Miasto Ventimiglia jest ogólnie ładne, choć trochę bałaganiarskie w porównaniu z miasteczkami francuskimi, które widziałam. Oczywiście jest nadmorska promenada, bardzo ładny park i starówka na wzgórzu. Jest trochę sklepów, ale nic sobie nie kupiłam, bo rzeczy w przystępnych cenach są byle jakie, a te fajniejsze są już bardzo drogie i często naprawdę nie warte tej ceny. Mnóstwo jest sklepów z alkoholem, który jest tańszy niż w Francji i podobno ludzie specjalnie po to tu przyjeżdżają. Teraz można kupić nowość, mój ulubiony drink Martini Royale jako gotową mieszankę w butelce, polecam (we Włoszech kosztuje 7 euro).
Na koniec mojego pobytu tam oczywiście zrobiłam zakupy na targu, ciężko się oprzeć tym pysznościom, tym bardziej że Emilka uwielbia ravioli. Kupiłam więc świeże z mięsem (zwykle biorę lepsze malutkie raviolini ale tym razem nie było), bardzo dobre kluski serowe, kawałek sera Ricotta, który jest tam pyszny, smakuje jak twarożek domowej roboty, drugi twarożek pikantny, który niestety smakuje jakby dodano do niego zmielone stare skarpety (no cóż, trzeba próbować różnych rzeczy...). Sprzedawcy wszystko pakują do pudełek i często mają specjalną maszynę, która zakleja to folią. Wzięłam też trochę suszonych pomidorów w oliwie, pyszne migdałowe ciasteczka i udka kurczaka bez kości, których niestety we Francji nie znalazłam jak na razie. Udka były tak pięknie przygotowane, ze aż musiałam je pokazać...
Smacznego!