Pomimo wielu obostrzeń "covidowych" udało nam się wyrwać na chwilę z domu. Pojechaliśmy do Marsylii, byliśmy tam wcześniej ale tylko na meczu piłki nożnej i poza stadionem nie zdążyliśmy zwiedzić miasta.
Można śmiało powiedzieć, że Marsylia to miasto kontrastów. Jednocześnie ładne i brzydkie, stare i nowe, częściowo zaniedbane a jednocześnie bardzo intensywnie modernizowane. Może się ono podobać lub nie, ale na pewno jest bardzo interesujące.
Opinie o Marsylii są często niepochlebne. Ja się z tym nie zgodzę, ale uważam, że wszystko zależy od pierwszego wrażenia. Nam - przypadkowo - udało się wybrać hotel w bardzo ładnym miejscu, dzielnicy biznesowej, nowoczesnej i zadbanej. Całkiem nowe wysokie budynki biurowe i mieszkalne obok pięknie odnowionych starych magazynów portowych, w których są biura, sklepy i punkty gastronomiczne. Obok nich jeżdżą bardzo eleganckie tramwaje, chyba najładniejsze jakie widzieliśmy. Ta dzielnica znajduje się blisko nabrzeża, gdzie stacjonują statki pasażerskie. Kawałek dalej piękna, ogromna Katedra la Major. Wszędzie dużo przestrzeni, do czego nie jesteśmy teraz przyzwyczajeni.
Życie miasta koncentruje się wokół starego portu - basen jachtowy z mnóstwem małych jachtów, małych statków i łodzi rybackich a dookoła restauracje, teraz oczywiście nieczynne. Okoliczne dzielnice bardzo różne: jedna bardzo stara, kręte klimatyczne uliczki i dużo graffiti, często bardzo ładnego. Jest też dzielnica handlowa, ładne uliczki ze sklepami, jak w innych miastach. Idąc pod górę, zostawiając port za plecami natrafiliśmy na targowisko, jak w jakimś kraju arabskim - zapach przypraw, mięso, ludzie z trochę ciemniejszą skórą, mieszanka języków. Ta okolica była to dla mnie ciekawa, choć niezbyt ładna i nie chciałabym tam trafić po zmroku.
Ogólnie była to bardzo udana mała wycieczka, dobrze, że niektóre hotele są czynne i można było na ruszyć się na trochę z domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz