Nasza “majówka “ upłynęła pod znakiem przeprowadzki. Emi puściła mieszkanie w Lyon bo kilka tygodni temu zaczęła staż w Paryżu i do Lyonu wróci dopiero w październiku. Mieszkanko które wynajmowała było bardzo ładne, na poddaszu starej kamienicy, usytuowane w dzielnicy pełnej kawiarń i nietuzinkowych sklepów. Jednak płacenie wynajmu przez kilka miesięcy podczas gdy nikt tam nie mieszka (ewentualnie grasuje jakaś mysz, nie żartuję niestety) jest trochę bez sensu, plus zakwaterowanie w Paryżu też swoje kosztuje. Moje dotychczasowe zarobki nie są porażające więc sprawa była jasna, że trzeba tymczasowo wyprowadzić duże dziecko z Rue des Capucins… Pojechaliśmy samochodem tylko we dwoje, żeby z tyłu było miejsce na kartony, a Emi przyjechała pociągiem z Paryża. Wybraliśmy trasę przez Grenoble, dla urozmaicenia i było warto bo widoki po drodze piękne, a we wspomnianym mieście jeszcze nie byliśmy.
Po przyjeździe do Lyon okazało się że rzeczy do zabrania jest całkiem sporo i martwiliśmy się, że nie da rady wszystkiego zabrać. Na szczęście samochód okazał się bardzo pakowny i tylko kilka przedmiotów trzeba było oddać potrzebującym. Odświeżone mieszkanie zostało po bardzo wnikliwej kontroli odebrane i można było pójść w miasto. Pogoda niestety mało spacerowa więc po krótkim spacerze spędzaliśmy trochę czasu z córką w kawiarni i potem wróciliśmy do domu. Cieszę się że Emi przynajmniej jeszcze jeden rok spędzi w Lyon, bo bardzo lubię to miasto i chętnie ponownie tam się wybiorę.
A staż w Paryżu to już osobna historia…
Poniżej widok z trasy, ośnieżone góry w okolicach Grenoble.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz