miejscu cumują też łodzie rybackie i codziennie rano można kupić tam świeże ryby. Nie mieliśmy wtedy takiego zamiaru, bo na obiad miały być  hamburgery i hot-dogi pieczone na grillu, no ale jak zobaczyłam jakie ładne rybki tam jeszcze mają (w zasadzie stoisko było już zamykane, bo było już po 12) to od razu postanowiłam, że coś trzeba kupić. Wzięłam 3 małe dorady, czwartą dostałam gratis. Bardzo miła pani, która ryby sprzedawała, rozcięła im brzuchy nożyczkami i wyjęła wnętrzności, po czym wzięła skrobaczkę do ryb (identyczną jak robiło się kiedyś na zajęciach ZPT, z kapslami przybitymi do metalowej rurki!) i dokładnie obskrobała wszystkie łuski. Za to wszystko zapłaciłam niecałe 5 euro, czyli bardzo mało, bo ryby są tu dosyć drogie. Byłam pod wrażeniem całej tej sytuacji, a najbardziej chyba tej skrobaczki...

 Tak Menton wyglądało kiedyś

Tak świeżych ryb chyba jeszcze nie miałam okazji kupić
 Przygotowana do pieczenia w folii ryba, wciąż wyglądała jak żywa, co było trochę przerażające!
Podczas gdy tata rozpalał grilla, "Księżniczka" odpoczywała, koronę odkładając na bok...
 Udało się skończyć grillowanie przed deszczem...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz