niedziela, 2 sierpnia 2020

Czas na Bordeaux

Do Bordeaux przyjechaliśmy na 2dni i 2 noce. Duże miasto, dużo ludzi, cały czas coś się dzieje. Hotel, w którym spaliśmy był usytuowany koło dworca kolejowego i w wolnej chwili z pokoju można było obserwować ciekawe sceny z życia podróżujących ludzi. Okna były na szczęście bardzo szczelne, więc nie było słychać uciążliwego hałasu. Pokój był ciasny, ale to nie szkodzi, bo łóżka wygodne, przyjemna pościel i klimatyzacja, więc czego chcieć więcej. Nie wykupiliśmy w tym hotelu śniadania, tylko poszliśmy do najbliższej brasserie (czyli czynnego cały dzień lokalu gdzie można napić się piwa, wina czy kawy oraz coś zjeść, również śniadanie) która była w tym samym budynku. Po długim oczekiwaniu na złożenie zamówienia, okazało się po chwili że nie ma już pain au chocolat a zaraz też nie było i croissantów. Tego bym się nie spodziewała we Francji! Musieliśmy pójść do innego baru na dworcu, a następnego dnia poszliśmy na śniadanie do brasserie wcześniej i pieczywo francuskie jeszcze było, uf...



W Bordeaux jest mnóstwo ładnych uliczek z zabytkami, przestronne place i wiele pięknych kościołów, ale łatwo niechcący trafić do dzielnic zamieszkanych przez imigrantów z różnych krajów afrykańskich i tam czułam się nieswojo. Na szczęście jest też wile bardzo przyjemnych miejsc, jak jedna z uliczek przy pięknej średniowiecznej bramie do miasta (jednej z wielu) Porte Cailhau, jak z bajki o księżniczkach. Tu trafiliśmy pierwszego dnia po południu i odpoczęliśmy w przyjemnej kawiarni, po czym następnego dnia byliśmy tam znowu, na takiej samej pysznej herbacie, kawie i ciastkach.


Mała kawka i wieeelki kubek bardzo dobrej herbaty jaśminowej, ciastka do podziału

Lidka zamówiła Tartę Tatin z lodami, Emi zimna kawę z mlekiem, wszystko pyszne

W Bordeaux mieszka mnóstwo ludzi, jest dużo młodzieży, studentów i na ulicach można zobaczyć wiele bardzo oryginalnie wyglądających osób. Przyjemnie było tak popijać herbatę przy stoliku na zabytkowej uliczce, obserwując przechodzących ludzi. Gdy potem poszliśmy dalej "w miasto" okazało się, że jest tam niezliczona ilość lokali gastronomicznych, jedzenie z różnych stron świata i oczywiście bary z winem. Atmosfera pełnego relaksu. Wszędzie mnóstwo osób siedzących blisko siebie, zbyt blisko jak na obecną sytuację epidemiczną, ale nikt tym najwyraźniej się tam nie przejmuje. Za to w tramwajach i sklepach wszyscy w maskach - nie można inaczej.









 Poniżej Fontaine des Girondins, idealne miejsce do sesji zdjęciowych dla turystów.




Taka piękna ta fontanna, że trzeba zrobić zdjęcie z każdej strony



Bordeaux trochę mnie zmęczyło, ale podobało mi się tam. Na co dzień wolę mieszkać w spokojniejszej miejscowości, ale czasem przyjemnie jest odwiedzić duże miasto. Jest tam też część bardziej nowoczesna, ale o tym napiszę jutro.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz