Od wczoraj mamy znowu słoneczne poranki. Po południu się zachmurza ale to nie szkodzi, ważne że dzień zaczyna się przyjemnie. Piękna jesień, choć nie ma tu pomarańczowych i czerwonych liści.
Dzisiaj byłam po raz pierwszy w nowym sklepie ekologicznym w naszej dzielnicy, w którym cały asortyment sprzedawany jest "na wagę". Można przynieść własny pojemnik czy worek, lub użyć dostępne tam papierowe torebki na produkty sypkie lub szklane pojemniki wielokrotnego użytku na oleje, płyny i inne. Okazało się, że prowadzą ten sklep rodzice dzieci, które chodzą do tej samej szkoły co Lidka i miałam okazję porozmawiać też kiedyś z ich sympatyczną mamą przy całkiem innej okazji, na proszonym obiedzie podczas Grand Prix F1. Jak weszłam do sklepiku i zobaczyłam znajome twarze, to poczułam się bardzo przyjemnie, trochę jak wśród swoich, co jest bardzo ważne, bo przez długi czas czułam się tu obco.
W każdym razie bardzo się cieszę, że mam tu blisko taki sklep, bo przerażająca jest ilość opakowań, które znosi się do domu wraz z każdymi zakupami. Odkładamy to wszystko co prawda do przetworzenia, ale lepiej dla środowiska jest nie mieć ich wcale.
Można jeszcze przez chwilę z rana posiedzieć na tarasie w słońcu, choć długie cienie wskazują ewidentnie, że to już jesień. A ten żółty koktajl był po prosty pyszny, zrobiłam go z tego, co akurat było w domu: 3 małe gruszki, kawałek selera naciowego, sok z pomarańczy i trochę imbiru - wyszło bardzo smacznie. Selera wcale nie czuć, bo gruszki były bardzo słodkie, no i ten słoneczny kolor!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz