Po tygodniu trudnych do zniesienia, wilgotnych, zachmurzonych i upalnych dni nadeszła wyczekiwana burza i trochę deszczu. W międzyczasie obowiązkowa tęcza, a nawet dwie naraz...
Leżąc na macie miałam taki widok:
Olek w końcu kupił wymarzonego SUPa i pływa na nim kiedy tylko znajdzie na to czas.
W sobotę byliśmy zaproszenie na 10te urodziny koleżanki Lidki. Choć Ambre jest jasną mulatką, to Lidka jest tak opalona, że obie dziewczyny mają teraz taki sam kolor skóry. Impreza odbyła się w domu dziadków, na basenie. Dzieci szalały aż prawie zamarzły na kość - choć było dosyć ciepło. Dorośli odpoczywali na leżakach popijając zimne napoje. Było tam przeogromne drzewo avocado - widziałam coś takiego pierwszy raz w życiu. Owoce dojrzewają jesienią. Już zadeklarowałam, że chętnie kupię trochę, gdyby mieli ich za dużo. Mam nadzieję, że tak będzie...
Wiem, że to głupie i próżne ale musiałam zrobić zdjęcie, gdy okazało się, że mamy samochód pod kolor moich butów...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz