Kwiecień powoli się rozkręca, nasze życie powoli się toczy, przed nami wielkanocny weekend. Emi przyjeżdża z Lyon na święta i ferie wiosenne więc znowu będziemy we czworo przez jakiś czas. I chociaż ona po prostu przyjeżdża do domu, to ja czuję jakbyśmy mieli gości na Wielkanoc i to jest przyjemne uczucie. Zakupy już w większości zrobione. Przed nami pieczenie ciast, robienie sałatki i innych świątecznych pozycji obowiązkowych w naszym domu.
Niemalże cudem udało mi się kupić bazie i powyginane gałęzie na wielkanocną dekorację - to nie jest tu popularne. Bazie można zobaczyć tu i ówdzie jako cześć dekoracji ale kupić ich wówczas nie można. Na szczęście kwiaciarnia niedaleko mojej szkoły językowej w tym roku je sprzedaje na sztuki, dwa euro za jedną! No ale trudno, trzeba było kilka kupić!
Jak na kwiecień jest dosyć chłodno. I tutaj dotarła „bomba zimna” jak to powiedziano w radiu. Z rana jest kilka stopni, potem temperatura rośnie do kilkunastu. Nie przeszkadza to jednak licznym turystom być ubranym jak na lato, w krótkie spodenki, letnie sukienki i sandały. Czekając na pociąg w Nicei ubrana w kurtkę, długie spodnie i botki, patrzę na nich i oni na mnie ze zdziwieniem. No ale niech każdy nosi to co chce, wszystko tu jest dozwolone.
A tutaj kilka ostatnich zdjęć z mojego telefonu;
Tego kota widzę codziennie gdy wracam do domu z kursu francuskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz